Dane o PKB w USA nie łagodzą rynkowych napięć
Dynamika PKB w USA w II kw. br. przyspieszyła z 1,4 do 2,8 proc. w ujęciu zannualizowanym. Podobny skok zaliczyła konsumpcja, która odbiła z 1,5 do 2,3 proc. Dane były wyraźnie lepsze od oczekiwań i są krokiem na dobrej drodze do przerwania długiego pasma rozczarowań. Z amerykańskiej gospodarki od wielu tygodni napływają niepokojące informacje. Wskaźnik obliczany przez Bloomberga sugeruje wręcz, że odczyty zawodziły ostatnio rynkowe prognozy najmocniej od 2015 r.
Słabnięcie rynku pracy i powrót dezinflacji przybliżyły obniżki stóp procentowych przez Rezerwę Federalną, stawiając dolara pod presją. Dzisiejsze odczyty nie wpływają na postrzeganie zamierzeń amerykańskich bankierów centralnych. Wrześniowa obniżka stóp z najwyższego od przeszło dwóch dekad przedziału 5,25-5,50 proc. jest wyceniona w 100 proc. Rynki finansowe spodziewają się, że w najbliższych 12 miesiącach Komitet ds. Operacji Otwartego Rynku zredukuje koszt pieniądza o blisko 150 pb. Spełnienie się takiego scenariusza byłoby niekorzystne dla USD i sprzyjałoby zachowaniu siły przez złotego. Prognozy walutowe fintechu Cinkciarz.pl na drugą połowę br. mówią o spadku USD/PLN do 3,83 i zakotwiczeniu EUR/PLN w okolicy 4,25.
W krótkim terminie polska waluta może jednak przejściowo tracić na wartości. W minionych dniach na rynkach finansowych rozgorzała gwałtowna korekta. Na Wall Street pikują akcje przedstawicieli branży technologicznej. Od notowanych równo miesiąc temu szczytów wszech czasów indeks Nasdaq100 runął już o 8 proc. Zaczęło się od pohukiwań Donalda Trumpa w kierunku Tajwanu, potentata w branży półprzewodników. Ostatnim ze źródeł przeceny były kwartalne raporty Tesli i Alphabetu. W przypadku spółki-matki Google’a wysokie koszty związane z rozwojem sztucznej inteligencji schłodziły entuzjazm wokół branży AI, który napędzał tegoroczną hossę. Na sprawozdania kolejnych gigantów – takich jak Microsoft, Amazon, Meta i Apple, mogących rozwiać kiełkujące wątpliwości i złagodzić niepokój – trzeba poczekać do kolejnego tygodnia.
Chaos na rynkach potęguje dynamiczne umocnienia jena. Japońska waluta w lipcu zyskała już 6 proc., a tąpnięcie USD/JPY z najwyższych od 1986 r. pułapów przypomina rozpędzoną lawinę. Na swojej drodze masowo zmiata ona finansowane w jenie pozycje inwestorów kuszonych przez ryzykowniejsze rynki wysoką atrakcyjnością odsetkową. Niepewność potęguje zaniepokojenie perspektywami koniunktury w strefie euro i Chinach oraz wyprzedaż surowców. Od majowego szczytu kurs miedzi runął o przeszło 20 proc., wymazując praktycznie całość tegorocznej zwyżki. W gronie G-10 seryjnie tracą przeceniany dziś 9. sesję z rzędu dolar australijski oraz korona norweska. Z walut gospodarek rozwijających się najostrzej spada z kolei wartość peso meksykańskiego i reala brazylijskiego.
Gdy rynki znalazły się w oku cyklonu złoty na razie trzyma się dzielnie, plasując się w lipcu w czołówce najodporniejszych walut. Kurs euro kurczowo stara się utrzymać poniżej 4,30 zł i od długoterminowych minimów oddalił się o 1 proc. Z każdą godziną utrzymywania się minorowych nastrojów rośnie jednak ryzyko przedłużenia korekty EUR/PLN do 4,33, czyli poziomu, który powinien okazać się trudną do sforsowania barierą na drodze do czerwcowego szczytu 4,38. W takim scenariuszu kurs dolara zapewne przejściowo powróciłby ponad 4,0 zł, a notowania franka na kilka groszy wzrosłyby powyżej 4,50 zł. Tarapaty wspieranego mocnymi fundamentami złotego nie powinny okazać się jednak trwałe. Według fintechu Cinkciarz.pl wraz z uspokojeniem globalnych nastrojów PLN powinien szybko ruszyć do odrabiania strat, podobnie jak kilkukrotnie miało to miejsce w minionych miesiącach.
Bartosz Sawicki, analityk fintechu Cinkciarz.pl