Koniec Wielkiej Stopy w USA?
Powoli weekendy przestają być synonimem odpoczynku i oddechu. W ciągu ostatnich kilku dni powódź nawiedziła prawie całą środkową Europę, na Florydzie udaremniono kolejną próbę zamachu na Donalda Trumpa, a Chińczycy po raz kolejny pokazali niepokojące dane z gospodarki. Jednak dla inwestorów te wydarzenia zdają się tylko mało znaczącym echem, ponieważ siedzą coraz głębiej w „fedowskiej jaskini”. Ponownie oczekiwania obniżek stóp w USA lecą wyżej, niż odważyłby się jakikolwiek gołąb.
Wiele hałasu, ale liczą się stopy
Ostatni weekend z pewnością nie należał do spokojnych, ale tragiczne wydarzenia związane z powodziami w środkowej Europie nie mają szczególnego wpływu na nastroje wokół państw i gospodarek regionu. Podobnie trudno dostrzec oddziaływanie już drugiej próby zamachu na Donalda Trumpa, które może dołożyć ognia do już i tak niesamowicie rozgrzanej kampanii prezydenckiej. Wreszcie słabe dane z Chin tylko potwierdziły znane już problemy tamtejszego rynku (produkcja przemysłowa +4,5 proc., a sprzedaż detaliczna +2,1 proc. w ujęciu rocznym, oba poniżej ostatnich odczytów i prognoz), dlatego nie stanowiły mocnego impulsu. Ten nadszedł z zupełnie innej strony i bez zapowiedzi, z trudnymi do wskazania fundamentami. Otóż przez weekend rynek postanowił zagrać va banque i oczekuje środowego cięcia ze strony FOMC o 50 pb. Jeszcze tydzień temu kontrakty na stopy dawały 30 proc. szansy na taki ruch, a teraz jest już ona dwa razy wyższa, czyli ten scenariusz inwestorzy uznają za bazowy. Co więcej do końca roku ma to być aż 120 pb, a do następnego września niebagatelne 250 pb. W ten sposób w zaledwie 12 miesięcy od początku cyklu obniżek koszt pieniądza miałby być o połowę niższy. Trudno znaleźć powody dla tak agresywnego podejścia inwestorów do działań Komitetu Otwartego Rynku. Nie byłby to jednak pierwszy raz, kiedy próbują oni swoim podejściem wywierać presję na decydentów. Do tej pory bez sukcesu.
Pułapka na byki?
Niemniej zmiana oczekiwań co do skali obniżki za oceanem ma swoje wyraźne konsekwencje na rynkach. Kurs EUR/USD wystrzelił na północ i jest już cent powyżej poziomu z poranka. Docierając do 1,112 $ próbuje trwale naruszyć górne ograniczenie obowiązującego od 3 tygodni trendu spadkowego. Jeżeli kierunek zostanie utrzymany, to jeszcze przed środowym wieczorem można spodziewać się ataku na tegoroczne szczyty przy 1,12 $. Jednak warto brać pod uwagę, że amerykańscy decydenci nie dowiozą aktualnych oczekiwań rynkowych. Związana z tym korekta może być głęboka, ponieważ rynki dostaną w tę środę zdecydowanie więcej, niż tylko wrześniową decyzję. Opublikowane zostaną też prognozy gospodarcze i, co jeszcze istotniejsze, tzw. dot-ploty, czyli obecne oczekiwania bankierów centralnych co do poziomu stóp w nadchodzących kwartałach. Wyraźny rozjazd scenariuszy monetarnych będzie doskonałą okazją do gwałtownych ruchów na wielu aktywach. Tym bardziej że np. na giełdach korekta spadkowa doskonale wpisywałaby się w historycznie słabą drugą połowę września.
PLN trzyma poziom
Scenariusz osłabienia USD na szerokim rynku to dobra informacja dla PLN, ale oprócz kursu dolara naruszającego 3,84 zł, polski złoty rozwija swoją kontrę dosyć spokojnie. EUR/PLN schodzi do 4,27 zł, CHF/PLN zaczyna zerkać na 4,54 zł, a GBP/PLN jest wciąż blisko 5,07 zł. Na korzyść funta działa oczekiwanie wobec braku ruchu na stopach ze strony BoE (posiedzenie w czwartek). Oprócz Anglików posiedzenia decyzyjne w tym tygodniu mają też banki centralne Norwegii, Turcji czy Chin, dlatego warto obserwować NOK, TRY, czy wreszcie CNY. Ostatecznie takie nagromadzenie wydarzeń, dorzucając do tego m.in. odczyty sprzedaży i produkcji z USA, ma ogromny potencjał wpływu na podwyższoną zmienność w nadchodzących dniach.
Adam Fuchs, analityk walutowy Walutomat.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje.