Wyższe stopy procentowe w Polsce dopiero w 2019?
W czerwcu inflacja w Polsce nieoczekiwanie wyhamowała do 1,5 proc. i była najniższa od grudnia ub.r. Dane wzmacniają, powtarzana jak mantrę, sugestię prezesa Glapińskiego, że również w 2018 roku nie będzie argumentów za podwyżką stóp procentowych w Polsce.
Inflacja w Polsce, która na początku roku mocno wystrzeliła w górę, teraz systematycznie się cofa. Jak wynika z opublikowanych w piątek przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) wstępnych szacunków, w czerwcu wskaźnik inflacji CPI ukształtował się na poziomie 1,5 proc. w relacji rocznej wobec 1,9 proc. w maju i wobec 2,2 proc. w lutym. Tym samym był on najniższy od grudnia ub.r., gdy ukształtował się na poziomie 0,8 proc. rok do roku, i znacznie niższy od celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego (NBP) na poziomie 2,5 proc. Na koniec roku powinna ona znaleźć się poniżej 1,5 proc.
Dane inflacyjne mocno zaskoczyły. Spadek okazał się głębszy od oczekiwań. Rynkowy konsensus kształtował się na poziomie 1,7 proc. rok do roku. Zaskoczenie było tym większe, że obserwując jak w analogicznym okresie kształtowały się ceny w Niemczech oraz całej strefie euro, a także mając na uwadze czerwcowe osłabienie złotego do koszyka walut, można było zakładać nawet odczytu powyżej konsensusu.
Opublikowane przez GUS dane wzmacniają znaczenie, powtarzanych od wielu miesięcy, słów prezesa Rady Polityki Pieniężnej (RPP), że również w 2018 roku nie będzie mocnych argumentów przemawiających za podwyżką stóp procentowych. Przemawia za tym nie tylko odległa perspektywa przekroczenia celu inflacyjnego, ale też spodziewane w przyszłym roku wyhamowanie wzrostu gospodarczego w Polsce, a także "genetyczna" skłonność tej Rady do odwlekania pierwszej podwyżki, żeby jak najdłużej wspierać wzrost gospodarczy. Dlatego jest prawdopodobne, że za kilka miesięcy przeświadczenie o 2019 roku stanie się nowym rynkowym konsensusem. Póki co, ten wskazuje na III kwartał 2018 roku, jako termin potencjalnej podwyżki stóp procentowych.
Złoty nie zareagował na dane opublikowane przez GUS, kontynuując wcześniejsze umocnienie do koszyka walut. O godzinie 15:00 kurs EUR/PLN testował poziom 4,2240 zł, USD/PLN 3,7015 zł, CHF/PLN 3,8636 zł, a GBP/PLN 4,8020 zł. Należy jednak mieć na uwadze, że polityka monetarna zaczyna stanowić poważny czynnik ryzyka dla niego. Potencjalne odsunięcie w czasie oczekiwań odnośnie podwyżki w Polsce, przy jednocześnie trwającym procesie podwyżek stóp procentowych w USA, a przede wszystkim przy wzroście oczekiwań na szybsze podwyżki stóp w Wielkiej Brytanii i szansach iż na jesieni wartość programu skupu aktywów ograniczy Europejski Bank Centralny (ECB), musi w końcu przełożyć się na osłabienie złotego. Szczególnie, że ten był jednym z większych beneficjentów luźnej polityki monetarnej w strefie euro.
Obecnie jednak inwestorzy ignorują to ryzyko, wciąż kupując złotego. Szczególnie ciekawie prezentuje się sytuacja na USD/PLN, gdzie piątek jest już 8. kolejnym dniem przeceny dolara, który dodatkowo atakuje wsparcie na 3,70 zł, które to na początku miesiąca zatrzymało półroczną przecenę "zielonego", co następnie skutkowało korekcyjnym wzrostem o 12 gr. Znaczenie tego wsparcia, ale też krótkoterminowe wyprzedanie sugerować mogą, że i tym razem będzie to potencjalny punkt zwrotny. Gdyby tak się stało, to kurs szybko wróciłby powyżej 3,80 zł. W innym przypadku należy liczyć się z zejściem w okolice 3,62 zł, gdzie znajduje się kolejne techniczne wsparcie na wykresie USD/PLN.
Przyszły tydzień na rynku walutowym, który to zostanie przedzielony przez wtorkowe święto w USA (Dzień Niepodległości), upłynie pod znakiem indeksów PMI, danych z amerykańskiego rynku pracy, szczytu przywódców G20 w Hamburgu, a w Polsce dodatkowo pod znakiem posiedzenia RPP i decyzji Fitch ws. ratingu.