Czy wiosną złoty zarobi do euro?
Makro-dane i kurs głównej pary
Poniedziałkowe kalendarium makro nie jest przesadnie obfite. Niektóre dane w ogóle nie wpłyną na szeroki rynek – np. węgierskie bezrobocie, które poznamy o 9:00. Inne szerokiego rynku dotyczą, ale raczej nie wywołają wstrząsów – np. podaż pieniądza M3 w Strefie Euro oraz wskaźniki koniunktury gospodarczej dla tego regionu (odpowiednio o 10:00 i 11:00).
Z drugiej strony, pewne znaczenie mogą mieć doniesienia z USA, w szczególności dane o zamówieniach za styczeń, wstępne. Poznamy je o 14:30. Przewidywane dynamiki to +0,5 proc. m/m oraz +1,6 proc. m/m. Do tego o 16:00 mamy indeks podpisanych umów kupna domów w USA, zaś o 17:00 wypowie się Robert Kaplan z Rezerwy Federalnej.
We wtorek Donald Trump (o czym poinformował sekretarz skarbu USA – Steven Mnuchin) przedstawi na połączonej sesji obu izb Kongresu założenia (niektóre) główne założenia swego planu obniżenia podatków dla klasy średniej, uproszczenia regulacji podatkowych i ograniczenia fiskalizmu w stosunku do firm. Rynek od pewnego czasu wiąże z tym określone nadzieje i to właśnie wyczekiwanie na 'fenomenalny' pakiet Trumpa powodowało wzrost wartości dolara czy przynajmniej obronę dość mocnych poziomów.
Tym niemniej już teraz widać, że radykalizm Trumpa jest umiarkowany w starciu z realiami. Na przykład propozycje budżetowe prezydenta nie przewidują cięcia nakładów na Social Security czy Medicare. Z perspektywy rynków finansowych istotniejsze jest jednak to, by mimo wszystko obniżyć obciążenia bogatych i podatki dla firm, nawet jeśli co bardziej zdecydowane odłamy amerykańskiej prawicy upatrują w pomocy społecznej i ochronie zdrowia nieomalże nadejścia Antychrysta.
W każdym razie poniedziałek zaczyna się spokojnie, mamy ok. 1,0560-70. Od 2 lutego można mówić o spadkach eurodolara, np. poprzez maksima z 16 i 17 lutego. Ten trend ma szansę iść dalej, o ile Trump lub Fed nie dadzą sygnałów za osłabieniem dolara. W przypadku prezydenta musiałyby to być mocne sugestie protekcjonistyczne, w przypadku Fed – gołębie sformułowania, redukujące liczbę podwyżek stóp czy odsuwające je w czasie.
Co ze złotym?
4,0820 – oto i kurs pary dolar-złoty. W zasadzie od dobrych kilku dni podążamy konsolidacyjną ścieżką, powyżej 4,05 (z tzw. hakiem) i poniżej 4,10. Oczywiście można się też pokusić o próbę wytyczenia łagodnej linii wzrostowej od dołka z 8 lutego, to też ma sens. Złoty zbyt silny tu nie jest, niemniej przyszłość zależeć będzie głównie od wahań eurodolara.
Na euro-złotym widzimy 4,3120. Walka o długoterminową linię wzrostową, niemal półtoraroczną – wciąż trwa. Jak wiemy, no rynku krąży pogląd o tym, że na wiosnę złoty zarobi do euro, ale nie wyceniamy tej tezy jakoś szczególnie wysoko. Hipotezy, mówiąc ściślej. Złoty i tak już sporo zyskał od grudnia, a poza tym jeśli tylko Fed utrzyma w miarę jastrzębi kurs, to będzie to blokować siłę rynków wschodzących. I do tego ta osławiona linia, wszczęta we wrześniu 2015 – nadwyrężona, ale wciąż żywa.
Funt stoi po ok. 5,07. Od paru dni wahania są wąskie, wykres od 7 lutego ma taki kształt (z grubsza) jak wykres USD/PLN. Granica górna to na razie 5,10. Dziś nie ma danych brytyjskich. Polskich też brak, poza wskaźnikiem wyprzedzającym koniunktury, publikowanym przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (o 9:00).