Wywiad gospodarczy

Maciej Małecki, wiceminister aktywów państwowych / autor: Fratria
Maciej Małecki, wiceminister aktywów państwowych / autor: Fratria

TYLKO U NAS

Minister Małecki: Sukces Orlenu będzie mieć wpływ na całą gospodarkę

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 1 marca 2023, 23:32

  • Powiększ tekst

Nie chodzi tylko o to, by PKN Orlen przetrwał, ale by – działając na konkurencyjnym rynku – wygrywał rywalizację z innymi firmami - mówi wiceminister Aktywów Państwowych, Maciej Małecki.

Agnieszka Łakoma: PKN Orlen opublikował wczoraj zaktualizowaną strategię na najbliższe 7 lat. Kluczową kwestią są gigantyczne inwestycje o wartości 320 mld zł, Czy to nie jest zbyt ambitny plan, biorąc pod uwagę specyficzną i mało przewidywalną sytuację rynkową?

Maciej Małecki: Nowa strategia PKN Orlen jest faktycznie bardzo ambitna, ale taka być powinna, jeśli weźmiemy pod uwagę wymagania, jakie stawia świat i Unia Europejska w zakresie polityki ochrony klimatu. By móc ją zrealizować w polskich warunkach, potrzebne są kosztowne i poważne inwestycje w sektorze energetyki. Jednym z kluczowych celów utworzenia koncernu multienergetycznego w zeszłym roku, gdy PKN Orlen przejął gdańską Grupę Lotos oraz PGNiG, było to, by nowy zintegrowany koncern mógł udźwignąć w znacznej części transformację energetyczną Polski. Szacowana na 320 mld zł kwota nakładów inwestycyjnych jest duża, ale tego wymagają nowe realia i wyzwania gospodarcze.

Ale nie brakuje opinii, że PKN Orlen nie musiał przejmować trzech firm, by dokonać transformacji. Czy sądzi Pan, że koncern nie przetrwałby bez fuzji?

Nie chodzi tylko o to, by PKN Orlen przetrwał, ale by – działając na konkurencyjnym rynku – wygrywał rywalizację z innymi firmami. PKN Orlen działa przecież na wielu rynkach, jego produkty już przed sfinalizowaniem fuzji były dostępne w ponad 100 krajach na świecie. Koncern jest największą firmą w naszej części Europy, a choć za fuzją z PGNiG i Lotosem przemawia wiele argumentów, to wiem, że jej przeciwników, zwłaszcza tych z opozycji, na pewno i tak nie przekonają. To oczywiste, że na konkurencyjnym rynku wygrywają tylko ci, którzy mogą rozwijać swoją działalność i ją udoskonalać, dostosowując się zarówno do aktualnych jak i przyszłych potrzeb. Ten, kto nie inwestuje w nowe technologie, wypada z rynku. Dzięki połączeniu firm wiemy, że jeden silny koncern nie tylko nie wypadnie z rynku, ale będzie skutecznie konkurować z innymi. Trzymam kciuki za Orlen i plany inwestycyjne, bo sukces będzie mieć wpływ na całą gospodarkę.

Gdy padają takie wielkie liczby – jak w przypadku inwestycji Orlenu, to część Polaków zadaje sobie pytanie, co z tego będą mieli. Jak Pan na nie odpowie?

PKN Orlen jako silny koncern multienergetyczny stabilizuje sytuację gospodarczą w Polsce i wspiera polskie firmy. Stabilizuje też sytuację na rynku paliw i gazu. Już mamy pierwsze efekty fuzji w postaci obniżenia cen gazu dla biznesu. Od 15 marca br. Orlen obniży ceny gazu o ponad 50 procent. To obniżenie do 353 zł za MWh. Cena będzie obowiązywała do końca kwietnia br. i obejmie 130 tys. użytkowników tj. piekarni, cukierni oraz małych przedsiębiorstw. Dawny PGNiG samotnie nie udźwignąłby tego. Przypominam, że na polskich stacjach benzynowych mamy jedne z najniższych cen w UE. Gdyby nie Orlen paliwo skoczyłoby na poziom cen z sąsiednich krajów. Zabezpieczamy też przyszłość, bo inwestycje w rozwój rafinerii, petrochemii, w odnawialne źródła energii będą wpływać nie tylko na samą firmę ale i na wiele obszarów polskiej gospodarki. Jeśli przyjmiemy założenie, że na każdym etapie i w każdym segmencie działalności koncern będzie osiągał lepsze wyniki i także w nowych dziedzinach, jak choćby właśnie OZE czy małe modułowe reaktory, stworzone zostaną nowe miejsca pracy dla specjalistów, inżynierów, naukowców, to korzyści są oczywiste. Chcemy, żeby jak najwięcej zysków z zastosowania nowych technologii w naszym kraju zostawało.

Rosja podjęła kilka dni temu decyzję o wstrzymaniu dostaw ropy do Polski rurociągiem „Przyjaźń”. Tym samym PKN Orlen definitywnie przestał ją importować. To nie jest zaskoczenie. Ale czy i jakie będzie mieć konsekwencje?

Przede wszystkim nie mamy powodów do obaw. Dzięki konsekwentnej polityce rządu i działaniom, które w kierunku dywersyfikacji prowadził z determinacją w ostatnich latach PKN Orlen jesteśmy jako kraj wolni od ropy rosyjskiej. Ani ropy dla polskich rafinerii ani tym bardziej paliwa w kraju nie zabraknie. Ropę sprowadzamy drogą morską przez Naftoport, którego możliwości przeładunku są większe, niż nasze potrzeby. Sytuacja rafinerii w Schwedt pokazuje, że droga jaką wybrała Polska okazała się lepsza i bardziej perspektywiczna niż energetyczne interesy z Władimirem Putinem, jakie robiły niemieckie władze.Nasz Orlen ma zapewnione źródła zaopatrzenia inne niż Rosja. Tylko z Saudi Aramco, może sprowadzać nawet 20 mln ton surowca. PKN Orlen ostatnio sprowadzał z Rosji ilości surowca pokrywające około 10 procent zapotrzebowania i tylko dlatego, że nie było sankcji unijnych. Gdyby firma zerwała ostatni kontrakt z rosyjskim dostawcą, naraziłaby się na olbrzymie kary finansowe. Tego by pewnie chcieli politycy opozycji, którzy uprawiają w ostatnich dniach różnego rodzaju happeningi. Od początku agresji Rosji na Ukrainę polski rząd domagał się embarga na dostawy rosyjskiej ropy i gazu. Nie przypominam sobie, aby politycy opozycji, a zwłaszcza Platformy Obywatelskiej nas w tym wspierali. Gdyby przywódcy innych krajów odpowiednio wcześniej zareagowali na nasze apele, można było wcześniej ograniczyć przychody Kremla z eksportu surowców.

Jak Pan skomentuje opinie, że PKN Orlen jednak korzystał na imporcie rosyjskiej ropy, osiągając wysokie zyski, zamiast od razu zrezygnować ze sprowadzania tego surowca?

Takich argumentów używają ci politycy, którzy próbują zmyć z siebie rosyjską farbę. Politycy opozycji gdy rządzili współpracowali z Rosją. To po rządzie PO-PSL odziedziczyliśmy prawie 100 procent rosyjskiej ropy w naszych rafineriach. Donald Tusk zapowiadał współpracę z Rosją „taką, jaka ona jest”. I „układał” się z Putinem spacerując po sopockim milo. A przecież Putin już wtedy był zbrodniarzem, który na rękach miał krew Czeczenów i Gruzinów. Nie było też wielkich protestów z ich strony, gdy Rosja zaanektowała Krym. Podkreślam, że w 2015 roku do polskich rafinerii płynęła niemal wyłącznie ropa rosyjska i jednym z priorytetów naszego rządu była zmiana tej sytuacji. I udało się, ale nie dlatego że wybuchła wojna i w ostatnich dniach Moskwa zdecydowała, że nie będzie słać nam ropy. Udało się dlatego, że przez ostatnie lata konsekwentnie prowadziliśmy politykę dywersyfikacji i uniezależnienia. Politycy opozycji używają mocnych słów i wielkich haseł tu – w Warszawie a nie w Brukseli i Strasburgu, gdzie rządzą i gdzie są dyskutowane sankcje wobec Rosji. Gdy polski rząd domagał się nałożenia sankcji na Rosję, to politycy opozycji zamiast w tym pomóc, domagali się sankcji ale na Polskę.

Rozmawiała Agnieszka Łakoma

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.