Niewielki wzrost w strefie euro to za mało
Przedwczesne i zbyt optymistyczne wydają się oceny niektórych ekonomistów wskazujących na stopniowe wychodzenie krajów strefy euro z kryzysu gospodarczego. Jest to oczywiście pozytywna tendencja, o wiele lepsza od przedłużającej się recesji gospodarczej, ale przy niewielkim tempie wzrostu gospodarczego niewiele też będzie można zmienić „na plus” w najbardziej zadłużonych krajach strefy euro.
Należy zaznaczyć, że kraje Europy Południowej, takie jak Grecja, Hiszpania, Włochy i Portugalia nadal borykają się z dużymi problemami gospodarczo-społecznymi i mają coraz mniej konkurencyjne gospodarki. Problemy te uległy w ostatnim czasie nawet dalszemu pogłębieniu poprzez przeprowadzone przez rządy tych państw podwyżki podatków i znaczne zmniejszenie wydatków z kasy państwowej, co ma na celu redukcję zadłużenia tych państw. Gdyby te i inne kraje strefy euro mogły samodzielnie pokierować swoją polityką fiskalną i przyciągnąć inwestorów, którzy uwierzyliby w istniejący w tych krajach potencjał gospodarczy i zechcieliby zainwestować znaczne środki w rozwój przyszłościowych gałęzi przemysłu i usług, to wtedy można by mieć nadzieję na znaczne przyśpieszenie wzrostu gospodarczego. Jednak w obecnej sytuacji w wielu krajach strefy euro brak jest tego rodzaju bodźców, które mogłyby w stosunkowo szybkim czasie doprowadzić do przyspieszenia ekspansji gospodarczej. W przypadku bowiem gospodarek, które wychodzą z recesji obserwuje się znaczny wzrost popytu ze strony zarówno gospodarstw domowych jak i przedsiębiorstw, który z kolei prowadzi do zwiększenia wydatków na konsumpcję i inwestycje. W rezultacie takiego trendu wzrasta też zapotrzebowanie na siłę roboczą, a firmy, żeby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na różne towary i usługi zwiększają zatrudnienie. Nic takiego jednak nie można zaobserwować na przykład w Hiszpanii, gdzie stopa bezrobocia wynosi ponad 25%, a w przypadku ludzi młodych, do 25 roku życia, nawet 50%. Trudno więc liczyć, że gospodarstwa domowe w tym kraju zaczną w takiej sytuacji nagle kupować nowe samochody, domy i inne dobra trwałego użytku. Można raczej oczekiwać, że ograniczą swoje dotychczasowe zakupy i przejdą na „oszczędniejszy” model konsumpcji, aby jakoś przeczekać trudne czasy. Podobnie zachowują się gospodarstwa domowe we Włoszech, Grecji, Portugalii, a także – co może niektórych dziwić – w Niemczech, gdzie w odróżnieniu od krajów z Europy Południowej – utrzymuje się rekordowo niska stopa bezrobocia. A jednak także w Niemczech wydatki na konsumpcję i inwestycje są bardzo niskie.
Nie można więc zbytnio cieszyć się z tego, że kraje strefy euro powracają stopniowo, bardzo powoli na ścieżkę wzrostu gospodarczego, bo liczy się tu przede wszystkim tempo tego wzrostu. Bez znacznego przyśpieszenia wzrostu gospodarczego krajom tym nie uda się w najbliższych kilkunastu latach zmniejszyć swojego zadłużenia. Przykładowo we Włoszech dług publiczny równa się 130% PKB tego kraju. Aby zredukować to zadłużenie do poziomu 90% PKB Włochy powinny rozwijać się w ciągu najbliższych 20 lat w tempie 3% w skali rocznej. W rzeczywistości jednak średnie roczne tempo wzrostu gospodarczego we Włoszech wynosiło od 1999 roku tylko 0,5% rocznie, podobnie jak w Portugali, która powinna – jakimś cudem – zwiększyć w ciągu najbliższych 20 lat tempo wzrostu gospodarczego do 6% w skali rocznej, aby doprowadzić do zmniejszenia swojego zadłużenia do poziomu 90% PKB. W przypadku tego ostatniego kraju osiągnięcie i utrzymanie w ciągu 20 lat tak wysokiego, jak na realia europejskie, tempa wzrostu gospodarczego wydaje się mało prawdopodobne, a raczej niemożliwe. Trudno więc uwierzyć w zapewnienia co bardziej optymistyczne nastawionych ekonomistów i polityków, mówiące o tym, że kraje strefy euro już sobie poradziły z kryzysem gospodarczym i w najbliższej przyszłości „wyjdą na prostą”. Niewielkie bowiem ożywienie gospodarcze i tempo wzrostu PKB w pierwszej połowie 2013 roku na poziomie około 0,7% jest oczywiście lepsze niż przedłużająca się recesja i dalszy spadek dochodu narodowego. Należy jednak być realistą i zdawać sobie sprawę, że taki niewielki wzrost PKB nie daje szansy rozwiązania w najbliższej przyszłości problemu zadłużenia ani też nie przyczyni się do rozwiązania wielu innych problemów gospodarczo-społecznych najbardziej zadłużonych krajów strefy euro.