NFP w cieniu epidemii
Dzisiejsze dane z USA najprawdopodobniej pokażą, że amerykański rynek pracy w lutym był mocny. Normalnie byłoby to korzystne dla dolara, który jednak traci wobec dolara i jena. Rynki wywierają presję na dalsze obniżki stóp procentowych.
Zwykle raport NFP przyciąga ogromną uwagę, szczególnie inwestorów na rynku walut. Od jego wskazań może zależeć polityka Fed i w zależności od tego, co pokazują dane o zatrudnieniu i wynagrodzeniach, kształtują się oczekiwania na przyszłe stopy procentowe. Wszystko wskazuje na to, że w lutym sytuacja w zakresie zatrudnienia była solidna. Zarówno raport ADP, jak i raporty ISM wskazują na wzrost zatrudnienia w pobliżu 200 tys., a zatem bardzo dużo jak na tę fazę cyklu. W ostatnich latach luty był też nadzwyczaj dobrym miesiącem (średni wzrost zatrudnienia w latach 2011-2019 wyniósł 215 tys.). Teoretycznie to powinno dolarowi sprzyjać, jest jednak zupełnie odwrotnie. Wobec nowych przypadków wirusa, w tym w USA, rosną oczekiwania na dalsze obniżki stóp procentowych. Rynek spodziewa się, że stopy zostaną obniżone nie tylko na marcowym posiedzeniu (pomimo wtorkowej nadzwyczajnej obniżki o 50 bps), ale także na posiedzeniu w kwietniu. Ponieważ EBC czy Bank Japonii nie bardzo mają już jak obniżać stopy, a rentowności obligacji są tam ujemne, spadająca różnica w oprocentowaniu mocno szkodzi dolarowi.
Na tym korzysta jak na razie złoty, choć należy tu zachować szczególną ostrożność. Umocnienie złotego ma miejsce na fali zyskującego euro, ale waluty rynków wschodzących spoza europejskiego „bloku” radzą sobie coraz gorzej. Przykładem jest brazylijski real, który od początku roku stracił już 13% i nie pomagają mu nawet interwencje banku centralnego, mocną wyprzedaż mamy także na rynku randa oraz meksykańskiego peso. To pokazuje, że decyzja o obniżce stóp procentowych w Polsce byłaby teraz mocno ryzykowna, szczególnie, że umocnienie euro (a tym samym złotego względem dolara) może zostać zatrzymane w momencie, gdy z Włoch zaczną napływać dane o wpływie wirusa na gospodarkę.
W cieniu wirusa rynek w zasadzie nie zwrócił uwagi na bardzo dobre dane z Niemiec. W styczniu zamówienia w przemyśle wzrosły aż o 5,5% m/m, po raz pierwszy potwierdzając poprawę sugerowaną przez indeksy PMI. Co prawda w ujęciu rocznym zamówienia nadal spadały, ale już zdecydowanie wolniej niż w grudniu (-2,5% wobec -7%). To oczywiście budujące, że sytuacja w USA była solidna, a w Niemczech ulegała poprawie, ale rynek widząc załamanie w Chinach i tempo przybywania nowych przypadków w USA i Europie traktuje te dane jako niewielkie pocieszenie. Tymczasem o 8:45 euro kosztuje 4,2881 złotego, dolar 3,8369 złotego, frank 4,0630 złotego, zaś funt 4,9786 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB