Dziura ozonowa nad Polską mniejsza
Ogłoszony przez ONZ raport, który mówi o pierwszych oznakach regeneracji warstwy ozonowej w atmosferze, nie jest dla klimatologów zaskoczeniem: również nad Polską ozonu przestało ubywać - mówi dr hab. Janusz Jarosławski z Instytutu Geofizyki PAN.
W środę ogłoszono raport Światowej Organizacji Meteorologicznej(WMO) i Programu Środowiskowego ONZ (UNEP). Stwierdzono w nim, że warstwa ozonu w atmosferze (chroniąca Ziemię przed promieniowaniem ultrafioletowym Słońca - PAP) wykazuje pierwsze oznaki odbudowywania się. W dokumencie poinformowano też, że zahamowane zostało coroczne powiększanie się dziury ozonowej nad Antarktyką, ale upłynie jeszcze około dziesięciu lat, zanim zacznie się ona zmniejszać.
"Rzeczywiście, następuje już pierwsze stadium regeneracji warstwy ozonowej - nie pogłębia się już zła sytuacja" -
skomentował w rozmowie z PAP fizyk atmosfery, dr hab. Janusz Jarosławski z Instytutu Geofizyki PAN w Warszawie.
Zaznaczył, że badania warstw ozonu prowadzone przez jego instytut są również nad Polską. Z pomiarów tych wynika, że także i nad naszym krajem ozonu przestało ubywać.
"Nie nastąpił jednak jeszcze powrót do stanu warstwy ozonowej z czasów, zanim niepokojące procesy zaczęły mieć miejsce" -
podkreślił.
Wyjaśnił, że ubytki w warstwie ozonowej zauważono w latach 80. XX wieku, a apogeum przypadło na lata 90.
Badacz przypomniał, że największe ubytki ozonu obserwowane są nad Antarktyką. To właśnie z tamtym rejonem związane jest występowanie dziury ozonowej, która jest zjawiskiem sezonowym i pojawia się nad Antarktyką w okresie tamtejszej wiosny (w Polsce jest wtedy koniec lata).
"Tegoroczna dziura już się rozwinęła i trwa w najlepsze, nie różni się bardzo od dziury obserwowanej w latach ubiegłych" -
skomentował badacz.
Z ubytkiem warstwy ozonowej związek miały freony - gazy powszechnie stosowane dawniej m.in. w lodówkach i aerozolach. Związki te trafiały do atmosfery - również do jej wyższych warstw - gdzie mogły rozpadać się i uwalniać wolne atomy chloru. Tymczasem chlor intensywnie niszczył ozon (to trójatomowa cząsteczka tlenu) znajdujący się w stratosferze (15-50 km nad powierzchnią Ziemi). Warstwa ozonu w stratosferze jest zaś o tyle ważna, że chroni ona organizmy przed promieniowaniem ultrafioletowym Słońca. U człowieka takie promieniowanie m.in. przyspiesza starzenie się, może powodować nowotwory skóry i choroby wzroku.
Aby zapobiec dalszym ubytkom ozonu, opracowano globalne porozumienie - Protokół Montrealski z 1987 r. Zobowiązywał on sygnatariuszy do wyeliminowania substancji zubażających warstwę ozonową.
"Freony zostały więc rzeczywiście wyeliminowane, ale one mogą przebywać w atmosferze przez bardzo długi czas - nawet przez kilkadziesiąt lat. To, co zostało wyemitowane od lat 60. ub. wieku, jeszcze krąży nad naszymi głowami" -
zaznaczył Jarosławski, ale uspokoił, że substancji tych stopniowo ubywa.
"Wszystkie modele przewidują, że spadek ozonu w stratosferze zostanie zahamowany. Na razie jednak za wcześnie, by mówić o spektakularnej odbudowie warstwy ozonowej" - dodał badacz.
Podkreślił, że według różnych scenariuszy warstwa ozonowa powinna wrócić do właściwego stanu do roku 2050 lub nawet do roku 2100.
Ludwika Tomala (PAP)