Wciąż zbyt wcześnie na decyzję w sprawie CO2
Marcowy szczyt UE nie powinien podejmować żadnych decyzji w sprawie celów klimatycznych na 2030 r. - uważa polski sektor wytwarzania energii. Według Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej skutki tych decyzji nie są jeszcze nawet z grubsza policzone.
Tematem rozpoczynającego się 20 marca posiedzenia Rady Europejskiej maja być propozycje Komisji Europejskiej w sprawie celów polityki energetyczno-klimatycznej na 2030 r. KE zaproponowała m.in. redukcję emisji CO2 o 40 proc. w stosunku do roku 1990, 27-proc. udział źródeł odnawialnych (OZE) w produkcji energii elektrycznej dla całej UE oraz reformę systemu handlu uprawnieniami do emisji (ETS), zakładającą możliwość ingerowania przez Komisję w jego mechanizm rynkowy.
"Przyjęcie tych propozycji w tej chwili byłoby dużym błędem, bo skutki pakietu nie zostały wciąż przeanalizowane. Uważamy, że na wiele pytań nadal nie ma odpowiedzi. Nie znają ich nie tylko politycy, ale przede wszystkim firmy wytwarzające i zużywające energię elektryczną" - powiedział dyrektor biura Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej (PKEE) Andrzej Kania. PKEE skupia największych polskich producentów energii elektrycznej.
Kania podkreślił, że decyzje miałyby wieloletnie i poważne skutki dla europejskiej gospodarki, tymczasem analiza oceny tych skutków jest niewystarczająca. PKEE ma już wstępne analizy wpływu pakietu na sektor i całą gospodarkę, jednak - jak zaznaczył - na przygotowanie precyzyjnych i kompleksowych wyników trzeba poczekać do jesieni.
"To jest największa słabość podejmowania decyzji w marcu - brak wystarczającej, eksperckiej wiedzy dla oceny ich skutków. Nie chcemy być uważani za hamulcowego propozycji Komisji w sprawach klimatu. Ale naszym zdaniem konieczny jest czas na merytoryczną debatę" - powiedział dyrektor.
PKEE zwraca uwagę, że model, z którego korzystała KE konstruując propozycje, nie jest dokładnie znany. "Komisja nie pokazała dotychczas szczegółowych założeń, którymi posłużyła się do swoich symulacji. A jako przedstawiciele firm, które odczują skutki tego pakietu, chcielibyśmy mieć dostęp do szczegółowych danych i metod prognozowania" - zaznaczył Kania.
Komitet uważa, że formułując takie długoterminowe cele, KE dość mocno wkracza w gwarantowaną traktatami suwerenność poszczególnych państw w określaniu swoich miksów energetycznych. "Uważamy, że w polityce klimatycznej należy uwzględniać specyfikę poszczególnych krajów. Tak zresztą rozumiany jest traktat lizboński - że nie sposób narzucić danemu państwu sposobów wytwarzania energii" - powiedział.
PKEE wskazuje, że Polska wśród 28 krajów UE ma najwyższe koszty wycofywania się z węgla ze względu na jego wysoki udział w produkcji energii, natomiast KE nie przedstawiła jeszcze żadnych mechanizmów kompensujących koszty odchodzenia od węgla. "40-proc. redukcja emisji często jest określana jako dekarbonizacja całej gospodarki, bo dotyka nie tylko energetyki, która używa węgla jako paliwa, ale i innych gałęzi emisyjnego przemysłu" - zauważył.
"Jeżeli technologicznie nie uda się wyeliminować emisji CO2, albo - w przypadku Polski - znaleźć alternatywnego dla węgla paliwa, to propozycje KE w obecnym kształcie oznaczać będą dla Polski wysoką cenę energii. Cena emisji CO2, czyli de facto klimatyczny parapodatek, zostanie przerzucona na odbiorcę końcowego" - ocenił Kania. A cena energii jest w wielu przypadkach czynnikiem decydującym o konkurencyjności - dodał.
Podkreślił, że dziś nie mamy opanowanej żadnej "czystej" technologii węglowej; CCS, czyli wychwyt i składowanie CO2 od wielu lat nie wyszło poza sferę badań.
O tym, że marcowy szczyt UE nie podejmie żadnych wiążących decyzji ws. celów klimatycznych na 2030, przekonany jest wicepremier Janusz Piechociński. Jego zdaniem w sytuacji konfliktu Rosji z Ukrainą decyzje nie zapadną, bo "krajom Europy Zachodniej ta sytuacja da dużo do myślenia w kontekście bezpieczeństwa energetycznego i niezależności energetycznej".
(PAP)
wkr/ pad/