Tydzień na rynkach: Powell, funt i payrollsy
W tym tygodniu…
…mieliśmy dość dużo danych makroekonomicznych i kilka wydarzeń. Zajmijmy się wątkami kluczowymi. W tym celu należy jednak cofnąć się do tygodnia ubiegłego.
Otóż w ostatni czwartek Europejski Bank Centralny ogłosił, że operacja QE (czyli skup obligacji, tzw. dodruk pieniądza) będzie ograniczona z 60 mld EUR miesięcznie do 30 mld EUR. Teoretycznie euro powinno na tym zyskać, ale tak się nie stało. W istocie bowiem Mario Draghi otoczył ów komunikat całą masą zapewnień o gołębim charakterze. I tak np. QE potrwa co najmniej do końca września 2018 (a przecież niektórzy obstawiali termin czerwcowy), w razie potrzeby może zostać przedłużone, odsetki będą reinwestowane, a na wyższe stopy jeszcze długo poczekamy. Skutek tego wszystkiego był taki, że eurodolar, który w czwartek rano notował poziomy rzędu 1,1835, zszedł mocnym ruchem do 1,1650, a w piątek nawet do 1,1575-80. W piątek zresztą dolar został dodatkowo wsparty dobrym odczytem PKB USA za III kw. 2017.
Tak więc rozbito konsolidację, która ciągnęła się od przełomu lipca i sierpnia. Wykres wszedł na nowe tereny, niemniej w tygodniu bieżącym euro zaczęło trochę odzyskiwać. Była to naturalna korekta. Zaczęła się też wkradać niepewność co do październikowych payrollsów, czyli najnowszych odczytów z rynku pracy Stanów. Wrześniowe były arcy-mizerne. Październikowe: już wiemy, że słabsze od przewidywań, ale chyba nie tragiczne. Zakładano np. 314 tys. nowych miejsc pracy poza rolnictwem, było tylko 261 tys. Ale z drugiej strony poprzedni odczyt podwyższono z -33 tys. do 18 tys. na plusie.
Dane nie były więc tak tragiczne, by rynek porzucił wiarę w grudniową podwyżkę stóp w USA. Ba, dolar zyskał i tydzień kończymy przy 1,16.
Były jeszcze pewne akcenty ze styku polityki i finansów. Prezydent Trump zarekomendował Jerome Powella na stanowisko nowego szefa Fed, tym samym nie proponując drugiej kadencji pani Janet Yellen. W grę wchodziły też kwestie reformy podatków: Trump chciałby przeprowadzić ją szybko i agresywnie, ale Kongres (nawet Republikanie) rozważa możliwość reformy stopniowej, kilkuletniej wręcz. Na razie jednak na forexie gracze niezbyt się przejmują zawirowaniami wokół Trumpa, skoro dolar nie traci. Nie myślą też, może chwilowo, o śledztwie dotyczącym związków ludzi Trumpa z Rosjanami.
Bank Anglii wykonał w tym roku ruch na stopach: podwyższył główną z 0,25 proc. do 0,50 proc. Ale była to „gołębia podwyżka”, bo w komunikacie i na konferencji prasowej dano sygnały mówiące, że na następne zacieśnienie poczekamy dość długo. W efekcie w tym tygodniu funt stracił. GBP/EUR przesunął się wczoraj z 1,14 do 1,12 (acz dziś funt nieco odzyskuje). GBP/USD zeskoczył z 1,33 do ok. 1,3050.
Na złotym
W tym tygodniu PMI dla polskiego przemysłu wyniósł 53,4 pkt. Prognozowano 54 pkt, tak więc odczyt nie był perfekcyjny. Generalnie jednak polska gospodarka ma się dobrze, a poza tym złotym i tak w znacznej mierze rządzą czynniki międzynarodowe.
Przypomnijmy: EUR/PLN w połowie maja zakreślił minimum na 4,1515. Potem powstał trend wzrostowy, potwierdzony w lipcu i wrześniu (szczyty powyżej 4,33). Został on rozbity w październiku. Od kilkunastu dni poruszamy w rejonie 4,22 – 4,26, teraz przy 4,2430. Złoty stracił po amerykańskich payrollsach i umocnieniu się dolara.
Straciliśmy też – tym bardziej! - na USD/PLN. Tam mamy 3,6550. A przecież w tym tygodniu testowano 3,6250, zaś jeszcze 26 października mieliśmy niewiele ponad 3,58.
Ogólny obraz jest taki: para USD/PLN w lipcu weszła w konsolidację od od 3,51 do 3,70 (w dużym przybliżeniu) i nadal w niej jest. A zatem trwająca od grudnia 2016 tendencja wzmacniania polskiej waluty słabnie, zanika.
Na funcie w finale sierpnia było ok. 4,58. Wrzesień był czasem spadku wartości PLN, zanotowano nawet 4,94 (około). Październik najpierw przyniósł wzmocnienie orła, potem jego osłabienie do 4,8450, a teraz – po decyzji Banku Anglii – kolejny przypływ siły. Ale uwaga: przypływ ten już dziś jest mocno korygowany ruchem z 4,74 do 4,78. Połączenie dołków z sierpnia, października i ostatnich dni (w każdym razie wykonane z pewnym przybliżeniem na korzyść przyjętej hipotezy) sugeruje nawet obecność tendencji wzrostowej. Oczywiście można też połączyć szczyty z września i 1 listopada, tak więc ostatecznie powstanie trójkąt.
Tomasz Witczak, FMC Management