Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Jak lepiej wykorzystać potencjał Polonii w USA?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 8 września 2015, 07:34

  • 1
  • Powiększ tekst

Działacze polonijni w USA z zadowoleniem przyjęli zapowiedź utworzenia przez prezydenta RP biura ds. kontaktów z Polonią. Uważają, że istnieje duży potencjał, by promować Polskę i jej interesy w Ameryce, ale trzeba działać z rozmachem i dotrzeć do młodych.

By lepiej bronić interesów Polski w USA, np. zabiegać o zniesienie wiz dla Polaków, "nie wystarczą spotkania przy pierogach czy parady" - przekonywał w rozmowie z PAP honorowy prezes mającej siedzibę w Nowym Jorku Fundacji Kościuszkowskiej Alex Storożyński, jeden z czołowych działaczy Polonii.

Jego zdaniem należałoby zatrudnić wzorem Izraela czy Egiptu profesjonalnych lobbystów oraz silniej wspierać te organizacje polonijne, które już są aktywne i odnoszą sukcesy, a ponadto potrafią ze sobą współpracować. Zarzucił polskim władzom, że dotychczas "utrzymują głównie kontakty z organizacjami, które praktycznie już nie istnieją"; których czas największej aktywności już minął.

"Czas Kongresu Polonii Amerykańkiej się skończył. Oni już tak naprawdę nic nie robią. Reagują za późno, zbyt defensywnie. Wystarczy zobaczyć ich stronę internetową..." - powiedział Storożyński. Wśród najprężniejszych organizacji polonijnych wymienił Polsko-Słowiańską Federalną Unię Kredytową, do której należy ponad 80 tys. członków, a także APAC (Amerykańsko-Polski Komitet Doradczy), Instytut PIAST oraz Fundację Kościuszkowską.

Fundacja, znana głównie z promocji kultury, nauki języka polskiego i przyznawania stypendiów dla Polaków i dzieci z Polonii (co roku wydaje na ten cel ok. 1 mln dolarów), od kilku lat zaangażowała się też w popieranie polskich interesów, w tym lobbing na rzecz zniesienia wiz do Polski. To z inicjatywy Storożyńskiego powstała też akcja protestów przeciw określeniom „polskie obozy koncentracyjne” w mediach amerykańskich. List do czołowych gazet i stacji telewizyjnych podpisały setki tysięcy ludzi, w tym najwybitniejsi przedstawiciele polskich elit. Akcja poskutkowała: agencja AP i najważniejsze dzienniki, jak „New York Times” i „Wall Street Journal”, zmieniły swoje „stylebooki”, czyli instrukcje pisania tekstów, zabraniając używania obraźliwych sformułowań.

Jak zaznaczył Storożyński, wciąż trzeba walczyć z tego typu zakłamaniami, bo błędy cały czas się zdarzają. Ale wśród najważniejszych zadań Polonii wymienił obecnie działania na rzecz włączenia Polski do ruchu bezwizowego VWP. "Polonia powinna angażować się przeciwko kongresmenom, którzy nie chcą Polski w VWP. Rząd nie może tego zrobić, ale my jako Polonia możemy iść do takiego kongresmena i zagrozić, że zbierzemy pieniądze na kampanię na rzecz jego konkurenta do Kongresu, a on może stracić mandat" - powiedział Storożynski.

Jego zdaniem trzeba też szukać wśród nowego pokolenia Polonii "kandydatów na liderów", którzy sami będą startować w różnych amerykańskich wyborach. "Dlaczego Chicago nie ma burmistrza z Polski? To jest wstyd" - powiedział, wskazując na liczną mniejszość tzw. Polish Americans w tym mieście. - Musimy znaleźć rozsądnego człowieka, który będzie kandydował na burmistrza Chicago".

Chwaląc inicjatywę prezydenta Andrzeja Dudy, Storożyński zastrzegł, że nowe biuro ds. kontaktów z Polakami zagranicą musi najpierw posłuchać, co mają do powiedzenia same organizacje. "Bardzo dobrze, że prezydent chce mieć bliższe kontakty z Polonią. Ale często Polacy przyjeżdżają i chcą nas uczyć. Powinni posłuchać, co możemy razem zrobić, a nie rozkazywać" - zaznaczył.

Z dużym zadowoleniem inicjatywę prezydenta przyjął też Artur Orkisz, przewodniczący "American Polish Forum (APF), czyli działającej od 2008 roku w Waszyngtonie organizacji non profit zrzeszającej młodych profesjonalistów z polskim pochodzeniem. Wśród kilkudziesięciu członków APF są osoby pracujące w administracji USA, w tym w Departamencie Stanu, Białym Domu oraz Pentagonie, a także asystenci kongresmenów oraz pracownicy mediów i waszyngtońskich think tanków.

"Jest okazja, by zainwestować w młodych ludzi z doskonałym wykształceniem, którzy wyjechali z Polski z rodzicami w latach 80. ub. wieku jako małe dzieci albo już się urodzili w USA i teraz robią tutaj wspaniałe kariery" - powiedział 36-letni Orkisz. Jego zdaniem Polska - tak jak robi to np. Izrael - powinna zaoferować takim osobom tygodniowy studyjny pobyt w kraju pochodzenia. "Tak, by pokazać im zmiany, jakie zaszły w Polsce, wspaniałe muzea jak Powstania Warszawskiego czy Europejskie Centrum Solidarności i rozbudzić w nich pasję do polskiej historii i dumę z polskich korzeni, która może wynieśli już z domu, ale nie wiedzą, jak ją wykorzystać w swoich karierach" - powiedział. Jak dodał młodzi Amerykanie polskiego pochodzenia często chcą coś zrobić dla Polski, ale nie mają kontaktów i wiedzy, jak się za to zabrać. Taki studyjny wyjazd pomógłby im też zrozumieć problemy Polski w kontekście transatlantyckim.

Dalej idący pomysł, to staże w polskich instytucjach. "Byłoby doskonale, gdyby Amerykanie polskiego pochodzenia zainteresowani polityką mogli składać wnioski o roczne, finansowane z budżetu państwa staże np. w gabinecie prezydenta, MSZ czy parlamencie" - powiedział.

O konieczności dotarcia do młodego pokolenia Polonii mówiła też w rozmowie z PAP działaczka Polskiej Biblioteki w Waszyngtonie Anna Firsowicz. Biblioteka jest organizacją non profit, która od 25 lat promuje polską literaturę i kulturę w stolicy USA. Ale - jak wskazała Firsowicz - jej przyszłość jest zagrożona.

"Większość organizacji, takich jak nasza, działa tylko dzięki zaangażowaniu - czasowemu, a często także pieniężnemu - wolontariuszy", głównie osób starszych i w średnim wieku - powiedziała. Biblioteka korzysta z dofinansowania MSZ na różne projekty z funduszu Departament Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą."Ten program jest przejrzysty i dobrze zorganizowany i jeśli mogę zarekomendować, to lepiej było go rozbudowywać, a nie tworzyć coś od nowa" - oceniła.

Ale większym problemem niż finanse jest brak zainteresowania ze strony młodych Polaków. "Takie organizacje upadną, bo następne pokolenie 20-latków czy 30-latków nie jest już tak patriotyczne i nie będzie ludzi, którzy będą chcieli się zaangażować" - powiedziała.

Jej zdaniem w stolicy USA przydałby się nowoczesny, rządowy Instytut Kultury Polskiej na skalę porównywalną z niemieckim Instytutem Goethego czy francuskim Alliance Francaise, ze znacznym budżetem i wieloletnim programem. "Wówczas nasze różne małe organizacje mogłby zostać niejako przejęte przez ten instytut" - powiedziała Firsowicz.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Komentarze