Status quo na rynku leków. Sprzedaż poza aptekami kontrolowana, ale bez zmian
Z opublikowanego właśnie raportu portalu badawczego Zymetria wynika, że 88 procent badanych uważa, iż dostęp do leków, które można kupić bez recepty jest potrzebny a 83 procent respondentów zgadza się z opinią, że oferta sklepów czy stacji benzynowych powinna zostać poszerzona – tu najczęściej wymieniane były środki na biegunkę i elektrolity.
Dlaczego kupujemy leki bez recepty poza aptekami? Badani podkreślają przede wszystkim, że częstotliwość takich zakupów podniosła pandemia Covid i związane z nią zakłócenia w funkcjonowaniu aptek. Co ważne, szczególnie osoby mieszkające na wsi rzadziej niż przed pandemią korzystają z zakupów w aptece – odpowiedziało tak 26 procent respondentów.
Liczy się oczywiście także dogodna lokalizacja i możliwość połączenia nabycia leków z innymi zakupami. Z oczywistych względów najczęściej leki poza aptekami kupują mieszkańcy mniejszych miejscowości (do 100 tys. mieszkańców – 39 procent nabywców), z badania wynika zaś, że najliczniejszą grupą wiekową są osoby w wieku 51-60 lat (26 procent). Wyniki badania Zymetrii wskazują, że poza aptekami kupujemy przede wszystkim produkty dla dorosłych a najczęstszą motywacją jest potrzeba ratowania się w nagłym przypadku (26 procent respondentów stwierdziło, że w wypadku pogorszenia się stanu zdrowia w trakcie podróży kupują leki bez recepty na stacjach benzynowych).
Co więc z często podnoszonym argumentem, że dostępność medykamentów w sklepach pogłębia rzekomą lekomanię Polaków czy naraża młodzież na uzależnienia? Dr hab. Anna Staniszewska, adiunkt w Katedrze i Zakładzie Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej WUM, prezes Fundacji Obywatele Zdrowo Zaangażowani przypomina, że polskie państwo – jak najbardziej słusznie – podjęło w minionych latach wiele działań, by chronić najmłodszych. Niektóre leki bez recepty, te zawierające na przykład pseudoefedrynę czy kodeinę, mogą być sprzedawane wyłącznie w aptece i tylko osobom pełnoletnim.
Nie ma natomiast żadnego badania, które wskazywałoby na miejsce zakupu leku jako czynnik świadczący o tym, że jego nabywca używa za dużo leków albo robi to w sposób nieracjonalny – podkreśla dr hab. Anna Staniszewska.
Przeciwnie, jak wynika z analizy wyników ankiety przeprowadzonej przez badaczy z Zymetrii większość respondentów kupuje jedno opakowanie leku niezależnie od tego, czy robi to w aptece (76 procent badanych) czy poza nią (71 procent).
Sprawa, jak każda, ma także wymiar społeczno-polityczny. Żaden rząd, a zwłaszcza podkreślający misję wyrównywanie poziomu życia bez względu na miejsce zamieszkania gabinet Zjednoczonej Prawicy nie będzie też w stanie wytłumaczyć mieszkańcom wsi i małych miasteczek, dla których miejscowy sklep czy pobliska stacja benzynowa jest często jedynym ratunkiem w nagłej, zdrowotnej potrzebie, decyzji o zamknięciu czy znacznym ograniczeniu tego kanału dystrybucji. Stanowisko gabinetu Mateusza Morawieckiego w tej sprawie jasno przedstawił na przykład wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski. W odpowiedzi na interpelację posła Jarosława Sachajki stwierdził on, że wprowadzenie zakazu sprzedaży pozaaptecznej „będzie miało swoje skutki zarówno pod względem społecznym jak i gospodarczym”.
Odpowiadając na zmierzające do ograniczenia sprzedaży leków poza aptekami postulaty Sachajki Miłkowski podkreślał, że dyskusja na temat dostępności leków poza aptekami jest potrzebna a pewne korekty stanu obecnego możliwe, natomiast z całą pewnością nie ma mowy o tak zmianach tak radykalnych, jakie proponuje (powołując się na głos środowiska farmaceutów) poseł Kukiz’15.
Postulowane przez Pana Posła uregulowanie sprzedaży produktów leczniczych w placówkach obrotu pozaaptecznego w taki sposób, aby w każdej placówce produkty lecznicze wydawał magister farmacji, nie jest możliwe. Po pierwsze z uwagi na liczbę aktywnych zawodowo farmaceutów nieprzystającą do liczby funkcjonujących placówek obrotu pozaaptecznego, a po drugie ze względu na koszt zatrudnienia farmaceuty w placówce, dla której sprzedaż produktów leczniczych stanowi margines działalności – czytamy w odpowiedzi na interpelację.
Wiceminister Miłkowski przypomniał również – wbrew niektórym alarmującym głosom – że obrót pozaapteczny jest skrupulatmie kontrolowany. Nadzór taki sprawuje wszak Państwowa Inspekcja Farmaceutyczna a obowiązujące przepisy prawa farmaceutycznego zawierają „regulacje dotyczące kontroli i bezpieczeństwa wydawania, zakupu, sprzedaży i przechowywania produktów leczniczych wydawanych bez przepisu lekarza (oznaczonych jako bez recepty - OTC) oraz roślinnych produktów leczniczych”.
Leki przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, na biegunkę powinny być dostępne w kanale pozaptecznym. Musimy bowiem wziąć pod uwagę, że nie każdy mieszka w dużym mieście, gdzie aptek jest dużo i są one otwarte 24 godziny na dobę, w każdy dzień świąteczny. W małych miastach i na wsiach dostępność aptek jest zupełnie inna, znacznie gorsza – mówi w rozmowie z tygodnikiem dr hab. Anna Staniszewska. W rozmowie z tygodnikiem „Sieci” Staniszewska przywołuje przykład miejscowości, w której spędza letnie wakacje. - Jest tam wprawdzie punkt apteczny, ale otwarty tylko dwa razy w tygodniu. Najbliższa apteka znajduje się w oddalonym o kilkanaście kilometrów mieście powiatowym. Sytuacja, w której musiałabym jechać tam po tabletkę na ból zęba czy ból miesiączkowy byłaby po prostu absurdem – zauważa.
PR/RO