80 proc. kasjerów nie chce słyszeć o pracy w niedziele!
Posłowie Polski 2050 i ich akolici na siłę chcą zrobić dobrze (w ich mniemaniu) pracownikom sklepów, którzy będą mogliby zarobić więcej niż obecnie, gdyby ich placówki pracowały w dwie niedziele miesięcznie. Problem w tym, że takie rozwiązanie dopuszcza jedynie 19 proc. zainteresowanych.
Z sondażu przeprowadzonego przez agencję employer brandingową MJCC wynika, że im starszy pracownik, tym bardziej negatywne jest jego nastawienie do pracy w niedziele. W grupie osób w wieku 18-29 lat odsetek malkontentów wynosi „tylko” 69 proc., ale wśród osób powyżej 40. roku życia poparcie dla niedziel bez handlu wyraża aż 88 proc. ankietowanych.
Większe miasto, więcej chętnych
Chęć do pracy w niedziele zależy też od wielkości miejsca zamieszkania badanego. W tym przypadku im mniejsza miejscowość, tym pokaźniejsze poparcie dla niedziel niehandlowych. Wśród mieszkańców wsi odsetek przeciwników handlu w niedziele wynosi 86 proc., z kolei wśród mieszkańców największych miast (powyżej 500 tys. mieszkańców) – 74 proc. Adrian Juchimiuk, partner w MJCC wskazuje, że dla osób młodszych, często bez życiowych zobowiązań, praca w niedzielę stwarza dodatkowe możliwości zarobku, który mogą przeznaczyć na przyjemności lub pokrycie kosztów utrzymania w dużym mieście.
Inicjatywa posłów Polski 2050
Temat niedziel handlowych wrócił do Sejmu za sprawą projektu posłów Polski 2050. Projektodawcy proponują przywrócenie możliwość handlu w pierwszą i trzecią niedzielę miesiąca. Projekt krytykują w zasadzie wszyscy reprezentanci branży handlowej. Zmian nie chcą i duzi, i mali. Zdecydowanie przeciwni są im również konsumenci i oczywiście pracownicy sklepów. Absurd nowych regulacji podkreślają także wszystkie stowarzyszenia i organizacje związkowe reprezentatywne dla sektora handlu.
Akceptowalna społecznie norma
Ograniczenia handlu w niedzielę od dawna obowiązują w większości krajów „starej” Unii i są tam traktowane jako akceptowana społecznie norma. W podobny sposób zmieniły się nawyki konsumenckie Polaków. Przyzwyczaili się oni do obecnego systemu i go cenią. Badania opinii publicznej dowodzą, że zdecydowana większość respondentów opowiada się za utrzymaniem obecnych przepisów. W związku z tym klienci nie wrócą już do robienia w niedziele zakupów o takim wolumenie, jak sprzed wejścia w życie ograniczeń.
Ten sam przychód, wyższe koszty
Firmy handlowe po wprowadzeniu niedziel handlowych będą mieć w zasadzie ten sam przychód co przy sześciodniowym tygodniu pracy, natomiast zwiększą się ich koszty, spadnie rentowność, a co za tym idzie – także wpływy do budżetu. Bardzo wysoka konkurencja w handlu spowoduje, że sklepy wielkopowierzchniowe będą się otwierać, nawet jeśli to będzie nieopłacalne, po to, aby nie dawać konkurencji zwiększonych przychodów (nie mylić z dochodem).
Zmiany wytną w pień małe, rodzinne sklepy
Niebagatelne znaczenie ma też fakt, że ograniczenie handlu w niedzielę pozwala na otwieranie tych sklepów, gdzie za ladą stoi właściciel lub jego rodzina. Daje to możliwość przetrwania na rynku małych sklepów osiedlowych i wiejskich. Kontynuacja ich działania jest ważna dla właścicieli, ponieważ utrzymują w ten sposób siebie i swoją rodzinę, ale też dla osób starszych, nie mających możliwości dojazdu do centrów handlowych, oraz dla tych, którzy cenią sobie zakupy blisko domu. Paradoksalnie, to właśnie byt tych najmniejszych sklepów byłby zagrożony, gdyby posłowie przychylili się do propozycji Polski 2050. Póki co projekt został przepchnięty do prac w komisjach zaledwie kilkoma głosami.
Grzegorz Szafraniec
»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:
Wielkie zero zamiast 6 bilionów złotych. Kanclerz Niemiec w Polsce
„…a zamiast do Rzeszowa szprycha CPK będzie do Berlina”