Informacje

Konsumpcja prywatna pozostaje jednym z motorów gospodarki / autor: Fratria / LK
Konsumpcja prywatna pozostaje jednym z motorów gospodarki / autor: Fratria / LK

TYLKO U NAS

Gospodarka paradoksów, ale będzie normalniej

Stanisław Koczot

Stanisław Koczot

zastępca Redaktora Naczelnego "Gazety Bankowej", Dziennikarz Ekonomiczny 2023 - laureat nagrody głównej XXI edycji konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

  • Opublikowano: 19 czerwca 2024, 17:08

  • Powiększ tekst

Gospodarka się rozkręca, konsumpcja rośnie, nawet inwestycje w końcu ruszą, choć na razie wloką się na końcu stawki. Jest pewien kłopot ze spadającą pozycją zewnętrzną naszej gospodarki, ale i tu dramatu nie ma. Analitycy PKO BP zaprezentowali właśnie swój „Kwartalnik Ekonomiczny”, nadając mu tytuł „Gospodarka paradoksów”.

Na czym miałyby owe paradoksy polegać? Na przykład na tym, że mimo ożywienia gospodarczego, mocno obniża się popyt na pracę, a spadkowi zatrudnienia towarzyszy niskie bezrobocie i rosnące płace. Teoretycznie wszystko powinno być na odwrót, ale tak nie jest z kilku powodów. Gospodarka niby rośnie, ale nominalnie spowalnia, firmy więc muszą ograniczać koszty. Osłabienie popytu na pracę jest w dużym stopniu efektem zmian demograficznych, bo spada liczba osób w wieku produkcyjnym (społeczeństwo się starzeje), pogorszyło się też saldo migracji (nasz rynek nie ma już tak licznych zasobów ludzkich, jakie zapewniali mu pracownicy z Ukrainy, których znaczna część albo wróciła do siebie, albo pojechała dalej na Zachód).

Biznes musi zmierzyć się z rosnącymi kosztami pracy

Jasnym punktem tych paradoksów jest to, że rynek pracy pójdzie w kierunku zmian, korzystnych dla produktywności.

Spodziewamy się, że w 2024 wynagrodzenia w gospodarce narodowej będą rosły silniej (średnio o 13,6 proc.) niż w sektorze przedsiębiorstw (średnio o 11,4 proc.). Propozycja rządu wzrostu płacy minimalnej w 2025 o 7,6 proc. i niewielkiej (4,1 proc.) waloryzacji płac w budżetówce wspiera naszą prognozę jednocyfrowego wzrostu płac w przyszłym roku. Jednocześnie zakładamy, że przyspieszenie dynamiki PKB, przy ograniczonym popycie na pracę, przełoży się na cykliczne ożywienie wydajności, co z kolei będzie wspierać hamowanie jednostkowych kosztów pracy z dwucyfrowego poziomu w 1q24, do niskiego, jednocyfrowego tempa wzrostu w 2025” – piszą analitycy PKO BP.

Warto zwrócić uwagę, że ożywienie wydajności ma mieć charakter cykliczny, a nie strukturalny, o czym wspomniał podczas konferencji prezentującej raport Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

Należy to rozumieć tak, że będzie to swego rodzaju proces naturalny, wynikający z decyzji przedsiębiorców, dostosowujących swoje firmy do wymagań rynku i swoich możliwości finansowych. Przedsiębiorcy zresztą należą do tej części naszej gospodarki, która musi się zmierzyć realnie z rosnącymi kosztami pracy.

Według Piotra Bujaka, rynek pracy nie ułatwia firmom walki ze spowolnieniem, i nawet zwolnienia pracowników nie poprawiają ich sytuacji. Oczywiście, za chwilę, może nawet już w przyszłym roku, to się zmieni, gdy płace będą rosły już nie w tak szalonym, dwucyfrowym tempie, jak obecnie (to kolejny paradoks, bo teoretycznie zarobki powinny być tym większe, im szybszy wzrost PKB, który w tym roku ma sięgnąć według „Kwartalnika Ekonomicznego”, 3,7 proc., w przyszłym 3,8 proc.).

Inwestycje znów zaczną napędzać gospodarkę

Do motorów gospodarki, którymi była konsumpcja prywatna, spożycie publiczne i eksport netto, dołączą inwestycje, które, jak mówił Piotr Bujak, dołek mają już za sobą.

Zakładamy, że od 2h24 (półrocze) inwestycjom coraz bardziej będą sprzyjać fundusze napływające w ramach KPO, a w 2025 dynamika inwestycji przyspieszy do 8,7 proc. Kontynuowane będą inwestycje w transformację energetyczną, automatyzację oraz zwiększanie mocy eksportowych gospodarki. Tak jak zakładaliśmy przed kwartałem, do czynników wspierających PKB w 2q24 dołączą najpewniej zapasy, dla których cykl redukcji powinien dobiegać końca” – piszą eksperci PKO BP.

Czy procedura nadmiernego deficyty, którą KE właśnie wszczyna wobec naszego kraju, nie zaszkodzi wzrostowi gospodarczemu? Według Kwartalnika, wymusi ona od nas dostosowania fiskalne rzędu ok. 0,5 proc. PKB rocznie, co nie powinno być dotkliwe dla polskiej gospodarki. Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych w PKO BP, powiedziała podczas konferencji, że z powodu unijnej procedury nie będzie przestrzeni na ekspansywne myślenie o zwiększaniu wydatków przez budżet. Poza tym, restrykcje będą teraz znacznie łagodniejsze, niż podczas poprzedniej procedury, w którą Polska wpadła 16 lat temu.

Stanisław Koczot

»» O bieżących wydarzeniach w gospodarce i finansach czytaj tutaj:

Polska zadłużona jak nigdy

Na nic protesty rolników. Zielony Ład trzyma się mocno

Koniec „belkowego”? Rewolucja w opodatkowaniu kapitału

Chodzi o wielkie interesy, a nie o ludzkość

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych