Prawica nie porządzi we Francji, euro zyskuje
Wyniki drugiej tury wyborów parlamentarnych we Francji zaskoczyły wielu obserwatorów, ale przynajmniej na poniedziałkowym otwarciu dołożyły cegiełkę do budowanego optymizmu inwestorów. Nastroje poprawiły się już w piątek po mieszanych danych amerykańskiego Departamentu Pracy, które jednak według rynkowej narracji przybliżają wrześniową obniżkę stóp za oceanem. Niebagatelne znaczenie dla nastrojów będzie miał zaczynający się w tym tygodniu sezon wynikowy spółek z Wall Street.
Wyborcze uspokojenie, powyborcza niepewność?
Francuskie wybory parlamentarne, rozpisane naprędce przez prezydenta Emmanuela Macrona po porażce jego ugrupowania w elekcji do europarlamentu, wprowadziły sporo zamieszania na rynkach. Obawy związane były głównie z możliwością przejęcia władzy przez określane jako skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. Niepewność dotyczyła z jednej strony kierunku polityk nowego rządu (w tym stosunków z UE), a z drugiej możliwego paraliżu zarządzania państwem w związku z kohabitacją z prezydentem z innego obozu. Pierwsza tura była jeszcze zwycięska dla ZN, ale z powodu konstrukcji systemu wyborczego (jednomandatowe okręgi) jeszcze o niczym nie rozstrzygała, ponieważ większość mandatów pozostała do obsadzenia w drugiej turze. A ta okazała się porażką dla partii Marine Le Pen, która kończy wyścig dopiero na trzecim miejscu. Na pierwszym dotarł szeroki lewicowy Front Ludowy, a na drugim centrowy obóz Macrona. Zablokowanie ZN przed przejęciem władzy we Francji może przez chwilę wnosić pozytywny efekt na rynkach i dokładać do budowanego risk on.
W porannych godzinach dostrzeżemy to zarówno na giełdach (francuski CAC40 +0,65 proc.), jak i na walutach, gdzie EUR/USD próbuje wybić piątkowy szczyt przy 1,084 $. Jednak ten miesiąc miodowy może nie potrwać długo, jeśli do świadomości inwestorów przedostanie się nowe zagrożenie. Zbudowanie koalicji rządzącej w tak skonstruowanym parlamencie nie będzie wcale łatwe, a przy dużej reprezentacji ugrupowań lewicowych w nowym rządzie może oznaczać zwiększenie wydatków budżetowych. To niekoniecznie spodoba się inwestorom, którzy już z zaniepokojeniem spoglądają na deficyt budżetowy (5,5 proc. w 2023 r.) i dług publiczny (110 proc. w zeszłym roku).
USD w defensywie, PLN korzysta
Piątkowe dane amerykańskiego Departamentu Pracy za czerwiec miały być kluczowe w zeszłotygodniowym, handlowo krótszym za Atlantykiem tygodniu (4 lipca był Dzień Niepodległości). Na pierwszy rzut oka nie wyglądały one źle, wzrost zatrudnienia w sektorze pozarolniczym (+206 tys.) był wyższy od prognoz (191 tys.). Jednak im dalej w las, tym gorzej, ponieważ wyniki za poprzednie dwa miesiące zostały zrewidowane w dół aż o 111 tys. Płace rosną w niższym tempie (3,9 proc. rdr), a stopa bezrobocia zaskakująco poszła w górę do 4,1 proc.. Ostatecznie rynek zweryfikował te odczyty jako objaw spowolnienia na rynku pracy, co miałoby przybliżyć możliwość wrześniowego cięcia stóp za oceanem (aktualnie szansa na ten scenariusz szacowana jest na ok. 75 proc.). Spadkiem zareagowały rentowności obligacji, amerykańskie 10-latki spadły poniżej 4,3 proc., a 2-latki do 4,6 proc., czyli najniżej od przełomu marca i kwietnia. Wywołało to pozytywny efekt na Wall Street, a indeksy zamknęły się nowymi historycznymi rekordami. Równocześnie ucierpiał dolar, a kurs EUR/USD wyszedł powyżej 1,084 $, gdzie ostatnio był widziany prawie miesiąc temu. Okazało się to świetną informacją dla złotego, który w poniedziałek kontynuuje dobrą passę. Przed południem kurs euro coraz wyraźniej schodzi poniżej 4,28 zł (miesięczne minimum), kurs dolara wynosi 3,94 zł (również miesięczny dołek), a kurs franka zbliża się do psychologicznej granicy 4,40 zł.
Dzisiaj brak istotnych odczytów w kalendarzu makro, ale w tygodniu warto zwrócić uwagę na:
Wtorek: Początek zeznań szefa Fed w Kongresie Środa: Inflacja w Chinach, Zapasy ropy naftowej w USA Czwartek: Inflacja konsumencka w USA Piątek: Inflacja producencka w USA
Adam Fuchs, analityk walutowy InternetowyKantor.pl