Polska giełda zaskakuje i imponuje
Ostatnie 4 sesje na warszawskim parkiecie mają o tyle imponujący, co zaskakujący przebieg. Indeks WIG nieustannie idzie w górę, po tym, jak w czwartek otworzył się na poziomie 45,3 tys. pkt. Teraz ma 2,3 tys. pkt więcej, czyli 5%. Do tegorocznego szczytu brakuje już tylko nieco ponad 500 pkt.
Zwyżka jest imponująca, bo ostatnio przez 5 sesji o ponad 5% rynek wzrósł w sierpniu ubiegłego roku. Zaskakujący - bo nie zdarzyło się w ostatnich dniach nic, co uzasadniałoby aż tak duże zainteresowanie polskimi walorami, a na dodatek wczoraj, kiedy indeksy poszły mocno w górę, nie pracowały giełdy w USA i Wielkiej Brytanii. Nie było zatem inwestorów, którzy najczęściej wywołują duże ruchy na naszym parkiecie. Można domniemywać, że za wczorajszymi zwyżkami stał niezaspokojony popyt zagranicznych inwestorów z minionego tygodnia.
Zresztą w skali świata widać ostatnio większe zainteresowanie rynkami, które przez pierwsze miesiące tego roku wypadały słabo. Przez ostatnie 5 dni zyskiwały też giełdy w Budapeszcie, czy Brazylii, a pod kreską znalazły się parkiety w Japonii i Szwajcarii, które dotąd błyszczały.
Pojawia się w tej sytuacji pytanie, jak trwała okaże się siła giełd zachowujących się słabo w pierwszych miesiącach tego roku. Wydaje się, że na razie zmiana preferencji globalnych graczy ma charakter bardziej spekulacyjny niż fundamentalny. W związku z tym tak szybko, jak ich siła się pojawiła, tak szybko może się skończyć. Wzrost zmienności notowań na giełdach w trakcie ruchu wzrostowego to symptom zwiększonego ryzyka inwestycyjnego.
Rynki nieruchomości
Majowe wskaźniki koniunktury w polskim budownictwie, opracowywane przez GUS, wykazały, że klimat w branży poprawił się w porównaniu z kwietniem, ale patrząc historycznie był wciąż bardzo słaby. Tak słabego maja w tym sektorze nie było od 13 lat. Wskaźnik koniunktury wyniósł minus 17 pkt wobec minus 23 pkt miesiąc wcześniej. Na razie zatem poprawa koniunktury ma typowo sezonowy charakter i za wcześnie jest mówić, że branża zaczyna wychodzić na prostą. Wśród przedsiębiorców budowlanych widoczna jest dysproporcja pomiędzy niekorzystnymi ocenami bieżącej sytuacji w większości badanych aspektów a oczekiwaniami, które stają się coraz bardziej pozytywne. Lepsze prognozy opierają się głównie na przekonaniu, że gospodarka najgorsze ma już za sobą.
Wciąż bardzo dużym problemem branży budowlanej pozostają opóźnienia w płatnościach, co rzutuje na sytuację finansową takich przedsiębiorstw. Mocno doskwiera im konkurencja na rynku.