Informacje

fot. materiały PGNiG
fot. materiały PGNiG

PGNiG: korytarz gazowy Północ-Południe jako alternatywa dla paliwa od Gazpromu

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 lutego 2016, 18:43

    Aktualizacja: 25 lutego 2016, 08:10

  • 0
  • Powiększ tekst

PGNiG rozpoczęło rozmowy z operatorami gazociągów polskich, duńskich i norweskich w sprawie powrotu do koncepcji budowy korytarza przesyłu gazu z Morza Północnego - poinformował w środę w Sejmie wiceprezes PGNiG Maciej Woźniak.

Woźniak mówił posłom sejmowej komisji ds. energii i skarbu państwa, że według "absolutnie wstępnych danych efektywna ekonomicznie byłaby budowa infrastruktury o przepustowości ok. 7 mld m sześc. gazu rocznie". Tłumaczył, że choć terminal LNG podnosi polskie bezpieczeństwo gazowe, to jednak sam nie zapewnia całkowitego bezpieczeństwa.

Jak wskazał, w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jedynym dostępnym gazem jest gaz rosyjski, dlatego - jego zdaniem - Polska potrzebuje nowego, niezależnego od Rosji korytarza dostaw gazu. Przypomniał, że PGNiG ma 19 koncesji na wydobycie węglowodorów na Morzu Północnym, to - jak podkreślił - plasuje polską spółkę jako 20. producenta operującego w tym rejonie. To ponad pół miliarda m. sześc. gazu i - jak zapewniał - produkcja będzie się rozwijała, bo spółka planuje kolejne akwizycje w tamtym rejonie. "Tym bardziej, że moment jest sprzyjający przy przecenie ropy naftowej i gazu, te aktywa są wyceniane na niższym poziomie". Woźniak powiedział, że PGNiG gotowy jest nie tylko do transportu własnego gazu, ale gdyby projekt doszedł do skutku, to PGNiG jest przygotowany do zapełnienia tej magistrali.

"Chcemy ten gaz sprowadzić do Polski" - zaznaczył. Ujawnił, że pomysł, jak ten gaz dostarczyć, jest podobny do dotychczasowych koncepcji, "ale wydaje się, że może być najprostszy i najszybszy do wykonania". Jak poinformował, koncepcja sprowadza się do wykorzystania przepustowości gazociągów duńskich i morskich połączeń zarówno duńskich jak i norweskich, a najdłuższą do wykonania instalacją byłaby Baltic Pipe, czyli rura łącząca systemy gazowe Danii i Polski.

"Byłby to korytarz, który zapewni nam możliwość sprowadzenia gazu z tamtych rejonów, a przede wszystkim z naszych złóż" - powiedział Woźniak.

Jak mówił inwestycja mogłaby powstać do 2020 roku.

Jak powiedział PAP "od jakiegoś czasu" trwają prace nad wykonalnością takiego korytarza. Jak sprecyzował, prowadzą je operatorzy polscy, duńscy i norwescy.

"Pokazujemy partnerom infrastrukturalnym z tych krajów, że chcemy gaz z Norwegii sprowadzić do Polski, pokazujemy, że jest popyt na taką usługę. Operatorzy widzą więc, że jest potrzeba jej skonstruowania. Mam nadzieję, że te dwa sygnały spotkają się dość szybko i projekt ruszy".

Jego zdaniem norweski gaz mógłby płynąć nie tylko do Polski, ale i do innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym też na Ukrainę.

Woźniak powiedział też, że w czwartek odbędzie się WZA PGNiG, podczas którego zostaną wybrani polscy członkowie zarządu spółki EuRoPol Gaz, zarządzającej polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego. Jej udziałowcami są PGNiG (48 proc.), OAO Gazprom ( 48 proc.) i Gas Trading (4 proc.). W lipcu ub. roku Gas Assets Management, spółka zależna PGNiG, kupiła 36,17 proc. akcji spółki Gas-Trading od PHZ Bartimpex, co skutkuje tym, że polska spółka gazowa przejęła pośrednio kontrolę nad 4 proc. akcji spółki EuRoPol Gaz. W praktyce dało to PGNiG łącznie 52 proc. akcji tej spółki. Głównym źródłem przychodów EuRoPol Gazu są wpływy z opłat za przesyłanie gazu rurociągiem jamalskim. Ponoszą je główni udziałowcy spółki - Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które z Jamału odbiera gaz oraz Gazprom, który tym gazociągiem przesyła swój surowiec tranzytem przez Polskę do Niemiec. Zgodnie ze statutem spółki EuRoPol Gaz, PGNiG jest uprawnione do rekomendowania do składu zarządu Europol Gazu.

O sytuację w spółce pytał poseł Zdzisław Gawlik (PO), który powiedział, że od miesiąca w jej zarządzie nie ma przedstawicieli strony polskiej. Maciej Woźniak zapewnił, że choć faktycznie po ich rezygnacji w zarządzie nie było Polaków, to jednak - ze względu na tzw. krzyżową reprezentację - spółka nie jest w stanie podejmować żadnych "poważnych decyzji".

"Nie utraciliśmy żadnej kontroli nad tym podmiotem, bo bez nas żadnej decyzji tam nie można podjąć" - zapewnił.

Jak dodał, natychmiast po rezygnacji poprzednich członków zarządu EuRoPol Gazu PGNiG podjął "niezwłoczne kroki", by w "sposób korporacyjny przeprowadzić procedurę wyboru nowych".

PAP, sek

Powiązane tematy

Komentarze