Kolejna pogłoska, kolejna zwyżka…
W USA piątkowa sesja poprzedzała długi weekend, bo w poniedziałek jest Dzień Martina Luthera Kinga i giełdy nie pracują. To mogło zmniejszać nieco aktywność inwestorów, ale tak się nie stało.
Dementi informacji Wall Street Journal rzecznika prasowego Stevena Mnuchina sekretarza skarbu (sekretarz nie rekomenduje zniesienie ceł na produkty chińskie, co doprowadziło do czwartkowej zwyżki indeksów) nie zaszkodziło obozowi byków. W Europie indeksy mocno zyskały, mimo tego dementi. Wszyscy czekali z nadzieją na kontynuację rozmów USA – Chiny.
W piątek pojawiał się kolejna medialna informacja pomagająca bykom. Bloomberg News poinformował, że Chiny oferują ścieżkę dojścia do zerowego deficytu w handlu z USA (obecnie ponad 500 mld USD). Podobno Chiny do 2024 roku chcą zwiększyć import z USA do 1.000 mld USD likwidując ten deficyt. Obiecanki, które nie zostaną wypełnione, ale rynkom to oczywiście wystarczyło.
W piątek w USA opublikowano raport o produkcji przemysłowej w grudniu. Produkcja wzrosła o 0,3% m/m (oczekiwano 0,2%), a wykorzystanie mocy produkcyjnych wyniosło 78,7% (oczekiwano 78,5%). W amerykańskich komentarzach mówi się od dobrych danych, ale one wcale nie były dobre – wzrost z listopada zweryfikowano z 0,6% na 0,4% m/m. Wstępny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan pokazał, że w styczniu indeks wyniósł 90,7 pkt. (oczekiwano 97 pkt.).
Na Wall Street nieco negatywnie na zachowanie rynku mogły wpływać prognozy Netflixa, który po czwartkowej sesji opublikował lepsze od oczekiwań wyniki. Jednak wszystko utonęło w pogłosce podanej przez Bloomberga (o tym wyżej). Kto by chciał być bez akcji, kiedy Wall Street Journal w czwartek mówi o dużych amerykańskich ustępstwach, a w piątek Bloomberg o chińskich?
Media jak widać mogą spokojnie prowadzić indeksy coraz wyżej – aż do finalnego rozczarowania. W piątek definitywnie zniknęła formacja RGR, bo S&P 500 zyskał 1,32% i umocnił się nad krytycznym poziomem 2.600 pkt.
W Polsce w piątek GUS opublikował dane o produkcji przemysłowej w grudniu oraz o zatrudnieniu i wynagrodzeniu w tym miesiącu. Dowiedzieliśmy się, że produkcja wrosła o 2,8% r/r (oczekiwano 5,1%). Zatrudnienie wzrosło tak jak oczekiwano o 2,8% r/r, a przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 6,1% (oczekiwano 7,3% r/r).
Dane pokazały, że duże spadki indeksu PMI nie były przypadkiem jak niektórzy ekonomiści twierdzili. Wzrost dynamik produkcji jest bardzo skromny, a i płace już tak szybo nie rosną. Zaczyna się okres gospodarczego spowolnienia.
GPW rozpoczęła piątkową sesję podobnie jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie – wzrostem indeksów. WIG20 natychmiast zaatakował opór na poziomie 2.380 pkt. Jednak opór był tak poważną przeszkodą (wzmocnioną przez słaba dane makro), że indeksy zaczęły się osuwać i przed południem WIG20 testował linię poziomu neutralnego (w sytuacji, kiedy na innych giełdach indeksy biły sesyjne rekordy).
To był łabędzi śpiew „niedźwiedzi”. Nasz rynek nie mógł nie ulec presji rosnących indeksów na innych giełdach. W czasie pobudki w USA WIG20 wyrysował formację podwójnego dna i ruszył na północ kończąc sesję wzrostem o 0,8% (na dużym obrocie). Do oporu zostały już tylko nieco więcej niż dwa punkty. Przypomina, że jego pokonanie rysowałoby dużą, roczną formację podwójnego dna z zakresem zwyżki nawet do 2.680 pkt. Taki sygnał musiałby być poparty dużym obrotem.
GPW ewidentnie rozpoczęła grę przed wejściem w życie ustawy o PPK. Część funduszy już pod to kupuje akcje. Część wstrzymuje się obawiając się wiszącego na ścianie problemu OFE, ale jeśli rząd nie będzie potrzebował przed wyborami pieniędzy to i ta część rzuci się na akcje. Tylko powrót do spadków na globalnych rynkach akcji może tę hossę zahamować.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion