Tusk atakuje Biereckiego za to, że wspiera polski budżet
Donald Tusk, najbogatszy polski emeryt, który za pięć lat bycia „pierwszym szatniarzem Europy” inkasuje około 25 tys. złotych emerytury, postanowił zajrzeć do kieszeni nielubianym przez siebie politykom PiS. Co więcej, zaatakował premiera Mateusza Morawieckiego i senatora Grzegorza Biereckiego za to, że wspierają polską gospodarkę!
Od kilku dni media analizują oświadczenia majątkowe polskich polityków. Pod lupę brani są szczególnie ci, którzy od lat uchodzą za majętnych. I tak dziennikarze przyglądają się m.in. majątkom Janusza Lewandowskiego czy Radka Sikorskiego z Platformy Obywatelskiej czy zasobom premiera Mateusza Morawieckiego lub senatora Grzegorza Biereckiego z PiS. Dochodów nie musi jednak ujawniać Donald Tusk, który nie pełni obecnie funkcji publicznych, co sprawia, że nie ma takiego obowiązku. Zatem o swoich pieniądzach milczy, jednak nie przeszkadza mu to oceniać innych.
Gdy Jacek Sasin wprowadzał w błąd opinię publiczną obiecując niską inflację w 2022 roku, dokładnie w tym samym czasie premier Morawiecki wydał 4,6 mln złotych na zakup obligacji. A więc skutecznie znalazł sposób jak nie stracić, a właściwie jak zarobić na drożyźnie – grzmiał Tusk na konferencji prasowej - W tym samym czasie senator (Grzegorz) Bierecki, senator PiS-u, wydał na obligacje, które chronią jego oszczędności przed inflacją, 10 mln zł – jątrzył dalej.
Brzmi poważnie, prawda? Problem w tym, że Tusk zapomniał dodać, że obaj politycy od lat lokują swoje oszczędności w polskich obligacjach więc podjęcie takiej decyzji także w ubiegłym roku było nie było niczym wyjątkowym. Poza tym, czy Tusk, który przecież przez kilka lat był premierem zapomniał czemu służą obligacje skarbowe? Jeżeli nie, to raczej powinien ich za to chwalić a nie ganić.
To właśnie emitowane przez rząd obligacje skarbowe są obok m.in. podatków, podstawowym narzędziem państwa pozyskiwania pieniędzy na realizację założeń budżetowych. Bierecki czy Morawiecki, wykupując obligacje skarbowe, podobnie jak czyni to tysiące Polaków, finansują w ten sposób reformy i programy socjalne.
Co więcej, obaj pokazują w ten sposób, że wierzą w polski system finansowy i nie boją się nagłego załamania gospodarczego, który pozbawiłby ich zgromadzonych „milionów”. Może dla Tuska, który przez całą swoją polityczną karierę zapatrzony jest w naszych zachodnich sąsiadów niezrozumiały jest fakt, że własne pieniądze lokuje się w Polsce i, że w ten sposób można chcieć wspierać swoją ojczyznę?
Nie wiemy, gdzie i jakie obligacje ma Donald Tusk, ale wiemy, kto i w jakiej walucie przez lata płacił mu miliony.
Wbrew temu, co mówią koledzy byłego premiera kapitał ma narodowość, co rozumie oskarżany przez Tuska senator Grzegorz Bierecki.
Mógł przecież kupić obligacje niemieckie czy francuskie, ale zdecydował się na polskie - ma je w złotówkach i dolarach - wspierając w ten sposób naszą ojczyznę, a nie Niemcy czy Francję.
Nigdy nie zdecydowałbym się na zakup niemieckich obligacji, choćby warunki były korzystniejsze niż w przypadku polskich. Dla mnie obligacje, to nie tylko forma lokowania pieniędzy, ale przede wszystkim możliwość wspierania państwa polskiego. Cegiełka, może skromna, którą dorzucam do budowy wspólnego dobrobytu.– mówi w rozmowie z naszym portalem Grzegorz Bierecki.
Jeżeli Donald Tusk tak lubi zaglądać w kieszenie innym, to może spojrzałby na swoich partyjnych kolegów i zapytał, za co Radek Sikorski dostał 100 tys. dolarów od arabskich szejków, jako doradca Sir Bani Jas Forum?