Naczelnik uprzywilejowany w resorcie
Fiskus inaczej traktuje w roli podatnika swego pracownika, a inaczej – normalnego obywatela. Oto dowód na wykorzystanie luki w prawie, i nie tylko. Na Śląsku.
Pewne starsze małżeństwo pięć lat temu postanowiło Annie, Agnieszce i Krystynie - trzem córkom swego znajomego podarować dożywotnie, nieodpłatne użytkowanie mieszkania. Wartość tego użytkowania wyceniono na 200 tysięcy złotych. Wszystko notarialnie, zgodnie z przepisami. Jak fiskus przykazał.
Problem jednak w tym, że Agnieszka była niepełnoletnia (miała wtedy 12 lat), a jej rodzice nie wyrazili zgody na taką darowiznę i nie mieli zgody sądu opiekuńczego na takie działanie. Ba, o całej sytuacji dowiedzieli się z pisma, które w tej sprawie do nich przyszło z Sądu Rejonowego w Sosnowcu z Wydziału Ksiąg Wieczystych. Sąd zawiadomił ich o dokonanym wpisie „ograniczonego prawa rzeczowego”. Konsekwencje tego były takie, że każda z obdarowanych musiała zapłacić Urzędowi Skarbowemu w Sosnowcu po 17786 złotych podatku od darowizny. Podatek musiały zapłacić mimo, że nie skorzystały ani razu z tego nieodpłatnego użytkowania lokalu.
Anna i Krystyna zapłaciły, ale rodzice Agnieszki postanowili powalczyć z Urzędem Skarbowym. Jak można się domyślić – przegrali. Urząd Skarbowy stał na stanowisku, że darowizna chciana czy nie, jest prawnie możliwa z wszystkimi konsekwencjami tego faktu. Rodzice dziewczyn bezskutecznie protestowali. Nie pomogło nawet to, że sąd przyznał, iż doręczenie zawiadomienia o dokonanym wpisie wysłane do Agnieszki było niezgodne z przepisami. I że doręczono je ponownie po 4 latach. Kiedy już się postanowienie uprawomocniło, a sądy dwóch instancji odrzuciły zażalenia na niechcianą darowiznę, do głosu doszli funkcjonariusze fiskusa. Urząd Skarbowy w Sosnowcu zażądał od Agnieszki zapłaty należnego podatku. Dziewczyna zapłaciła.
To jednak dopiero wstęp do ciekawej historii. Ojcem dziewczyn jest przedsiębiorca Krzysztof P., który od lat jest w konflikcie z organami skarbowymi. Bezpodstawnie oskarżony i aresztowany, został ostatecznie uniewinniony przez sądy wszystkich instancji w Krakowie (proces trwał ponad 7 lat). Prokuratura poniosła klęskę. Podczas procesu ujrzała światło dzienne tajna operacja „Temida”, prowadzona przez UOP. Miała polegać na inwigilowaniu sędziów i prokuratorów przez służby specjalne. Proces odbywał się przed sądem w Krakowie, gdyż ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości nie mógł się odbywać w województwie śląskim. Jednym z oskarżonych był bowiem były wiceprezes Sądu Okręgowego w Katowicach (także uniewinniony).
Od 2012 roku przed krakowskim Sądem Okręgowym trwa proces o wielomilionowe odszkodowania i zadośćuczynienia, jakich od Skarbu Państwa wraz z odsetkami, domaga się przedsiębiorca. Roszczenie dotyczy odszkodowania za straty poniesione w wyniku 2,5-letniego aresztowania oraz trwającego blisko siedem lat procesu. P. argumentuje swoje racje utraconymi zarobkami oraz wstrzymanymi, choć opłaconymi, inwestycjami budowlanymi.
Przedsiębiorca wygrywa też wszystkie procesy z ZUS i Urzędem Skarbowym. Nic dziwnego, że rosła frustracja niektórych urzędników sosnowieckiej „skarbówki”. Aby pokazać absurd rozstrzygnięć podejmowanych w sprawach córek przez organy skarbowe, Krzysztof P. przeprowadził coś w rodzaju prowokacji, uzgodnionej z dziennikarzami. Zastosował do niej schemat, dzięki któremu Jerzy Krok, Naczelnik Urzędu Skarbowego w Sosnowcu zarekwirował (pod pozorem podatku) pieniądze jego córek.
Otóż 19 lutego br. przedsiębiorca przed notariuszem w Częstochowie złożył „Oświadczenie woli o ustanowieniu służebności osobistej mieszkania” w Sosnowcu. Z aktu notarialnego:
„Krzysztof P. ustanawia na prawie użytkowania wieczystego gruntu […] służebność osobistą dożywotniego i bezpłatnego mieszkania na powierzchni 100 m kw. w części mieszkalnej budynku znajdującej się na trzecim piętrze licząc od lewej strony klatki schodowej oraz z prawem korzystania z basenu znajdującego się w budynku trzy razy w tygodniu po dwie godziny. K. P. podaje wartość rynkową części obciążonej służebnością na 200 000 zł”.
„Podarunek” spowodował, że Naczelnik Urzędu Skarbowego w Sosnowcu został wpisany 27 lutego 2014 r. do księgi wieczystej nieruchomości, która należy do P. Jerzy Krok dowiedział się o „podarunku” wartości 200 tysięcy złotych kilka tygodni później!
Wynika to z pisma Dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach datowanego na 24 kwietnia br.:
„4 kwietnia Naczelnik US w Sosnowcu zwrócił się do Dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach o przejęcie sprawy [dotyczy egzekucji zobowiązań podatkowych – red.], w związku z powziętą informacją o dokonanym 27 lutego 2014 r. wpisie do działu III Księgi Wieczystej […] służebności osobistej dożywotniego i bezpłatnego mieszkania. […] Informację tę ujawnił 4 kwietnia na podstawie danych zawartych w podsystemie dostępu do Centralnej Bazy Danych Ksiąg Wieczystych pracownik, przygotowujący zajęcie egzekucyjne.”
Nietrudno sobie wyobrazić minę naczelnika Kroka, który dopiero 15 kwietnia zaczął „odkręcać” sprawę niechcianej służebności. Udało mu się to dopiero niedawno. Urząd Skarbowy w Częstochowie, który zajmuje się sprawą podatku naczelnika z Sosnowca, skierował niedawno do przedsiębiorcy pytanie, czy Jerzy Krok wyraził zgodę na ustanowienie na jego rzecz owej „służebności osobistej dożywotniego i bezpłatnego mieszkania”?
To dosyć preferencyjne potraktowanie urzędnika aparatu skarbowego. Takich wątpliwości nie mieli urzędnicy nie wymierzając i egzekwując podatek od córek Krzysztofa P.
"Sprawy moich córek i naczelnika sosnowieckiej „skarbówki” są niemal identyczne. W obu przypadkach chodziło o niechciane „prezenty”. Dlaczego jednak one od razu musiały zapłacić podatek, a urzędnik nie? Bo noszą moje nazwisko? To przykład na nierówność traktowania podmiotów" – wyjaśnia P.
Sytuacja jest mocno niewygodna dla zwierzchników naczelnika US w Sosnowcu.
"Jerzy Krok powiadomił organy ścigania o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jak wynika z posiadanych przez Izbę Skarbową informacji prokuratura prowadzi śledztwo w przedmiotowej sprawie. W sprawie tej Naczelnik Urzędu Skarbowego w Sosnowcu uzyskał status pokrzywdzonego" – wyjaśnia Michał Kasprzak, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Katowicach.
Rzecznik Izby Skarbowej przytacza argumenty, które mają świadczyć o tym, iż naczelnik nie musi podatku zapłacić.
"Zgodnie ze stanowiskiem prezentowanym przez Izbę Skarbową w czasie prowadzonych postępowań odwoławczych dotyczących opodatkowania ustanowienia służebności mieszkania, nie wystarczy jednostronne oświadczenie woli ustanawiającego to prawo. Konieczne jest także oświadczenie woli osoby, na rzecz której prawo zostało ustawione. Takiego oświadczenia, jak wynika z informacji przesłanych przez pana Jerzego Kroka, nie było" dodaje rzecznik IS.
Andrzej Borzym