Chiny - dzietność, Niemcy - imigracja, Polska - OFE
Polska w prowadzeniu polityki antyrodzinnej wykazała się większą skutecznością niż Chiny w egzekwowani polityki 1 dziecka. Tylko dlaczego Chiny teraz się z niej wycofują a my nie?
Dzisiejsze pierwszoplanowe informacje z Chin na stronach Wall Street Journal i Financial Times’a koncentrują się na właśnie upublicznionym tajnym czterodniowym posiedzeniu trzeciego plenum Komunistycznej Partii Chin które zakończyło się we wtorek. Jak podaje zarówno Jamil Anderlini w artykule „China to ease ‘one-child’ policy as part of sweeping reforms” jak i Carlos Tejada w artykule „China to Ease One-Child Policy” kluczową decyzją podjętą przez to gremium było odejście od polityki jednego dziecka. Przy czym jak podaje Tejada w WSJ przyczyną było dążenie do przywrócenia konkurencyjności gospodarce oraz ograniczenie problemów społecznych na przyszłość: “it risks eroding China's competitive advantage, draining its labor pool of future workers as the population ages and puts a greater strain on China's emerging social safety net.”
Również w tym samym czasie w Polsce obradował Komitet Stały Rady Ministrów który zajmował się również analogicznym problemem, tylko od drugiej strony. Nie o tym jak wzmocnić politykę prorodzinną, lecz jak przeciwdziałać już występującym objawom jej braku. Przy czym propozycje nie polegały na tym jak wzmocnić zabezpieczenie emerytalne tylko jak dokonać „skoku na OFE” po to aby chwilowo móc się bardziej zadłużyć nie myśląc o tym kto w przyszłości te środki spłaci.
Również w Niemczech problem zapaści demograficznej jest kluczowy w negocjacjach koalicyjnych. W artykule Financial Times’a “German opposition lays out terms for coalition negotiations with Merkel” Quentin Peel uważając, że porozumienie jest w znacznym stopniu dogadane, w sytuacji kiedy SPD nie podnosi głównego postulatu swojego elektoratu jakim jest wyższa skala podatkowa dla najbogatszych, lecz ogranicza się do minimalnej płacy w wysokości €8,50 za godzinę pracy i podwójnym obywatelstwie dla imigrantów. Ten ostatni postulat jest blokowany przez CDU/CSU mimo iż aż 15 mln mieszkańców Niemiec ma nieniemieckie pochodzenie i należy się liczyć że w celu zmniejszenia konsekwencji starzenia się społeczeństwa i zapobieżenia migracji miejsc pracy za granicę, ta wielkość w najbliższym dziesięcioleciu się znacząco zwiększy. Niemniej Niemcy o ile zdają sobie sprawę z konieczności sprowadzenia kolejnych milionów imigrantów, gdyż wprowadzona kosztowna polityka prorodzinna była zaimplementowana zbyt późno, to koncentrują się na procesie ich asymilacji, mimo że idee UE powinny zabezpieczać zachowanie integralności tych osób. W efekcie okazuje się że o ile w Niemczech 36 parlamentarzystów ma korzenie imigracyjne, w tym 11 tureckie to prowadzona polityka jest na tyle skuteczna, że są w stanie zakomodować się w partiach niemieckich, podczas gdy w Polsce uważa się że Niemcy muszą i to bez wzajemności mieć szczególne prawa. Ten proces jest nawet tak cudacznie prezentowany przez reprezentantów imigrantów, jak w przypadku Cemile Giousouf która w artykule Jeevan Vasagar’a „CDU’s first Muslim MP marks shift in German voting” zawartym w Financial Times’ie tłumaczy że mimo tureckiego pochodzenia, mając również obywatelstwo greckie, i nie mogąc mieć tureckiego, a będąc jednocześnie muzułmanką o tym że chrześcijaństwo w nazwie jej partii oznacza wagę religii dla jej członków – „The party represents the interests of people to whom religion is important. With my Muslim background, I can find a home in the CDU.” Przy czym co istotne ona również zgadza się z kolegami z partii że kluczowe znaczenie ma działanie państwa na rzecz zwiększenia dzietności w rodzinach: „Ms Giousouf is keen to […] raise the low birth rate”. Sukces germanizacyjny ukazuje również sondaż DTJOnline w którym aż 31% osób pochodzenia tureckiego popiera CDU mimo iż ono w swej polityce jest nie tylko przeciwne podwójnemu obywatelstwu, ale również przyjęciu Turcji do struktur UE i to na gruncie bycia zbyt dużym krajem – „Her party opposes Turkish membership of the EU on the grounds that the country’s size and economic structure would place too great a strain on Europe, and has campaigned against reform of Germany’s stringent approach to dual citizenship.”
O ile konsekwencje ekonomiczne procesu starzenia się społeczeństw są coraz częściej diagnozowane to okazuje się że jest najszybciej odkrywane przez tych którzy mogą na tym zarobić. My Polacy tego procesu nie zauważamy. Gdyż nie oglądamy filmów Boollywoodu w którym młodzi grają młodych, lecz podążając za reklamą i dystrybutorami, roztkliwiamy się nad historiami wykreowanymi w Hollywood w którym trzydziestoletnie, a nawet czterdziestoletnie gwiazdy odgrywają perypetie młodych, przy tonujących tą maskaradę działaniach photoshopa. W tym samym czasie inwestorzy widząc perspektywy wzrostu zachorowalności starzejącego się pokolenia w pogoni za zyskiem wietrzą w tym interes dla siebie. I tak jak wynika z analizy Financial Times’a „Profits boost needed for Wall Street’s equities run” autorstwa Michaela Mackenzie ze wszystkich sektorów to akcje spółek usług medycznych w indeksie S&P wzrosły najbardziej w 2013 r., bo o 28,7%.
Na naszych oczach widzimy przemiany przemysłu, reklamy oraz działań politycznych na świecie związanych z próbą zdiagnozowania konsekwencji starzenia się społeczeństw. O ile biznes stara się wyciągnąć z występującego procesu praktyczne wnioski, Niemcy i Chiny przeciwdziałać negatywnym skutkom to my Polacy stoimy jak zahipnozowani nie zauważając nawet że Chiny prowadząc przez ponad 30 lat politykę jednego dziecka miały większą liczbę dzieci w rodzinach niż Polska która formalnie prowadzi politykę prorodzinną.