Analizy

Prezydent Donald Trump, fot. PAP/EPA/JON LO SCALZO
Prezydent Donald Trump, fot. PAP/EPA/JON LO SCALZO

Dolar w erze Trumpa, funt w erze Brexitu

źródło: Tomasz Witczak, FMC Management

  • Opublikowano: 28 stycznia 2017, 10:24

    Aktualizacja: 28 stycznia 2017, 10:25

  • Powiększ tekst

Technika i fundamenty

Donald Trump to niewątpliwie postać specyficzna. Głównym problemem przy analizie jego słów i czynów są paradoksy, które go cechują, jak też i szczególna atmosfera wokół jego osoby.

Z jednej strony to wolnorynkowiec – oczywiście. Obniżenie podatków, ograniczenie restrykcji, które na gospodarkę siłą rzeczy nakładają normy ekologiczne, zmniejszenie liczby regulacji hamujących innowacyjność czy zwyczajną działalność gospodarczą.

Z drugiej strony – to protekcjonista, nawołujący do zamknięcia Ameryki na meksykańskich imigrantów, do wprowadzenia ceł (i ich podwyższenia), do przemyślenia i nawet wypowiedzenia układów o wolnym handlu. To ostatnie jest ciekawe, boć przecież w oczach szerokiej rzeszy alter- i antyglobalistów tego rodzaju układy to narzędzie w rękach 'Szatanów Zjednoczonych Ameryki' służące do utrzymania ich dominacji. Tymczasem Trump najwyraźniej sądzi, że układy takie jak NAFTA czy TTP niekoniecznie są dobre dla USA właśnie. Podobny paradoks widzimy w Europie – gdzie pozaniemiecka prawica nierzadko określa UE jako narzędzie w rękach Berlina, ale prawica niemiecka (jak partia AfD) zapewnia, że to właśnie Niemcy na Unii najgorzej wychodzą.

Rynek walutowy chyba nie do końca wie, jak reagować na Trumpa. Czasami jest on czynnikiem pro-dolarowym, czasami przeciwnie. Pamiętajmy zresztą, że jakkolwiek by nie było, to i tak Fed na razie trzyma dość jastrzębi kurs, w ramach którego rozważa się nawet trzy podwyżki stóp w tym roku. Generalnie więc powinien być to rok silnego dolara.

Ktoś może powiedzieć – ale przecież od 3 stycznia mamy trend wzrostowy. Wtedy byliśmy grubo poniżej 1,04 – teraz przy 1,07 – 1,08. To prawda, ale połączmy maksima z 26 września i początku listopada. Taka właśnie linia jest akurat teraz testowana. I na razie jej nie przebiliśmy, choć trzeba przyznać, że i styczniowy trend się broni. Pomógł mu w tym zapewne dzisiejszy odczyt dynamiki PKB USA za IV kwartał – słabszy od prognoz. Annualizowany wynik to +1,9 proc., a liczono jednak na 2,2 proc.

Z drugiej strony, indeksy PMI w tym tygodniu (usługi, przemysł) były dobre. W ogóle zresztą gospodarka Stanów ma się ostatnio nieźle, według tych danych statystycznych, na które zwykle patrzy się na forexie i które ocenia Fed. Janet Yellen też brzmi od pewnego czasu raczej jastrzębio, zaś gołębia 'other hand' nie równoważy w pełni przekazu.

EUR/GBP jest na poziomie 0,8525. Im niżej, tym funt silniejszy. Otóż 16 stycznia mieliśmy 0,8850. A zatem od tego czasu funt się wzmocnił. Rynek jest pogodzony z Brexitem, ale widzi, że choć premier May nie chce robić jakiegoś aksamitnego rozwodu, to jednak ma zamiar działać dość rozważnie i wywalczyć dla Wielkiej Brytanii korzystne umowy handlowe. Poza tym zresztą, jak wiemy, Sąd Najwyższy uznał, że parlament musi ostatecznie zaakceptować Brexit. Tak, zrobi to, bo jednak deputowani nie przeciwstawią się głosowi ludu (a może?), ale zawsze będzie to okazja do jakichś opóźnień czy złagodzeń.

Na złotym zmiany?

USD/PLN pozycjonuje się przy 4,05. Wędrówka w kierunku 4 zł nie jest prosta, ale może się udać. Wsparcie mamy przy 4,0420-30. Tak naprawdę parą tą rządzi w przeważającej mierze eurodolar, a więc Donald Trump, amerykańskie PKB, indeksy PMI ze Stanów, tamtejsze payrollsy czy działania i słowa Janet Yellen.

Na EUR/PLN sytuacja jest bardziej złożona. Rolę gra tu stary paradoks. Wysoki, rosnący eurodolar może oznaczać, że rynek przestaje się obawiać zacieśnienia polityki w Stanach. Wspaniale – jest powód, by wracać na rynki wschodzące. Ale wysoki eurodolar to też po prostu aprecjacja euro, a to już nie musi nam służyć. Godne uwagi jest w każdym razie to, że na parze widać przebijanie długotrwałej konsolidacji, której dolnym ograniczeniem był poziom 4,35. W istocie gdy piszemy te słowa, jest już 4,33. Otworzyła się droga przynajmniej do 4,30.

Na GBP/PLN mamy tendencję zwyżkową (złoty traci), mianowicie od 16 stycznia (4,9465). Teraz jest 5,0780, ale było i 5,14 w ostatnich dniach. W istocie taki kierunek przewidywaliśmy u progu tygodnia i o tym oporze (powiedzmy, 5,1380, ale to już niuanse) mówiliśmy. Z drugiej strony, nie jest powiedziane, że złoty przestał tu tracić. Okolica 5,2180 pozostała do przetestowania.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych