Informacje

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Gaz łupkowy dzieli ekspertów

Polska Agencja Prasowa

  • Opublikowano: 8 kwietnia 2014, 06:43

  • Powiększ tekst

Europa powinna stawiać nie na import gazu z USA, ale na własne wydobycie gazu z łupków - uważa były wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff. Innego zdania jest prof. Stanisław Gomułka. "W Europie nie ma dużych zasobów gazu łupkowego" - mówi.

Steinhoff i Gomułka to eksperci Business Centre Club (BCC), którzy w poniedziałek wzięli udział w zorganizowanej przez BCC konferencji poświęconej problemom gospodarczym Polski i Europy.

Jak mówił ten pierwszy, nie należy przeceniać możliwości importu do Europy gazu z USA. "Informacje prasowe o tym, że Stany Zjednoczone odblokują eksport gazu i w ten sposób zmieni się rynek nośników energii w Europie, absolutnie nie mają jakichkolwiek podstaw. Po pierwsze nie jest to możliwe w krótkim czasie, po drugie nie jest to ilość gazu, która może zmienić rynek europejski, po trzecie koszty importu gazu będą duże. Widziałbym politykę europejską jako bardziej racjonalną, poprzez
intensyfikację wydobycia gazu łupkowego. To co stało się w USA, czyli rewolucja łupkowa i w efekcie obniżenie ceny gazu z 500 dolarów do stu kilkudziesięciu dolarów, powinno mieć miejsce w Europie" - powiedział.

Jego zdaniem Europa w kwestii gazu łupkowego brnie jednak "w ślepy zaułek". "Z jednej strony forsuje pakiet klimatyczno-energetyczny, nie oglądając się na to, co robi świat, nie biorąc pod uwagę fiaska kolejnych konferencji klimatycznych, a z drugiej strony w wielu krajach przyjmuje się moratoria na wydobycie gazu łupkowego" - dodał.

Inny pogląd wyraził główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka. "W USA nadwyżki gazu pojawią się około 2020 roku. (...) Nie będzie więc żadnego nacisku ze strony własnego przemysłu, żeby ograniczyć eksport. Koszt gazu importowanego do Polski z USA będzie niższy niż gazu rosyjskiego. Nie musi być tak w przypadku Niemiec, bo tam cena jest wyraźnie niższa, niż ta, którą płaci Polska" - powiedział.

Jego zdaniem w Europie nie ma dużych zasobów gazu łupkowego. "Tylko Polska, Wielka Brytania, może Ukraina mają zasoby. Nie można liczyć więc, że w Europie nastąpi eksplozja gazu łupkowego, na pewno nie w ciągu 10-15 lat. Prognozy na najbliższe 30 lat mówią, że gaz łupkowy co najwyżej utrzyma zależność UE od importu na obecnym poziomie, więc na bardzo wysokim. Trzeba szukać innych możliwości" - dodał.

Dyskusja wokół importu gazu łupkowego z USA do Europy trwa od wielu miesięcy, ale zyskała nowy wymiar po aneksji Krymu przez Rosję. W marcu na szczycie UE w Brukseli omawiano możliwe reakcje na aneksję Krymu przez Rosję. Przywódcy unijni zgodzili się m.in., że wspólnota musi podjąć działania, by ograniczyć swoje uzależnienie od dostaw surowców energetycznych z zewnątrz, szczególnie z Rosji. Z kraju tego pochodzi około jednej trzeciej gazu wykorzystywanego w UE.

Ceny gazu w USA są nawet kilkakrotnie niższe niż w Europie. Spadły po tym, gdy Amerykanie zaczęli na wielką skalę wydobywać go z łupków. Jeszcze przed łupkową rewolucją, gdy amerykańska gospodarka potrzebowała błękitnego paliwa z zagranicy, tamtejsi inwestorzy zbudowali terminale przystosowane do odbioru gazu w postaci skroplonej (LNG), które teraz okazały się niepotrzebne. Dziś chcą je przerobić i wykorzystać do eksportu gazu. Pojawiły się również projekty budowy nowych terminali.

(PAP)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych