Analizy

Skoro płynność nie jest w deficycie, to inwestorzy nie mają najmniejszego powodu do zmiany postrzegania dolara / autor: Pixabay
Skoro płynność nie jest w deficycie, to inwestorzy nie mają najmniejszego powodu do zmiany postrzegania dolara / autor: Pixabay

W morzu nadpłynności

Bartosz Sawicki, DM TMS Brokers S.A.

  • Opublikowano: 5 sierpnia 2020, 10:17

  • 0
  • Powiększ tekst

Gigantyczna płynność rozlewa się po rynkach, co widać między innymi w stale obniżających się, osuwających się stawkach rynku pieniężnego, nurkujących dochodowościach benchmarkowych obligacji, czy zawężeniu spreadów najbardziej ryzykownych obligacji korporacyjnych. Skoro płynność nie jest w deficycie, to inwestorzy nie mają najmniejszego powodu do zmiany postrzegania dolara.

Inne współtowarzyszące objawy to utrzymywanie się dobrych nastrojów na rynkach akcji, m.in. kontrakt na S&P500 flirtuje z 3300 a rynek technologiczny po raz kolejny bije rekordy. Obecne otoczenie rynkowe to woda na młyn kontynuacji mody inwestycyjnej, którą niewątpliwie stało się inwestowanie w fundusze ETF fizycznie kupujące metale szlachetne.

Dochodzi wręcz do sytuacji, w której jako powód słabości USD cytowany jest impas w przeciągających się negocjacjach dotyczących 4. fazy pakietu fiskalnego wsparcia gospodarki USA. Dla dolara szklanka jest do połowy pusta, ale z perspektywy rynków akcji do połowy pełna, gdyż nadziejami na szybkie porozumienie agencje informacyjne starają się tłumaczyć zwyżki na Wall Street.

Słabość dolara jest tak wyraźną dominantą, że wbrew słabościami czynnikom zagrożenia zyskują ryzykowni przedstawiciele G-10. Dla przykładu: niebezpieczna sytuacja epidemiczna w Australii nieuniknione konsekwencje gospodarcze wprowadzanych restrykcji nie uderza w dolara australijskiego. AUD/USD atakuje wręcz 0,72 i jest bliski (dystans mniejszy niż 0,5 proc.) ostatnich szczytów, które były kilkunastomiesięcznymi maksimami notowań. Nie dość, że rynek winduje kurs, to nie widać oznak, żeby na rynku opcji walutowych inwestorzy zaczynali zabezpieczać się przed czynnikami ryzyka.

Mimo korzystnego środowiska dla złotego, uważamy, że poniżej 4,40 EUR/PLN zaczyna być przewartościowany. Cały czas czynnikiem zagrożenia jest niechęć RPP do aprecjacji waluty i ekstremalnie niekorzystny poziom realnych stóp procentowych. Naszym preferowanym wehikułem jest jednak EUR/HUF. Popularność strategii gry na relatywną siłę forinta względem złotego (popieraną mniej gołębim bankiem centralnym) będzie przy potencjalnych rynkowych turbulencjach działać na PLN stabilizująco.

Bartosz Sawicki, DM TMS Brokers S.A.

Powiązane tematy

Komentarze