Michał Putkiewicz: "Głównym celem Anty-Szczytu Klimatycznego było przedstawienie Polakom prawdy o tzw. globalnym ociepleniu"
W Warszawie tuż przed szczytem klimatycznym ONZ miała miejsce dużo słabiej nagłośniona konferencja "Anty-Szczyt klimatyczny. Cała prawda o globalnym ociepleniu i skutkach polityki klimatycznej UE". Portal Stefczyk.info rozmawiał z jednym z jego organizatorów i uczestników, Michałem Putkiewiczem z Ruchu Narodowego.
Krzysztof Karwowski: Dlaczego został zorganizowany Anty-Szczyt Klimatyczny?
Michał Putkiewicz: Anty-Szczyt został zorganizowany wspólnie przez Ruch Narodowy, NSZZ „Solidarność”, Instytut Globalizacji oraz Commitee for a Constructive Tomorrow – czołową amerykańską organizację pozarządową walczącą z mitem tzw. globalnego ocieplenia. Głównym celem Anty-Szczytu było przedstawienie Polakom prawdy o tzw. globalnym ociepleniu, tzw. efekcie cieplarnianym oraz pokazanie skutków i kosztów wdrażanego w Polsce Pakietu klimatycznego UE i prowadzonej polityki dekarbonizacji. Skutki tych działań są dla Polski dramatyczne – raport Banku Światowego „Transformacja w kierunku gospodarki niskoemisyjnej w Polsce” wskazuje, że odkąd Polska w 2008 r. przyjęła Pakiet Klimatyczny UE, tracimy 1% PKB rocznie (ok. 16 mld zł każdego roku), następuje spadek zatrudnienia o 1% rocznie (to oznacza utratę ok. 140 tys. miejsc pracy w każdym roku), a ceny energii elektrycznej rosną o 20% rocznie. Polacy o tym nie wiedzą, są mamieni propagandą ekologiczną, propagandą „zielonych” i dlatego my próbujemy, w miarę naszych możliwości - a trzeba zaznaczyć, że budżet naszego Anty-Szczytu stanowił promille tego, co na organizację szczytu klimatycznego ONZ wydał nasz rząd z naszych podatków - z tymi informacjami przebić się do świadomości Polaków.
Domagacie się m.in. rzetelnego rozliczenia zobowiązań Protokołu z Kioto...
- Chcemy realizacji starej zasady pacta sunt servanta, czyli zasady, że umowy muszą być dotrzymywane. Wszystkie kraje, które podpisały Protokół z Kioto zobowiązały się do określonego w Protokole zmniejszenia swoich emisji gazów cieplarnianych w stosunku do roku 1990. O ile Polska okazała się tutaj prymusem i w okresie do roku 2005 zmniejszyła aż o 18% emisję CO2, choć była zobowiązana do zmniejszenia jej na poziomie 5-6%, o tyle inne kraje albo zrealizowały swoje zobowiązania dokładnie o tyle, ile powinny - jak Holandia czy Francja, albo wręcz zwiększyły poziom swoich emisji i nie wywiązały się ze swoich zobowiązań, jak Hiszpania i Portugalia. Stąd nasz postulat, żeby tym, którzy byli prymusami i zmniejszyli ilość emisji w stopniu większym niż powinni, przyznać nagrodę w postaci dopłat finansowych, zaś ci, którzy nie wywiązali się ze swoich zobowiązań powinni zostać za to ukarani finansowo.
A dlaczego Polska powinna według Was uzyskać specjalne ulgi w ograniczeniu CO2?
Uważamy, że te gospodarki, które są oparte na źródłach wysokoemisyjnych, np. na węglu - w Polsce 84% energii elektrycznej wytwarzamy z węgla kamiennego i węgla brunatnego - powinny otrzymać rabat, czyli w mniejszym stopniu powinny być obciążane zobowiązaniami ograniczenia emisji dwutlenku węgla.
Ale dlaczego inne kraje miałyby na to się zgodzić? Możemy liczyć tu na jakichś sojuszników?
- Jednym z naszych postulatów jest powszechność przystąpienia krajów, szczególnie największych emitentów do nowej konwencji klimatycznej ONZ. Uważamy, że nową konwencję można podpisać tylko i wyłącznie wtedy, gdy podpiszą się pod nią kraje, które emitują 2/3 całości emisji CO2 w tym najwięksi emitenci, czyli Stany Zjednoczone, Chiny i Indie. Jeśli chodzi o sojuszników, to myślę, że to dobry moment, żeby zacząć tworzyć coś na kształt dawnego ruchu państw niezaangażowanych - tych państw rozwijających się, które są na gorszym poziomie technologicznym w stosunku do bogatych krajów Zachodu, a które powinny wspólnie walczyć o taki rabat redukcyjny w nowej konwencji klimatycznej ONZ
A jak Pan ocenia zachowanie polskich władz - czy skutecznie walczymy o to, żeby nasza gospodarka nie okazała się ofiarą ograniczania emisji CO2?
- Obecny rząd z jednej strony podpisał Pakiet klimatyczny Unii Europejskiej w 2008 r., o którego skutkach mówiłem wcześniej. Z drugiej strony widać, że obecna polityka naszego rządu sprowadza się do sypania piasku w machinerię tworzenia nowej konwencji klimatycznej ONZ oraz blokowania prób zaostrzania Pakietu Klimatycznego UE. To dobrze, pytanie tylko, jak mocno i daleko rząd będzie tutaj konsekwentny? Otóż ja myślę, że zostanie przekonany do ograniczenia stanowczości swojego stanowiska. W każdym razie polska polityka powinna być prowadzona w taki sposób, aby nowa Konwencja klimatyczna ONZ, jeśli ma wejść w życie, została podpisana jak najpóźniej i żeby podpisali się pod nią najwięksi światowi emitenci (USA, Chiny, Indie, Rosja, Kanada). Na gruncie europejskim nasze stanowisko powinno brzmieć: zero zaostrzeń w polityce klimatycznej do czasu osiągnięcia globalnego konsensu w tej kwestii.
A co to będzie oznaczać, jeśli nasz głos będzie zignorowany?
Jeśli wskazane wyżej polskie postulaty nie zostaną uwzględnione w pracach nad nową Konwencją Klimatyczną ONZ, Polska nie powinna jej podpisywać. Jeśli rząd USA mógł odmówić złożenia podpisu pod protokołem z Kioto, a rząd Kanady podjąć decyzję o wycofaniu swojego, to rząd polskim może odmówić podpisania niekorzystnej dla nas Konwencji.
Rozmawiał Krzysztof Karwowski.
Stefczyk.info/ as/