Rosyjski scenariusz raz jeszcze?
Rosjanie mogą całkowicie wstrzymać dostawy swojego gazu do Europy, co odczują także Węgrzy i Turcy. Chodzi o gazociąg z Rosji przez Morze Czarne do Turcji, a powód ten sam co zawsze czyli problemy techniczne.
Obecnie czynna jest jedna droga transportu rosyjskiego gazu do Europy to właśnie TurkStream przez Morze Czarne do Turcji i dalej do Europy. Wkrótce może się okazać, że i tu „problemy techniczne” zatrzymają przesył „błękitnego paliwa”. Jak podał portal oilprices.com, Rosja twierdzi, że sankcje Unii Europejskiej uniemożliwiają jej utrzymanie rurociągu przez Morze Czarne, który może dostarczać nawet 31,5 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. Rosyjski operator rurociągu zapowiedział, że zawiesza niektóre prace konserwacyjne i naprawcze, powołując się na sankcje Unii Europejskiej. Oleg Aksjutin, dyrektor South Stream Transport BV czyli operatora tego gazociągu nakazał w specjalnym piśmie kierownikom oddziałów firmy „zawiesić realizację wszystkich kontraktów związanych z obsługą techniczną gazociągu, w tym projektowaniem, produkcją, montażem, testowaniem, naprawą, konserwacją i szkoleniem”. Sprawa jest o tyle istotna, że TurkStream ułożono na wodach o tzw. wysokiej aktywności sejsmicznej.
Wyspecjalizowane statki regularnie monitorują rurociąg pod kątem uszkodzeń, aby szybko dokonywać napraw, wykorzystując do tego zachodni sprzęt. Jeden z przedstawicieli operatora gazociągu, cytowany przez oilprice.com (za RFE/RL) poinformował, że oświadczenie dyrektora Aksjutina oznacza, iż „nikt nie będzie w stanie przeprowadzić naprawy w przypadku uszkodzenia rurociągu, wycieku gazu lub rozerwania w wyniku na przykład trzęsienia ziemi”. W rzeczywistości zatem – jak pisze oilprices.com - firma straciła kontrolę operacyjną nad rurociągiem.
Z dostaw przez Morze Czarne oprócz Turcji korzysta Serbia oraz Węgry. Rząd w Budapeszcie, który pomimo unijnej krytyki zachowuje dobre relacje z Moskwą i zamówił kilka tygodni temu dodatkowe dostawy od Gazpromu, poinformował wczoraj, że osiągnął porozumienie w sprawie odroczenia płatności na rzecz rosyjskiego koncernu za dostawy zimowego gazu. Węgry – według Forbes Hungary – są jedynym krajem unijnym, który odbiera rosyjski gaz.
Zapowiedź problemów technicznych gazociągu przez Morze Czarne budzi jednoznaczne skojarzenia z tym, co stało się z rurociągiem bałtyckim Nord Stream 1. Gdy w odwecie za sankcje unijne po agresji na Ukrainę Rosja uznała większość krajów europejskich za wrogie (w tym także i Niemców), najpierw Gazprom zarządził w lipcu prace konserwacyjne na Nord Stream. Potem oskarżał Zachód, że nie chce dostarczyć przez sankcje odpowiedniej turbiny i prac nie można zakończyć, a gdy ta się znalazła, to i tak gazociąg zaczął pracę „na pół gwizdka” (czyli wykorzystywał zaledwie część mocy). Pod koniec sierpnia Rosjanie znów zapowiedzieli przegląd techniczny, po którym gaz przestał w ogóle płynąc do Niemiec. Jakby tego było mało - w zeszłym tygodniu doszło do kilku wybuchów (w rejonie Danii i Szwecji) i z rurociągów Nord Stream 1 i 2 zaczął ulatniać się gaz. Politycy i eksperci zgodnie uznali to za akt rosyjskiego sabotażu i wyjątkowy atak na infrastrukturę energetyczną w Europie.
Jeśli rzeczywiście operator TurkStream stracił kontrolę operacyjną nad rurociągiem, to scenariusz znany z Nord Stream może się powtórzyć. Zwłaszcza, że Morze Czarne jest mniej spokojnym akwenem niż Bałtyk.
Agnieszka Łakoma
(oilprices.com)
Czytaj też: Prezes PGE: Uruchomiliśmy sprzedaż węgla dla instytucji i przedsiębiorców