Szok. Niedowierzanie. Brexit. 15 potencjalnych skutków decyzji Brytyjczyków
Brytyjczycy ku zaskoczeniu wszystkich, w tym przede wszystkich rynków finansowych, opowiedzieli się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (UE). W reakcji na to funt do dolara potaniał o prawie 11 proc., japońska giełda spadła o 7 proc., szwajcarski frank podrożał o 6 proc. do 4,19 zł. I to nie koniec zamieszania na rynkach finansowych. Dziś tworzy się historia. Ruszyła lawina, która bardzo wiele może zmienić. Zarówno w europejskiej polityce, jak w i światowej gospodarce, i na rynkach finansowych.
W piątek inwestorzy obudzili się w nowej rynkowej rzeczywistości. Rzeczywistości BREXIT-u. Wszystko wskazuje na to, że Brytyjczycy opowiedzieli się za opuszczeniem Unii Europejskiej. W ten scenariusz jeszcze wczoraj nikt nie wierzył. Nie wierzyły sondażownie, bukmacherzy i rynki finansowe. Stało się jednak inaczej niż oni zakładali. Około 52 proc. Brytyjczyków opowiedziało się za BREXIT-em.
Oczywiście wyniki dzisiejszego referendum nie są wiążące, ale trudno oczekiwać, żeby tamtejszy parlament je zignorował. A to oznacza, że świat wkracza w nową erę. Tworzą się nowe porządki. Już to widać na rynkach finansowych. Tak jak można było tego oczekiwać, w reakcji na wyniki referendum, mocno tracą giełdy, drastycznie został przeceniony funt, mocno wyprzedawany jest złoty, osłabia się euro i tanieje m.in. ropa. Jednocześnie inwestorzy szukają tzw. bezpiecznych przystani. Drożeje więc złoto, szwajcarski frank i japoński jen.
O godzinie 07:16 notowania funta w relacji do dolara spadły aż do 1,3390 z 1,4993 dolara wczoraj na koniec dnia, przejściowo schodząc do 1,3217, co było najniższym kursem od ...31 lat. I to prawdopodobnie jeszcze nie koniec spadków. Funt może dalej tanieć. Zarówno dziś, jak i w kolejnych miesiącach. Najpierw w okolice 1,30, a później w kierunku 1,20 dolara. A być może jeszcze niżej. George Soros przed referendum wieszczył, że w przypadku BREXIT-u kurs GBP/USD spadnie poniżej 1,15.
Funt tanieje też w relacji do złotego. Rano trzeba było za niego zapłacić 5,4966 zł, podczas gdy jeszcze w czwartek na koniec dnia, gdy BREXIT wydawał się mało realny, kosztował on 5,6981 zł.
To jednak wyjątek. Złoty bardzo mocno traci na wartości do większości głównych walut. I tak euro drożeje o 16 gr i kosztuje 4,5025 zł, szwajcarski frank o 28 gr do 4,2255 zł, a dolar o 31 gr do 4,1143 zł. Ta reakcja nie jest zaskoczeniem. Już dawno było jasne, że polska waluta bardzo ucierpi, jeżeli Wielka Brytania wyjdzie z Unii. Wskazywała na to jej silna reakcja na wcześniejsze sondaże sugerujące wzrost zwolenników BREXIT-u. Można oczekiwać, że to jeszcze nie koniec wyprzedaży złotego. Oczywiście, za chwilę pojawią się słowne, a być może nawet faktyczne interwencje ze strony Narodowego Banku Polskiego (NBP) i rządu, ale przy tak dużej nerwowości na rynkach finansowych i słabości złotego (również wywołanej czynnikami o charakterze krajowym, czyli sytuacją polityczną, cięciem ratingu, obawami o budżet oraz o losy ustawy frankowej), takie działania nie mogą okazać się skuteczne.
Dziś mocno powinna też spaść, nie spisująca się przecież najlepiej, warszawska giełda. Wczoraj indeks WIG20 wzrósł o 1,7 proc. do 1853,7 pkt., rosnąc 5. kolejną sesję. W piątek już na "dzień dobry", może on spaść o 5 proc. Obserwowana od początku kwietnia duża słabość polskiego rynku akcji sprawia, że WIG20 bardzo szybko wróci do styczniowego dołka 1657,4 pkt. Ten poziom nie musi jednak zatrzymać spadków. Szacujemy, że dyskontowanie BREXIT-u ze wszystkimi jego krótko i długoterminowymi konsekwencjami sprowadzi WIG20 do 1480-1580 pkt.
Krótkoterminowa reakcja rynków finansowych na BREXIT nie ograniczy się tylko do dzisiejszego dnia. Owszem, po weekendzie może nastąpić pewne uspokojenie i być może nawet przyszły tydzień rozpocznie się na rynkach od odreagowania. Jednakże, konsekwencje wyjścia UK z Unii mogą być tak daleko idące, że ta krótkoterminowa reakcja w postaci ucieczki od ryzyka i szukania bezpiecznych inwestycji może trwać również w przyszłym tygodniu. Skutki długoterminowe zaś będą odczuwalne przez wiele miesięcy.
Potencjalne polityczne, rynkowe i inne skutki BREXIT-u:
dymisja premiera Davida Camerona i duże zamieszanie w brytyjskiej polityce;
wzrost poparcia dla Donalda Trumpa;
rozpad Wielkiej Brytanii;
Wielka Brytania straci najwyższy rating na poziomie AAA;
będą kolejne referenda ws. pozostania w Unii Europejskiej / Strefie Euro;
rosnące prawdopodobieństwo rozpadu/przedefiniowania roli Unii Europejskiej (Europa 2. prędkości);
wzrost poparcia dla prawicy (również tej skrajnej) w Europie;
nasili się kryzys imigracyjny w Europie;
silne wyhamowanie wzrostu gospodarczego (kryzys) w Europie;
hamowanie wzrostu gospodarczego w Europie i niepokój na rynkach finansowych mogą wywołać kryzys gospodarczy w Chinach;
Fed na wiele miesięcy odłoży podwyżki stóp procentowych w USA lub nawet może je ponownie obniżyć;
wzrost napięcia na rynkach finansowych spowoduje ucieczkę inwestorów z rynków wschodzących (mocno ucierpi złoty i polska giełda);
rząd Beaty Szydło nie zrealizuje obietnic wyborczych i już wkrótce zacznie mieć problemy z realizacją budżetu;
ze zdwojoną siłą wróci temat pomocy dla frankowiczów w Polsce (obecnie CHF/PLN jest najdroższy od 15 stycznia 2015), co wywoła obawy o kondycję sektora bankowego, ale też będzie ciążyć warszawskiej giełdzie i złotemu;
kurs GBP/USD jeszcze w tym roku może spaść do 1,15, EUR/USD do 1,00, EUR/CHF do 1,00, natomiast euro, dolar i szwajcarski frank mogą kosztować po 4,40-4,50 zł.
W przypadku tak dużej nerwowości na rynkach finansowych i potencjalnie daleko idących skutków gospodarczych i politycznych wczorajszego referendum w Wielkiej Brytanii, naturalne jest oczekiwanie na działania ze strony banków centralnych zmierzające do stabilizacji sytuacji. Nie jest wykluczone, że takie skoordynowane działania będą miały miejsce (np. od miesięcy mówi się, że Narodowy Bank Szwajcarii będzie interweniował w celu osłabienia franka, gdy kurs EUR/CHF spadnie poniżej 1,07). Tyle tylko, że to może pomóc jedynie na chwilę.
Gdyby BREXIT przydarzył się 8-10 lat temu to nie byłoby żadnego problemu. Banki centralne i gospodarka poradziłyby sobie. Teraz jednak kondycja światowej gospodarki jest o wiele słabsza, wzrost jest budowany na bardzo kruchych podstawach (potrafią go zachwiać obawy przed podwyżkami stóp procentowych w USA), polityka w Europie, ale też i w USA, jest na mocnym wirażu (do głosu dochodzą coraz częściej politycy o skrajnych poglądach), ale przede wszystkim banki centralne nie mają już żadnej amunicji, żeby walczyć z potencjalnym kryzysem gospodarczym lub nawet amortyzować jego skutków. To sprawia, że zasadne staje się twierdzenie, iż piątek jest pierwszym dniem tworzenia się nowego porządku politycznego i gospodarczego w Europie. A być może nawet i na świecie.
Marcin Kiepas Główny Analityk Admiral Markets AS Oddział w Polsce