Opinie

Klucz francuski / autor: Pizabay
Klucz francuski / autor: Pizabay

Les Misérables Riches, czyli francuska miłość do zagranicznych inwestycji

Maksymilian Wysocki

Maksymilian Wysocki

Dziennikarz, publicysta, ekspert w dziedzinie wizerunku i marketingu internetowego, redaktor zarządzający portalu wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 18 stycznia 2021, 20:00

    Aktualizacja: 18 stycznia 2021, 23:01

  • 1
  • Powiększ tekst

Gdyby tak się zorganizować i przerzucić naszą nieszczęsną opozycję teraz do Francji, to zrobiliby tam taką rozpierduchę, że jak to się mówi: #JaCięNieMogę. Oczywiście, zapewne tylko w teorii. Bo przecież to nacjonalizm w czystej postaci! To wstecznictwo! Ba! Faszyzm gospodarczy! A jednak, aprobata wydaje się powszechna. Po raz kolejny okazuje się, że i owszem, kapitał nie ma narodowości, chyba że sprawa dotyczy Niemiec, albo Francji. Wtedy możemy zaobserwować prawdziwe oblicze miłości - w tym przypadku Francuzów - do obcego kapitału

Nie dojdzie do przejęcia francuskiej sieci detalicznej Carrefour przez kanadyjską grupę Couche-Tard. Minister gospodarki Bruno Le Maire skutecznie zablokował negocjowane przejęcie.

Rząd Francji jasno i ostatecznie sprzeciwia się przejęciu sieci Carrefour przez kanadyjską grupę Couche-Tard__ - powiedział w piątek rano w telewizji BFM TV minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire. Takie stanowisko uzasadniał troską o bezpieczeństwo żywnościowe kraju.

CZYTAJ TEŻ: Francja „jasno i ostatecznie”! Przejęcie Carrefoura zablokowane

Zatrzymajmy się tu na chwilę. Od dawna poruszamy wątki patriotyzmu gospodarczego na portalu wGospodarce.pl, ponieważ od dawna – tak w zasadzie to w Polsce od 30 lat – trwa dominująca narracja, w której wszystko, co polskie, jest złe, zacofane, wsteczne, tylko zachodnie jest dobre i dobrze jest oddawać polską własność zwłaszcza w niemieckie ręce, bo Polak, to nie potrafi, Niemiec potrafi, u Niemca jest Ordnung! itd., a kapitał nie ma narodowości. Za takie podejście, które medialnie ogrywane jest jako „koncyliacyjne”, „dyplomatyczne” i „nowoczesne”, dawni premierzy dostają medale i stanowiska, wychodzą z kraju po angielsku, by potem dziękować po niemiecku.

Tymczasem, po raz kolejny okazuje się, że i owszem, kapitał nie ma narodowości, chyba że sprawa dotyczy Niemiec, albo Francji.

Ale idźmy dalej. Gdyby tak się zorganizować i przerzucić naszą nieszczęsną opozycję teraz do Francji, to zrobiliby tam teraz taką rozpierduchę, że jak to się mówi: #JaCięNieMogę. Bo przecież to nacjonalizm w czystej postaci! To wstecznictwo! Faszyzm gospodarczy!

Nie, Szanowni Państwo, to nic złego. To właśnie jest patriotyzm. I tak też do tego podchodzi francuska opozycja. Patriotyzm to coś ponad podziałami. To dbanie o wspólny interes kraju. I tylko w Polsce jest taka opozycja, która protestuje przeciwko interesowi gospodarczemu własnego kraju. Aprobata wydaje się w tym przypadku powszechna.

Tylko w Polsce lepiej jest, jeśli np. media należą do obcego kapitału. Nawet w Niemczech media należą do Niemców, a przy próbie przejęcia ich przez obcy kapitał podnosi się raban na cały kraj. Niby prawnie tam wszystko można, ale niech no tylko ktoś spróbuje. Tak było raz w przypadku „Berliner Zeitung”.

Anglicy nalecieli Berlin ponownie w 2005 roku

Tytuł ten był jedynym w ostatnich czasach zakupem niemieckiego dziennika przez obcego inwestora. Burza była niesamowita. Ostatecznie, po kilku latach, brytyjski fundusz inwestycyjny Mecom - nabywca „Berlinera” - wycofał się z Niemiec, a dziennik „Berliner Zeitung” trafił w ręce rodzinnego koncernu DuMont Schauberg. Mecon sprzedał także swoje udziały w dzienniku „Hamburger Morgenpost”.

Choć obcy kapitał nie ma w Niemczech żadnych ograniczeń, gazety codzienne pozostają bastionem niemieckich wydawców, a nawet klanów właścicieli, którzy tylko bardziej rynek koncentrują.

Patologie medialne w Niemczech? Poza oczywistą i wielokrotnie wspominaną lewicową narracją i cenzurą, jest pewna patologia systemowa, a jest nią fasadowość pluralizmu, czyli koncentracja publicystyczna w niemieckich mediach regionalnych. Tworzone są centralne redakcje, a w wielu tytułach zamieszczanie te same treści. To charakterystyczne dla grupy Funke czy w Grupy Madsacka, gdzie 15 dzienników utworzyło centralną redakcję RND (Redaktionsnetzwerk). Rezultat? Cięcie kosztów, w płytkiej nowomowie korporacyjnej tzw. Synergia, ale to iluzja prasy regionalnej, dość oczywista do odszyfrowania, ponieważ różne gazety w regionie publikują to samo, łącznie z komentarzami i opiniami.

Ale nieważne! Grunt, że to grunt niemiecki! Inaczej jest w „lub” czasopismach, radiu i telewizji, gdzie inwestorzy zagraniczni są i owszem, ale od dzienniki lokalne to świętość niemieckich mediów, której bronią jak niepodległości. Nawet jeśli sami potem wprowadzają tam pewne procesy, nawet przez Niemców oceniane jako patologie.

Francuski łącznik

To Niemcy i ich media. A Francuz? Francuz nawet francuskiego warzywniaka nie odda. Wiele razy podkreślałem, że Francję się kocha, Francuzów można nie lubić, ale patriotyzmu gospodarczego uczyć się od nich trzeba. Niechby tylko tam prezydent pojechał niemieckim samochodem - byłby skandal, a odpowiedzialnego za to decydenta zlinczowanoby publicznie, jeśli nie wcześniej ktoś by wyciągnął z muzeum gilotynę.

My, Polacy, oddaliśmy wszystko, co tylko się dało. Teraz warto pewne rzeczy odzyskać, zwłaszcza te strategicznie ważne. Może warto to dostrzec i dostrzegać to jak powinien wyglądać naprawdę patriotyzm gospodarczy. Bo na pewno nie wygląda on tak, jak stara się to wmówić Polakom opozycja w Polsce. Warto nam, Polakom, jednak serwować pewien klucz do tego, jak należy pojmować ten jakże naszej opozycji daleki patriotyzm gospodarczy. Akurat wyszło tak, że najnowszy przykład tego właściwego klucza, to klucz francuski.

Maksymilian Wysocki

CZYTAJ TEŻ: CD Projekt przejmie zagraniczny gigant?

CZYTAJ TEŻ: Powstaje polski „Netflix” - platforma VOD Festival Group

CZYTAJ TEŻ: Skiba: Pekao nie chce już przejmować

TEŻ

Powiązane tematy

Komentarze