Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Telewizja Publiczna w praktyce

Paweł Pelc

Paweł Pelc

Radca prawny, Kancelaria Radcy Prawnego Pawła Pelca, wiceprezes Agencji Ratingu Społecznego

  • Opublikowano: 3 października 2013, 12:58

  • Powiększ tekst

Dość dawno nie oglądałem Wiadomości w TVP1, dziś wieczorem postanowiłem nadrobić te „zaległości” i sprawdzić jak tak zwana telewizja publiczna informuje swoich widzów o otaczającej ich rzeczywistości.

Była to lekcja bardzo pouczająca, spróbuję ją opisać z pamięci, wiec z góry przepraszam za wszelkie ewentualne niedokładności bądź przeoczenia. Pierwsze 9 minut, czyli około 1/3 całego programu zajął problem księży pedofilów przedstawiany w różnych odsłonach i komentowany przez byłego proboszcza w Jasienicy, który w dalszym ciągu nie stosuje się do polecenia swojego biskupa w sprawie wystąpień medialnych. Potem wiadomość o referendum w Warszawie, z której wynikało, że m.in. tak znany warszawiak jak Lech Wałęsa nie zamierza wziąć udziału w tym referendum. Prowadzącej wiadomości, która w ten sposób komentowała list przeciwników udziału w referendum, który podpisało 90 „Nazwisk” nie zastanowiło, że według powszechnej wiedzy były Prezydent i Przewodniczący NSZZ Solidarności znany jest z tego, że mieszka w Trójmieście, więc nie jest uprawniony do udziału w referendum w sprawie odwołania Prezydent m.st. Warszawy.  Widzowie zostali też poinformowani o liście podpisanym przez 20 innych „Nazwisk” zachęcających warszawiaków do udziału w tymże referendum oraz o stanowisku jednej z posłanek PiS zniechęcającym do udziału w nim, a całą wiadomość otwierał aktor Daniel Olbrychski z koniem tłumaczący, że trzeba być „nie spełna  rozumu”, by odwoływać Panią Prezydent Warszawy. Zresztą tą wiadomością TVP dopisała doskonałą puentę do opisanej przeze mnie przedwczoraj decyzji Polskiego Radia o odmowie publikacji spotów zachęcających do udziału w referendum ze względu na jego „lokalny charakter”. Potem jeszcze dwie wiadomości – jedna o zamknięciu urzędów w USA z powodu sporu o warunki podwyższenia limitu zadłużenia rządowego (o ile nic mi nie umknęło była to jedyna informacja z zagranicy) i druga o lekarzu podejrzewanym o popełnienie błędu lekarskiego i jego staraniach o pracę w innej placówce służby zdrowia. A na zakończenie felieton w założeniu satyryczny – o przygotowywanej operze opowiadającej o losach pewnej posłanki, która wcześniej była mężczyzną, w pracach nad którą uczestniczy dziennikarz pewnej gazety reprezentującej „salon”.

Co zostaje w głowie widzowi po takiej audycji „informacyjnej” – że księża to pedofile, a Kościół sobie nie radzi z tym problemem, że referendum o odwołanie Prezydent Warszawy to zły pomysł i nie warto iść głosowa, że lekarze kręcą i dbają o swój interes, a kongresmeni i senatorzy w USA to dopiero są sprytni – bo mają wynagrodzenia wypłacane ze specjalnej puli i ich pensji zamknięcie urzędów bezpośrednio nie dotyka. Ostatni materiał był dość niesmaczny, ale może po prostu chodzi o oswajanie widzów z postępowymi prądami ideowymi, gdyby władza chciała znowu się zająć modernizacją obyczajową Polski?



Czy będzie wiedział coś więcej o Polsce i świecie? Czy program dostarczy mu informacji, pozwalających na lepsze rozumienie otaczającej go rzeczywistości? Obawiam się, że nie. Dzisiejsze wydanie Wiadomości w TVP1 było bowiem świetnym przykładem tego, że autorom programu wcale nie chodzi o wiadomości i informacje, istotne są tylko emocje i sterowanie nimi. Tylko czy rzeczywiście telewizja publiczna ma prawo wykorzystywać pieniądze z płaconego przez obywateli abonamentu (jest to wszak przymusowa danina publiczna ściągana od wszystkich posiadaczy odbiorników telewizyjnych) na sterowanie emocjami zamiast informowania i to w programie dla niepoznaki nadal nazywanym  „Wiadomości”?



Oczywiście wiele już atramentu zużyto na tego typu rozważania, zatem piszę tylko po to, byśmy nie zapomnieli jak działa tzw. telewizja publiczna i w czyim interesie.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych