Tryumf Trumpa i czerwona kartka dla Renziego.
Dwa ostatnie miesiące tego, jakże trudnego, roku to wysyp rożnego rodzaju istotnych wydarzeń, w tym również o charakterze politycznym. Z pewnością do najważniejszych należały wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, ale i włoskiego referendum konstytucyjnego zbagatelizować nie można było.
W USA powtórzył się schemat, który mogliśmy zaobserwować podczas głosowania Brytyjczyków, w referendum decydującym o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Sondaże do samego końca dawały kilka punktów procentowych przewagi Hillary Clinton, ale finalnie tryumfował Donald Trump. Na początku wielu niedowierzało, podobnie jak w przypadku Brexitu, w to co się wydarzyło, ale już kilkanaście godzin po ogłoszeniu rezultatów rzesza ludzi, postrzegająca Republikanina w coraz korzystniejszym świetle, zdecydowanie rosła. Spowodowane było to jednak faktem, iż przyszły prezydent swoją przedwyborczą retorykę odwrócił o 180 stopni. Zmianę obrazowało chociażby stwierdzenie, że na granicy z Meksykiem powinien stanąć płot, a nie mur, a Hillary Clinton to bardzo miła osoba (już nie chciał jej wsadzać do więzienia). A co na to wszystko rynki? Poranek następnego dnia w skali globalnej był fatalny, ale w miarę upływu czasu popyt ochoczo się uaktywniał, przekładając się potężne wzrosty na koniec dnia. Inwestorom najwyraźniej plany nowego prezydenta się spodobały. Ogromny program infrastrukturalny, warto przeszło 1 bln$, obniżka podatków dla korporacji, czy ochrona rynku wewnętrznego to kilka ważniejszych pomysłów, które ma Republikanin. Gdyby jego zapowiedzi zostały realizowane, to naszym zdaniem dojdzie do pojawienia się wyższej inflacji, nie tylko w Stanach, ale także na świecie, powinna umocnić się amerykańska waluta, a Rezerwa Federalna przyspieszy proces zacieśniania polityki monetarnej. Oczywiście pod warunkiem, że zwiększenie wydatków fiskalnych i spadek przychodów nie wywoła nadmiernej presji w budżecie. Tym niemniej to tylko domysły i wnioski wysnute na podstawie wypowiedzi nowego prezydenta, a dopóki nie poznamy jego pełnej administracji i nie przekonamy się, które z zapowiedzi będą realizowane, takie wnioskowanie jest obarczone dużym ryzykiem. Inwestorzy licząc na wprowadzenie w życie zapowiedzi ochoczo ruszyli do kupowania surowców, zwłaszcza tych przemysłowych. Nie można również zapominać, że rynkowi towarowemu pomogła zgoda członków OPEC na ograniczenie wydobycia, która to wywindowała ceny „czarnego złota” powyżej 50$ za baryłkę. Na Starym Kontynencie na początku grudnia miała się rozstrzygnąć przyszłość polityczna włoskiego premiera. Ponieważ, z uwagi na ordynację wyborczą, trudno jest na Półwyspie Apenińskim wprowadzać reformy, Matteo Renzi postanowił zmniejszyć rolę Senatu, pytając jednocześnie Włochów, czy wyrażają na to zgodę w ogólnokrajowym referendum. Jego determinacja była na tyle duża, że od wyniku głosowania uzależnił swoją przyszłość polityczną. Niestety, nie dość, że premierowi nie udało się przekonać rodaków do swojego pomysłu, to jeszcze populiści z Ruchu 5 Gwiazd dołożyli swoją cegiełkę. Po ogłoszeniu wyników, zgodnie z zapowiedziami, premier podał się do dymisji. Co na to rynki? Bardzo podobnie, choć tu sondaże nie dawały szans na wygraną. Najpierw mocna przecena w całej Europie, a później silne zwyżki. A co porażka Matteo Renziego oznacza? Dużą niepewność polityczną, ale jest tutaj kilka scenariuszy. Po pierwsze prezydent może nie przyjąć dymisji, o czym sporo pisało się jeszcze przed referendum, chociaż póki co poprosił go o jej zawieszenie do momentu uchwalenia budżetu. Po drugie może zostać wprowadzony rząd technokratyczny, który będzie rządził jeszcze przez kilka miesięcy (mówi się o przedterminowych wyborach jeszcze w pierwszej połowie przyszłego roku), po czym odbędą się wybory, albo trzeci scenariusz - przedterminowe wybory jeszcze na początku przyszłego roku. Z drugiej strony pojawiają się informacje, jakoby Renzi miał pozostać na stanowisku do momentu, w którym Trybunał Konstytucyjny wypowie się na temat zmiany ordynacji wyborczej, wg której zwycięska partia otrzymuje w Izbie Deputowanych przynajmniej 340 mandatów, jeżeli tylu w głosowaniu nie uzyska. Decyzja ma zapaść 24 stycznia przyszłego roku. Póki co jednak liczba informacji z Włoch jest ogromna i dopóki nie będziemy wiedzieli większych konkretów, trudno będzie wyciągnąć wnioski. Pewne jednak jest to, że ryzyko polityczne w Europie znowu wyraźnie wzrosło, chociaż inwestorom wydaje się to nie przeszkadzać.
Rynek obligacji
Kapitał obecny na globalnym rynku papierów dłużnych jeszcze długo będzie pamiętał miniony miesiąc. Zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich i, w związku z tym, perspektywa wyższej inflacji i szybszego zacieśniania polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną doprowadziło do potężnej fali wyprzedaży światowych obligacji skarbowych. Uchroniły się w zasadzie tylko papiery indyjskie, gdzie popyt wpierała perspektywa luzowania polityki pieniężnej przez Reserve Bank of India. I tak w ciągu miesiąca rentowność amerykańskich 10 latków urosła o 55 pkt bazowych, niemieckich o 11 pkt bazowych, a włoskich o przeszło 30. Co jeszcze dobitniej pokazuje fale wyprzedaży to fakt, że na koniec listopada, grupie obligacji 10 letnich, tylko te szwajcarskie miały ujemne rentowności. Sytuacja na lokalnym rynku długu niewiele odbiegała od rynku światowego. Rentowność rodzimych 10-letnich papierów skarbowych wzrosła o przeszło 53 pkt bazowe. I pomimo fatalnych danych gospodarczych za III kwartał i dużego prawdopodobieństwa kontynuacji tendencji w ostatnim kwartale tego roku, agencja ratingowa S&P, zaskakująco, podwyższyła perspektywę polskiego ratingu z negatywnej do neutralnej. Abstrahując od tego w jaki sposób agencja uzasadniła swoją decyzję, wywołała ona delikatną zmianę nastawienia do polskich aktywów, widoczną od początku grudnia na rynku długu, akcji oraz walutowym. Naszym zdaniem relatywnie lepsze zachowanie się polskiego długu może w nadchodzącym czasie z tego powodu się utrzymać.