ECB i Ukraina – to słowa klucze
Obraz rynku po zastanawiającym ruchu z piątkowego popołudnia, kiedy to mimo relatywnie dobrych danych z rynku pracy, dolar się osłabił względem głównych walut, jest nieco zastanawiający.
Rynek zwrócił wprawdzie uwagę na fakt, że spadek stopy bezrobocia do poziomu 6,3 proc. w kwietniu może być efektem wypadnięcia części osób ze statystyk, ale trudno jednoznacznie podważyć bardzo dobre odczyty NFP, które wskazały przecież na wzrost aż o 288 tys. Tym samym FED nie może się do tego nie odnieść – najbliższa, poważna okazja będzie w środę, kiedy to przed Kongresem będzie przemawiać Janet Yellen. Tylko, czy słowa o tym, że w gospodarce jest coraz lepiej, będą w stanie zmienić oczekiwania związane z wygaszaniem programu QE3 i pierwszą podwyżką stóp procentowych? Trudno to ocenić. Dlatego też większy wpływ na rynek w najbliższym czasie mogą mieć dwie kwestie – czwartkowe posiedzenie ECB, oraz wydarzenia na Ukrainie.
Co ciekawe, mają one ze sobą wiele wspólnego. Zwłaszcza, że po ostatnich wydarzeniach na wschodzie i południu tego kraju, zaczyna rosnąć prawdopodobieństwo nałożenia ostrych, sektorowych sankcji na Rosję w najbliższych tygodniach. A to już odbiłoby się negatywnie na europejskiej gospodarce i zwiększałoby prawdopodobieństwo wprowadzenia niestandardowych działań przez ECB w czerwcu. Zwłaszcza, że najnowsze projekcje Banku raczej pokażą niebezpieczeństwa dla utrwalenia się zbyt niskiej inflacji w dłuższym czasie. Alternatywą dla nieco kontrowersyjnego programu QE, czy też ujemnej stopy od depozytów, może być rezygnacja ze sterylizacji programu SMP, której efektem byłaby szybka przecena euro. Tymczasem wspólna waluta znów jest na poziomach, które zachęcają do podejmowana różnych form słownych interwencji…
Wydarzenia na Ukrainie niewątpliwie mają większy wpływ na jena, który rozpoczął tydzień od umocnienia. Nastroje podgrzała wypowiedź p.o. ukraińskiego prezydenta, który stwierdził, że jego kraj jest już w stanie wojny z Rosją i wyraził duże obawy przed eskalacją konfliktu w najbliższych dniach. Widać wyraźnie, że celem Moskwy jest pełna destabilizacja sytuacji przed zaplanowanymi na 25 maja wyborami prezydenckimi. W tym celu nie używa się jednak wojska, a „korzysta z usług” separatystów. To jednak może doprowadzić do nałożenia ostrych sankcji sektorowych na Rosję jeszcze w tym miesiącu i rynki, mogą ten fakt zawczasu dyskontować.
Na dziennym wykresie USD/JPY sytuacja była bardzo dobra w piątek po godz. 14:30, kiedy to naruszony został opór na 102,70. W ciągu kolejnych 2-3 godzin wszystko odwróciło się o 180 stopni, a dzisiejszy spadek w okolice 101,90 każe się poważnie zastanowić nad prawdopodobieństwem wykształcenia się wyraźniejszego ruchu wzrostowego w najbliższych tygodniach. Rejon 101,90 to jednocześnie blisko 11-miesięczna linia trendu wzrostowego. Jej naruszenie będzie oznaczać wejście w stabilizację ograniczoną od dołu strefą 101,20-50, a od góry rejonem 102,70-103,00.
Z kolei na wykresie EUR/USD widać od piątkowego wieczora wąską konsolidację wokół 1,3875. Im bardziej będzie się ona przedłużać, tym większe będzie prawdopodobieństwo ponownego zejścia w dół. W piątkowym raporcie zwróciłem uwagę, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem do środy, może być szeroka konsolidacja pomiędzy 1,38, a 1,39. Zaplanowane na środę wystąpienie szefowej FED będzie ważne, ale kluczem dla dalszego kierunku notowań EUR/USD będzie dopiero czwartkowa decyzja, oraz konferencja prasowa szefa ECB. Mario Draghi dobrze wie, że nic nie robiąc i nic nie deklarując, może doprowadzić do zwyżki EUR/USD w okolice 1,40, a zatem utrwalać niekorzystną sytuację zarówno z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki, ale i też – co jest teraz o wiele ważniejsze – warunkować utrzymywanie się zbyt niskiej inflacji, na co ma też wpływ zbyt silna lokalna waluta.