Ruch na rzecz dolara
Główna para
W maksimach dziennych, krótko po południu, eurodolar był dziś przy 1,1210-15 (w przybliżeniu). Pod koniec dnia wykres osuwa się poniżej 1,1150. Tak więc dolar niemało zyskał.
Rynek nie zauroczył się aż tak bardzo tym, że wybory we Francji wygrała partia Macrona, ale może wróci do tego tematu za jakiś czas, przed kolejnymi posiedzeniami EBC. Wówczas będzie to jakiś argument za ograniczeniem luźnej polityki: we Francji się uspokoiło, widmo Le Pen zostało odsunięte, beniaminek mainstreamu politycznego i "skrajnego centrum" (mówiąc ironicznie) ma pełnię władzy – zatem EBC powinien potraktować to jako sygnał, że sytuacja Eurolandu się poprawia.
To jednak temat na dalszą przyszłość. Dziś rynek przejął się raczej wypowiedziami p. Dudleya z FOMC, który przedstawił dość jastrzębie stanowisko. Mówił o tym, że gospodarka USA jest blisko pełnego zatrudnienia, wskaźniki zaufania stoją wysoko, wzrost gospodarczy jest poprawnie dzielony w gospodarce, inflacja i bezrobocie przyjmują niezłe poziomy itd. Wspomniał, nawiasem mówiąc, także o temacie, który stał się w ostatnich miesiącach nader nośny – o automatyzacji pracy. Zdaniem Dudleya, roboty nie zabiorą nam całej pracy. Cóż, to by dopiero było osiągnięcie: elektroniczny gubernator oddziału Rezerwy Federalnej. Mógłby obradować i wygłaszać komunikaty przez całą dobę.
Ale żarty na bok. Mamy umocnionego dolara, jakkolwiek nie oznacza to, że euro nie wróci do gry. Nasza ogólna hipoteza jest znana: jeśli tylko EBC przystąpi do zawodów w zacieśnianiu polityki, albo jeśli tylko pojawią się jakieś głosy, sugestie i pogłoski na ten temat, to euro może zarobić. Poza tym ogólny trend od początku roku jest wzrostowy i wydaje się, że jego celem jest zwieńczenie szerokiej, 2,5-letniej konsolidacji, a więc dobicie np. do 1,16 (maksima z maja 2016). To nie jest, wbrew pozorom, aż tak dużo – szczególnie jeżeli np. gospodarce USA po drodze powinie się noga. Na razie jednak piłka jest po stronie dolara, temu nie przeczymy.
GBP/USD też poszedł w dół. W szczytach notował 1,2815, w minimach 1,2725 i było to po południu. Atmosfera na Wyspach jest napięta, zaczęto przecież negocjacje brexitowe. GBP/EUR nie jest jednak tak klarowny – wieczorem lokuje się w pół drogi między dziennymi szczytami i minimami.
Na złotym
Złoty raczej "słabuje", jak to się mówiło parę dekad temu. Na euro-złotym wybijaliśmy się do 4,2210, tak więc ogólna tendencja wzrostowa, wszczęta w maju i zaostrzona w czerwcu – pozostaje aktualna. Do tego przebito już tak naprawdę półroczną linię spadkową. Cóż, złoty po sześciomiesięcznej aprecjacji musi zacząć oddawać.
Oddaje i dolarowi. Dziś wieczorem notujemy tu ponad 3,78. Sytuację można opisać podobnie jak w przypadku euro-złotego. Co ciekawe, niespecjalnie pomogło to, że agencja Fitch podwyższyła szacunki dynamiki PKB dla Polski na rok 2017. Ma być 3,3 proc., pierwotnie zakładano 3 proc. Nie wygraliśmy i na tym, że w maju, jak dziś podano, średnie wynagrodzenie wzrosło aż o 5,4 proc. r/r, gdy liczono tylko na 4,85 proc.
Jutro w programie ważne dane z Polski: produkcja przemysłowa i budowlano-montażowa oraz sprzedaż detaliczna. Za miesiąc ubiegły, rzecz jasna.