Yellen, dolar i co dalej?
Jaki kurs?
Wczorajsze wystąpienie Janet Yellen w Commonwealth Club nie było samo w sobie wybitne merytorycznie i sprowadzało się raczej do powtórzenia wszystkich ogólnych tez, w myśl których Fed zawsze działa dobrze – kiedy trzeba, obniża stopy, kiedy wypada podwyższać, robi to, by uniknąć przechyłu w drugą stronę.
Plusem wystąpienia było natomiast to, że miało względnie klarowny i nawet odrobinę swobodny styl czy też charakter – w porównaniu z często niejasnym, zgoła mętnym językiem oficjalnych komunikatów Rezerwy czy większości innych wystąpień przedstawicieli tej instytucji. W dokumentach tych nierzadko z gąszczu słów trzeba wydobywać bardzo drobne niuanse, by domyślić się, że chodzi o to czy tamto. Yellen przynajmniej dość jasno stwierdziła, że Fed myśli o kilku podwyżkach co roku, by dojść do 3 proc. po roku 2019; że tzw. pełne zatrudnienie to bezrobocie rzędu ok. 4,75 proc.; że zdaje sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie zbyt długie utrzymywanie arcy-luźnej polityki monetarnej etc. Zawsze coś – lepsze to niż opowieści o 'polityce akomodacyjnej' w sztywnym, biurowym języku.
W istocie jednak Yellen nie byłaby sobą (ba, nie byłaby analitykiem i ekonomistą, mówiąc ironicznie), gdyby nie używała ochoczo obu rąk, dodając odwieczne 'on the other side' czy 'on the contrary'. Tak na przykład podkreślała, że produktywność w amerykańskiej gospodarce rośnie w ostatnich latach dość słabo, co mogło być sygnałem, że 'coś w tym roku się wydarzy, ale niekoniecznie aż trzy razy, bo właśnie ta słaba produktywność i w ogóle...'.
Z drugiej strony, Fed też musi mieć trochę rozsądku (powinien). Arcy-niskie stopy są w Stanach od dawna, dotychczasowe podwyżki były mocno wymęczone i faktycznie może nadejść to, o czym mówiła sama Yellen – że będzie trzeba nagle podwyższać w krótkich odstępach czasu, co też przecież nie będzie dobre dla rynku, jak zresztą niemal każda nagła zmiana. Stąd też sądzimy, że scenariusz trzech podwyżek jest znacznie bardziej prawdopodobny w tym roku niż był w ubiegłym, a jeszcze poważniejsza jest wizja co najmniej dwóch ruchów. Zobaczymy, czy Fed nas zadziwi.
Na razie eurodolar jest przy 1,0635-40. Z pewnej perspektywy to nadal wysoki poziom, ale skoro przedwczoraj i wczoraj mieliśmy otarcia o 1,07 – to jest to w sumie przejaw wzmocnienia dolara. Wczorajsza świeca koniec końców okazała się długa i czarna, tj. spadkowa. Dość trudno byłoby utrzymywać jeszcze hipotezę o trwaniu generalnego trendu spadkowego (por. szczyty z początku listopada, 8 grudnia czy 30 grudnia – coraz niższe), ale nowa, zwyżkowa tendencja, biegnąca od 3 stycznia, napotkała pewien problem. W każdym razie nie tak proste będzie dobicie do 1,0860-80, chyba że np. Donald Trump kolejny raz powie coś o zbyt mocnym dolarze. To zresztą zabawne, bo to właśnie Trumpa uważano za czynnik pośrednio pro-dolarowy.
Dziś o 14:30 mamy konferencję po posiedzeniu EBC. Na razie EBC raczej utrzyma swoją luźną politykę i pewnie potrwa to jeszcze przez dłuższy czas. Z drugiej strony, także i on może np. za rok zacząć zmieniać ten stan rzeczy. Co jeszcze w programie? O 10:00 bilans płatniczy Strefy Euro, o 14:00 polskie dane o produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej, a także o sprzedaży detalicznej. O 14:30 poznamy indeks Fed z Filadelfii i tygodniową liczbę wniosków o zasiłek w USA. W tym samym czasie przyjdą wieści o liczbie rozpoczętych w grudniu w USA budów domów oraz o liczbie wydanych pozwoleń na takie budowy. O 21:45 wypowie się John Williams z Fed.
Jutro z kolei mamy zaprzysiężenie Donalda Trumpa, dynamikę PKB Chin za IV kwartał, chińskie dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej, polskie wskaźniki koniunktury tudzież sprzedaż detaliczną w Wielkiej Brytanii i Kanadzie.
Na złotym sprawy stoją tak
USD/PLN pozycjonuje się przy 4,10. To dość mocny odwrót po ostatnim penetrowaniu niższych kursów i schodzeniu do 4,0715-30. Owo schodzenie otworzyło może drogę do 'czegoś więcej', ale J. Yellen pośrednio zachwiała owym konceptem. Dalsze losy pary zależą od tego, jak bardzo poważnie inwestorzy potraktują sugestie Yellen, a jak bardzo skupią się na niektórych 'kontr-dolarowych' uwagach Trumpa czy na podejrzeniach, że o tych wyższych stopach Fed jak zwykle tylko mówi, a nie działa. Generalnie dolar oczywiście powinien pozostać mocny w tym roku, ale nie aż tak, by mówić, że PLN na dolar-złotym powiedział już ostatnie słowo.
Na euro-złotym mamy z kolei 4,3625 – to nadal konsolidacyjne wahania, dla których dolnym ograniczeniem jest poziom 4,35. Po drugiej stronie mamy ok. 4,3850 i 4,3930-40. Złoty umacnia się mniej więcej od 6-8 grudnia, od prawie półtora miesiąca. Ostatnie dni to jednak trend boczny i niepewność. Podwyższony eurodolar czasem nam służy, a czasem nie, bo to jednak mocne euro.
Wykres rentowności 10-letnich obligacji polskich biegnie w trójkącie. To znaczy – po jednej stronie spadające szczyty z 5 grudnia i 3 styczina, po drugiej rosnące minima z 19 – 20 grudnia i 12 stycznia. Sytuacja jest więc połowiczna, mamy 3,628 proc.