Podwyżka w marcu o 50pb?
Wtorkowa sesja na GPW przez większość czasu przebiegała spokojnie
Rozstrzygająca okazała się ostatnia godzina notowań, która zbiegła się w czasie z wystąpieniem J. Powella przed senacką komisją bankową. Odebrane w sposób jastrzębi słowa szefa Fed dały rynkom na całym świecie powody do przeceny. Presji rynków bazowych uległ również nasz indeks blue chipów, który ostatecznie zamknął sesję nieco ponad 1% niżej. Stosunkowo dużą odpornością wykazała się jednak druga i trzecia linia spółek – mWIG40 zyskał 0,5%, z kolei sWIG80 0,2%.
Podczas wspomnianego wystąpienia prezesa amerykańskiej Rezerwy Federalnej mogliśmy usłyszeć, że Fed będzie gotowy na przyspieszenie tempa podwyżek w sytuacji, gdyby całokształt napływających danych makro wskazywał na taką konieczność. O ile nie powinno dziwić podejście polegające na tym, że w odpowiedzi na dobre dane docelowy poziom stóp procentowych mógłby znaleźć się wyżej, o tyle przyspieszenie tempa podwyżek w tej fazie cyklu byłoby dla nas dużym zaskoczeniem. Wbrew wycenom rynkowym, które obecnie zakładają z ok. 70-proc. prawdopodobieństwem dokonanie na marcowym posiedzeniu podwyżki o 50pb, naszym scenariuszem bazowym pozostaje utrzymanie tempa na poziomie 25pb. Zakładamy, że trend dezinflacji w amerykańskiej gospodarce nie jest zagrożony i już pod koniec II kwartału inflacja CPI znajdzie się w okolicach 4% r/r. Należy zwrócić uwagę, że w tym czasie główna stopa Fed znajdzie się już na poziomie przekraczającym 5%, co samo w sobie jest dość restrykcyjną formą prowadzenia polityki monetarnej.
Styczniowe dane makro z USA (szczególnie te dotyczące rynku pracy) były obarczone sporymi zaburzeniami. O problemach z ich interpretacją wypowiadali się nawet w ubiegłym tygodniu członkowie FOMC w osobie R. Bostica czy Ch. Wallera. Uważamy, że kształtowanie oczekiwań dotyczących dalszej polityki monetarnej Fed na podstawie tych danych jest obarczone dużym ryzykiem błędu. Wiele zapewne wyjaśnią piątkowe dane, które powinny znacznie lepiej oddawać rzeczywisty stan rynku pracy w USA. W tym kontekście bardzo prawdopodobny jest scenariusz powrotu wzrostu zatrudnienia do okolic 200 tys. oraz braku negatywnej niespodzianki na poziomie wynagrodzeń (wzrost zatrudnienia następuje na niskopłatnych stanowiskach w sektorze hotelarstwa i gastronomii, a likwidowane są wysokopłatne miejsca pracy np. w sektorze finansowym i technologicznym).
Słowa J. Powella doprowadziły wczoraj do przeceny indeksu S&P500 o 1,5%. Na rynku długu byliśmy z kolei świadkami wzrostu rentowności amerykańskich obligacji 2-letnich powyżej 5% po raz pierwszy od 2007 r. To siłą rzeczy przełożyło się na wyraźne umocnienie dolara i przecenę surowców. Tymczasem po trudnej sesji w USA indeks Hang Seng stracił 2,3%. W momencie pisania komentarza kontrakty na najważniejsze indeksy europejskie sugerują lekko ujemne otwarcie. Biorąc pod uwagę fakt, że rynki europejskie pod koniec wczorajszych notowań zdążyły zdyskontować wystąpienie szefa Fed, nie jest przesądzone, że dzisiejsza sesja na Starym Kontynencie będzie miała wyłącznie negatywny wydźwięk. Dziś w centrum uwagi znajdzie się druga runda przesłuchania J. Powella – tym razem przed Komisją ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów. Na naszym krajowym podwórku czeka nas z kolei decyzja RPP w sprawie stóp procentowych oraz publikacja w komunikacie głównych wyników nowej projekcji NBP dla PKB i inflacji.
Patryk Pyka Analityk Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion