Górnicy lepszego rządu się nie doczekają. Dlaczego z nim wojują?
Związkowcy z górniczej Solidarności oburzyli się na słowa Jarosława Kaczyńskiego, że nierentowne kopalnie są obciążeniem dla polskiej gospodarki, a Polska w przyszłości chce stawiać na energię ze źródeł odnawialnych i atom. Zanim górnicy zaczną większą akcję protestacyjną powinni ochłonąć i zrozumieć, że lepszego dla siebie i swoich interesów rządu w Polsce niż rząd Zjednoczonej Prawicy nie będą mieli. Na razie polskie kopalnie podwyższyły w ciągu miesiąca o 194 procent cenę węgla dla polskich elektrowni, jednocześnie zmniejszając wydobycie!
Każda władza ma problem z górnikami, bo ich praca jest rzeczywiście niebezpieczna, ciężka i wymagająca hartu ducha. Siłą rzecz zawód ten podejmują więc silni, zdecydowani mężczyźni, którzy swoje problemy chętnie rozwiązują siłą na ulicy niż rzeczową dyskusją na argumenty. Sęk w tym, że rozwój państwa i jego transformacja, nie tylko w obszarze energetycznym, nie może jednak opierać się na rozwiązaniach ulicznych i siłowych, a na starannej analizie merytorycznej.
Górnicy poczuli się zagrożeni, z dwóch powodów. Po pierwsze po ogłoszeniu budowy elektrowni atomowej w Polsce, zrozumieli, że czas węgla w Polsce naprawdę dobiegnie końca, a po drugie nie spodobało się im kilka słów prawdy, jakie padły z ust prezesa PiS podczas spotkania w Radomiu.
Choć Jarosław Kaczyński nie powiedział nic nowego, bo o konieczności odejścia od paliw kopalnych na rzecz źródeł niskoemisyjnych mówi się od lat i Polska nie ma wyboru, ale musi tą drogą podążać, jeśli nie chce stoczyć się do roli państwa „trzeciego świata”, w którym energia elektryczna stanie się tak droga, że w praktyce będzie niedostępnym luksusem. Górnicy nie chcą jednak tych faktów przyjąć do wiadomości i całą swoją siłę, całą swój upór angażują w obronę sprawy przegranej.
W tym miejscu warto jednak by rozważyli, że rząd Zjednoczonej Prawicy nie zamierza przeprowadzać transformacji energetycznej bez pochylenia się nad losem górników. Po pierwsze sprawa ta jest rozłożona w czasie na dekady! Po drugie górnicy są grupą zawodową, która jest najbardziej hojnie wynagradzany w całym systemie spółek państwowych.
Dość przypomnieć, że od lipca górnicy otrzymali już dwie nagrody po 6400 zł brutto i właśnie negocjują wypłatę trzeciej! Można śmiało postawić tezę, że jeśli tylko w Polsce władzę przejmie rząd bardziej „europejski” zrealizuje wszystkie wytyczne Komisji Europejskiej choćby „po trupach” zupełnie nie licząc się losem górniczych rodzin. Wystarczy choćby sięgnąć do wydarzeń związanych z „planem Balcerowicza” czy rządami PO-PSL, w czasie których brutalnie pacyfikowano górnicze manifestacje.
Dziś zatem górnicy muszą sobie odpowiedzieć, czy osłabiając Polskę w chwili wojny na wschodzie, kryzysu energetycznego i problemów z inflacją w imię swoich własnych wąsko pojętych interesów nie przykładają ręki do zmiany władzy w Polsce. Czy nie torują drogi do władzy ludziom, którzy zamiast odpowiedzialnego i rozłożonego na lata procesu transformacji energetycznej i dodatków inflacyjnych, przejadą się po prostu walcem po polskim górnictwie, bo wykonają z wrodzoną sobie nadgorliwością wszelkie dyspozycje pochodzące z Brukseli i Berlina?
Górnicy ze śląskiej „Solidarności” powinni przypomnieć sobie znaczenie tego pojęcia, ale jeśli chcą myśleć tylko o sobie, to niech nie się zastanowią czy rozpoczynając wojenkę z najbardziej przychylnym sobie rządem, nie podcinają przypadkiem gałęzi na której sami siedzą. W sytuacji braku węgla w Polsce, kopalnie mimo nagród, dodatków inflacyjnych i zachęt nie zwiększyły wydobycia. Zwiększyły za to ponad dwukrotnie cenę węgla dla polskich elektrowni. Aktualnie polski węgiel jest jednym z najdroższych na świecie. Będzie znów na nagrody dla branży.