Prezydent USA w Polsce, a KE walczy o zablokowanie South Stream w Bułgarii
Komisja Europejska poprosiła Sofię, by Bułgaria do czasu, aż zapewni przestrzeganie prawa, zawiesiła budowę swego odcinka gazociągu South Stream, który omija Ukrainę. Poinformował o tym dziś rzecznik KE ds. konkurencji Antoine Colombani.
Dziś KE uruchomiła procedurę o naruszenie unijnego prawa wobec Bułgarii. Ma to związek z wyborem inwestora bułgarskiego odcinka gazociągu South Stream. Komisja uważa, że Bułgaria złamała zasady wewnętrznego rynku UE dotyczące przyznawania zamówień publicznych.
"Naszą główną obawą jest to, że firmie South Stream Bułgaria, ustanowionej dla tego projektu, przyznano kontrakt na projekt, finansowanie, budowę i zarządzanie gazociągiem bez transparentnej, konkurencyjnej procedury, która jest oczekiwana w takim przypadku" - wyjaśnił zastrzeżenia KE Colombani.
Dodał, że obawy Komisji budzi też zapis w umowie międzyrządowej Bułgarii i Rosji w sprawie South Streamu, pozwalający na preferencyjne traktowanie spółek rosyjskich i bułgarskich przy przyznawaniu kontraktów podwykonawcom przez South Stream Bułgaria. Ponadto ogłoszenia o przetargach w tej sprawie nie byłyby publikowane w oficjalnym dzienniku.
Rzecznik pytany, czy KE oficjalnie poprosiła Bułgarię o zatrzymanie prac nad South Streamem, odparł: "Formalnie poprosiliśmy bułgarskie władze o informacje i w czasie, gdy toczą się te dyskusje z władzami bułgarskimi i dopóki nie będzie w pełni (zapewnione) przestrzeganie unijnego prawa, poprosiliśmy ich także o zawieszenie projektu".
"Uważamy, że w tym przypadku nie jest przestrzegane unijne prawo i poprosiliśmy Bułgarię o zawieszenie projektu" - powtórzył Colombani.
Wyjaśnił, że KE uruchomiła procedurę wobec Bułgarii, a nie wobec innych państw UE zaangażowanych w South Stream, bo prace nad gazociągiem mają tam się właśnie rozpocząć i sprawa była pilna. Przestrzegł jednak, że KE obserwuje sytuację także w innych krajach i oczekuje, że przeprowadzą one przetargi na zamówienia publiczne przy budowie rurociągu "z pełnym poszanowanie (unijnych) traktatów". "I podejmiemy (wobec nich) działania, jeśli będzie taka potrzeba" - zaznaczył.
Umowy międzyrządowe dotyczące gazociągu South Stream podpisało z Rosją sześć krajów Unii: Bułgaria, Węgry, Słowenia, Grecja, Chorwacja i Austria. W grudniu ub.r. Komisja zaleciła renegocjację tych porozumień, bo są one sprzeczne z trzecim pakietem energetycznym UE. Umowy te - w opinii KE - dają nadmierne prawa Gazpromowi, jak np. zarządzanie gazociągiem, wyłączny do niego dostęp, ustalanie taryf przesyłowych. Do rozmów z rosyjskim rządem w sprawie zmiany umów w imieniu tych sześciu krajów została upoważniona KE, ale rozmowy na politycznym szczeblu zostały zamrożone ze względu na działania Rosji na Ukrainie.
W poniedziałek bułgarskie ministerstwo gospodarki i energetyki podkreśliło, że Bułgaria wielokrotnie potwierdzała swoje zaangażowanie na rzecz przestrzegania unijnych regulacji prawnych w związku z budową bułgarskiego odcinka South Stream. Resort zapewnił, że proces "wyboru wykonawcy zamówienia na projekt, dostawy materiałów, budowę, szkolenie personelu oraz wprowadzenie do użytku bułgarskiego odcinka gazociągu został przeprowadzony zgodnie z ustawodawstwem bułgarskim i europejskim".
Z kolei szef Gazpromu Aleksiej Miller, cytowany przez rosyjską agencję ITAR-TASS, oświadczył, że nikt nie może zabronić budowy South Stream jako alternatywnej trasy dostaw rosyjskiego gazu do Europy.
W ubiegłym tygodniu w Sofii podano oficjalne wyniki ogłoszonego w grudniu 2013 r. przetargu na budowę bułgarskiego odcinka South Streamu. Wygrało go konsorcjum rosyjskiego Strojtransgazu i pięciu bułgarskich spółek. Firma stojąca na czele konsorcjum, Strojtransgaz, należy do biznesmena Giennadija Timczenki, który został objęty sankcjami USA po aneksji Krymu przez Rosję.
Timczenko według pisma "Forbes" jest szósty na liście najbogatszych Rosjan; łączą go przyjacielskie kontakty z prezydentem Władimirem Putinem. Wśród bułgarskich uczestników konsorcjum są z kolei, według mediów bułgarskich, spółki związane z kręgami zbliżonymi do obecnych władz.
Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, który ma zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej z pominięciem Ukrainy. Przepustowość South Streamu ma wynieść 63 mld m sześc. gazu rocznie. Rura ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Ma to być kolejny, po Nord Stream, rurociąg omijający Ukrainę. Bułgarski, lądowy odcinek South Streamu długości 540 km ma mieć trzy stacje kompresorowe i jedno, 59-kilometrowe, odgałęzienie.
W niedzielę komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger uzależnił realizację planów budowy przez Gazprom gazociągu South Stream od postawy politycznej Rosji w kryzysie na Ukrainie.
PAP/ as/