Opinie

Prezydent Andrzej Duda (L), minister obrony Mariusz Błaszczak i prezydent Republiki Turcji Recep Tayyip Erdogan (P) w Turcji / autor: fot. PAP
Prezydent Andrzej Duda (L), minister obrony Mariusz Błaszczak i prezydent Republiki Turcji Recep Tayyip Erdogan (P) w Turcji / autor: fot. PAP

Ważne zbliżenie polsko-tureckie

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 26 maja 2021, 08:30

    Aktualizacja: 26 maja 2021, 09:21

  • Powiększ tekst

Znaczenie wizyty Prezydenta RP w Turcji i mocne ocieplenie relacji z tym państwem jest znacznie istotniejsze, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

Przypomnijmy - w tym tygodniu prezydent Andrzej Duda odwiedził Turcję. Nie była to tylko kurtuazyjna wizyta, a prezydent nie poświęcał jedynie czasu na pełne sympatii gesty wobec narodu tureckiego, jego historii i obecnych w niej, mocnych, polskich wątków. Nie - ta wizyta miała kluczowe znaczenie geopolityczne.

Ubito twarde interesy - Polska zakupi od Turcji drony za 270 mln dolarów (warto wspomnieć, że turecki przemysł zbrojeniowy od wielu lat reprezentuje najwyższą jakość), tureckie F-16 mają być obecne w naszym kraju, prezydenci obu państw wskazali też na jednolitą ocenę zagrożeń przed jakimi stoi świat.

To bardzo ważne deklaracje, zwłaszcza w obecnej, napiętej sytuacji.

Nie oszukujmy się, Polska wciąż największe zagrożenia widzi na wschodzie. Stosunki z Rosją są napięte, podobnie z Białousią. Sam wielokrotnie pisałem o tym, iż jeśli nie mamy zamiaru się z Rosją dogadać i ustawiamy ją jako oponenta, to powinniśmy - chcąc realnie zagwarantować sobie bezpieczeństwo - sięgać po sojusze bliższe geopolitycznie, niż odległy, zależny od kaprysu wyborcy, aliant amerykański.

Mówienie dziś „a nie mówiłem”, gdy administracja Bidena de facto podejmuje wyraźnie prorosyjskie działania… no w porządku, sprawia mi pewną przyjemność - ale jest to przyjemność gorzka.

Jak pisałem wielokrotnie - Rosja i Turcja mają rozbieżne interesy. To historyczna i geopolityczna sprzeczność na Morzu Czarnym, której nie da się pogodzić. Może dochodzić do chwilowych zbliżeń, tymczasowych sojuszy, momentów ociepleń, jednak w długim okresie utrzymanie takiego sojuszu jest po prostu niemożliwe. Silna Rosja to słaba Turcja, słaba Turcja to silna Rosja, obecnie zaś jesteśmy w momencie przełomu, kiedy okaże się, która z tych potęg zwiększy i utrzyma prymat.

Tym samym, jeśli Polska pozycjonuje Rosję jako nieprzyjaciela, cóż, naturalny jest sojusz z państwem, które ma z Federacją Rosyjską rozbieżne interesy.

Sojusznik amerykański, co wyraźnie widać, nie jest w tej materii partnerem wiarygodnym. Nie tylko zależy od kaprysu wyborcy ale kopernikańskie zmiany mogą zachodzić nawet w obrębie tej samej administracji (vide druga kadencja Obamy). To państwo raz będzie miało z Rosją interesy rozbieżne, innym razem tożsame - budowanie naszego bezpieczeństwa na tym sojuszu jest naiwnością. Z Turcją tego niebezpieczeństwa nie ma.

I nie, nie twierdzę, że Rosja jest naszym naturalnym wrogiem. Owszem, nasze państwa mają pewne historyczne zadry, rany, które co jakiś czas pęcznieją i krwawią. W obecnej sytuacji też nasze stosunki są napięte… nie znaczy to jednak, iż powinniśmy trwale zamykać się na perspektywę rozmowy. Owszem, to okno jest na razie zamknięte, ale gdyby się otworzyło faktu tego nie należy ignorować. Jesteśmy sąsiadami i nimi będziemy - to oznacza, iż ułożenie prawidłowych stosunków, w długim okresie, musi mieć miejsce.

Na obecną chwilę zacieśniamy stosunki z Turcją. Obyśmy potrafili zdyskontować to nowe otwarcie.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.