Gdyby nie II WŚ Polska byłaby jak Zachód!
Gdyby nie II Wojna Światowa nasz poziom życia byłby taki jak na zachodzie. Dzisiaj kilkadziesiąt lat po wojnie odbudowaliśmy już Polskę, ale chcemy dalej budować spokojną i dumną ojczyznę - powiedział w piątek podczas transmisji na Facebooku, premier Mateusz Morawiecki.
Premier w piątek rano wziął udział w obchodach 84. rocznicy wybuchu wojny i zbombardowania Wielunia.
„Mamy dziś pierwszego września, datę bardzo symboliczną, gdy rozpoczęła sie II Wojna Światowa” - wskazał szef rządu. Podkreślił, że to właśnie w Wieluniu rozpoczęła się wojna. „Od bombardowania miasta i mordowania ludności cywilnej, małych dzieci, kobiet, mężczyzn” - dodał. „Strasznym i symbolicznym aktem było zbombardowanie Szpitala Wszystkich Świętych w Wieluniu, gdzie chorzy, bezbronni ludzie ginęli pod niemieckimi bombami” - przypomniał Morawiecki.
Zwrócił uwagę, że przedstawiciel ambasady niemieckiej nie mówił w piątek w Wieluniu po niemiecku, tylko po angielsku. „Dzisiaj oni biją się w pierś i słusznie. II Wojna Światowa zmieniła dla nas wszystko. Gdyby nie ona, Polska by się normalnie rozwijała i mielibyśmy poziom życia taki jak na Zachodzie już dawno temu. Teraz jednak musimy nadrabiać tą ukradzioną przeszłość” - zaznaczył szef rządu. Wskazał, że właśnie dlatego Polska ubiega się o reparacje od Niemiec.
CZYTAJ TEŻ:
Rosyjska flota drży przed polskim Apache’em!
Sukces Ukrainy: Droga do Morza Azowskiego otwarta?
Premier dodał, że jest tu ze świadkami tamtych wydarzeń. „Pani Irena i pani Stanisława miały 6 lat, a pan Józef 7. Byli oni małymi, śpiącymi dziećmi, gdy wybuchła wojna” - zaznaczył szef rządu i oddał im głos, aby opowiedzieli o swoich wspomnieniach z tamtego dnia.
Pani Irena podkreśliła, że „Wieluń był zniszczony przez okupanta, bomby niszczyły miasto, same gruzy zostały”. „Uciekaliśmy w stronę Łodzi z nadzieją, że tam nie będzie wojny, ale była już wszędzie” - dodała.
„Ja najbardziej pamiętam moment, kiedy uciekaliśmy i byliśmy w budynku na uboczu i tam tatuś się dowiedział, że Niemcy wyłapują i zabierają mężczyzn. Patrzyliśmy z rodzeństwem za tym tatusiem, a on oddalał się aż całkowicie zniknął na horyzoncie i wtedy wszyscy zaczęliśmy płakać. Ale wrócił dwa tygodnie po wojnie i byliśmy wszyscy szczęśliwi” - opowiadała pani Stanisława.
„Mieszkałem w Wieluniu przy kościele ewangelickim. Rano obudziły nas samoloty, które zrzucały bomby. Wybuchy obudziły wszystkich w mieście - gwizd spadających bomb był przerażający” - dodał pan Józef.
PAP/ as/