Ważny wtorek dla dolara
Czas Yellen i innych
Sporo będzie się dziś działo. Co ciekawe, wczoraj nie działo się nic szczególnego w kalendarium, a mimo tego złoty poruszył się dość mocno (tracąc na wartości), zaś eurodolar też nie stał w miejscu, schodząc do 1,06 i niżej.
W tym ostatnim wypadku znaczenie mogły mieć tematy związane z Grecją (szefowa MFW ogłosiła, że nie może być taryfy ulgowej dla Aten), a także samo oczekiwanie na to, co będzie dziś. Mowa o Janet Yellen i jej wystąpieniu w Senacie, co nastąpi o 16:00. Yellen złoży tam raport na temat polityki monetarnej. Co więcej, dziś wypowiedzą się jeszcze tacy przedstawiciele Fed / FOMC jak Lacker, Kaplan i Lockhart.
To nie wszystko – poznamy również ciekawe dane makro. Już teraz mamy za sobą udany odczyt o produkcji przemysłowej w Japonii za grudzień: +0,7 proc. m/m, +3,2 proc. r/r, zakładano +0,5 proc. m/m i +3 proc. r/r. O 8:00 czeka na nas inflacja CPI z Niemiec oraz PKB tego kraju, o 9:00 mamy PKB Węgier i Czech tudzież węgierską produkcję przemysłową, o 10:00 PKB Włoch i Polski, o 11:00 niemiecki indeks ZEW, PKB Strefy Euro i produkcję przemysłową tejże Strefy. I to jeszcze nie koniec, bo o 14:30 poznamy amerykańską inflację PPI.
Jeśli członkowie Fed będą mieli trochę gołębie nastawienie, to dolar może stracić na wartości. Pytanie – czy będą mieli? Dlaczego mieliby mieć? Mediana prognoz na ten rok to trzy podwyżki i nawet "gołębi" członkowie zdają się ją akceptować (np. Charles Evans). Trump chce prowadzić politykę protekcjonistyczną, co sugerowałoby słabego dolara, ale chce też obniżać podatki i zmniejszać regulacje gospodarcze, co byłoby działaniem pro-dolarowym, bo jednak na ogół waluta krajów, które postępują gospodarczo naprzód – zyskuje. Do tego EBC trzyma luźny kurs, co nie tak dawno potwierdził Mario Draghi.
Na razie eurodolar jest przy 1,0615-20, co oznacza, że wczorajsze umocnienie dolara zostało delikatnie skorygowane. Nad ranem było jeszcze 1,0590. Nie są to jednak drastyczne zmiany i nie muszą one oznaczać, że teraz wykres pójdzie ostro na północ, np. do 1,08. W każdym razie popołudnie może się cechować większą zmiennością.
Na polskim rynku
USD/PLN jest na 4,06 – co w obecnej sytuacji wypada uznać za delikatną poprawkę na korzyść naszej waluty, jako że wykres był już i grosz wyżej. EUR/PLN jest przy 4,3120. Dziś poznamy odczyt dynamiki PKB, ale już wczoraj na naszą niekorzyść swe prognozy w tym temacie zmieniła Komisja Europejska.
Naturalnie cięgi za sytuację zbiera rząd, w każdym razie ze strony opozycji. Jest tak pomimo tego (a może właśnie dlatego), że wicepremier Morawiecki próbuje szukać innych przyczyn – jak np. prawdziwe czy rzekome przeszacowania polskiego eksportu w minionych latach. Do tego (ale o tym mówi również RPP) rok miniony był czasem spadku inwestycji m.in. z powodu przejściowej obniżki wykorzystania funduszy unijnych.
Opozycja stawia też zarzut, że PiS prowadzi politykę socjalistyczną, napędzając fiskalizm – przy czym tak naprawdę ów fiskalizm wcale niekoniecznie uderza w "możnych tego świata" czy "tego kraju". Po internecie krążą wyliczenia pokazujące, że banki więcej zyskały na opłatach motywowanych podatkiem bankowym – niż budżet na tym właśnie podatku. Cóż, nie sposób zaprzeczyć temu, że minister Morawiecki chce w jakiś sposób powtórzyć drogę czy to azjatyckich tygrysów, czy to państw skandynawskich albo w ogóle zachodnich. A zatem: wykorzystać protekcjonizm jako motor rozwoju, otoczyć społeczeństwo ciepłą watą polityki opiekuńczej itd. Pytanie tylko, czy to mu się uda i czy Polska jest na to gotowa? Łatwo jest np. rzucać wielkie hasła o samodzielnej produkcji i polskich markach, ale potem trzeba zgryźć zarzuty opozycji, ironicznie przypominającej, że na razie otwarto kolejną fabrykę Mercedesa. Na tym rządzie niewątpliwie ciąży duża odpowiedzialność: postanowił wybić się mocnym skokiem z modelu spokojnej polityki status quo, cechującej rząd poprzedni. Oby nie był to skok na bezdroża, o przepaści nie wspominając.