Polacy nie inwestują na giełdzie. Po prostu za mało zarabiają?
Zaledwie 12 proc. giełdowych obrotów w 2015 r. zostało wygenerowane przez inwestorów indywidualnych. A i tak nie były one imponujące. Wprowadzenie zachęt do inwestowania na GPW jest możliwe, jednak żeby te działania były skuteczne, trzeba zwiększyć dochody Polaków. Do tego potrzebne są jednak ulgi podatkowe lub obniżki podatków - uważa Jarosław Janecki, główny ekonomista Société Générale.
– Mamy już kilka pomysłów, które pojawiają się ze strony rządu. To są wyłącznie sprawy związane z zachętami podatkowymi, z promowaniem III filara. Będzie to dosyć trudne do przeprowadzenia, ponieważ oszczędności ma niewielka część Polaków – mówi Jarosław Janecki, główny ekonomista Société Générale. – Oszczędności mają osoby zarabiające powyżej średniej krajowej. I tutaj pojawia się problem, czy te osoby powinny lokować na giełdzie swoje oszczędności, czy też powinny je konsumować.
Według danych Narodowego Banku Polskiego na koniec lutego 2016 roku wartość zobowiązań banków (czyli depozytów) wobec gospodarstw domowych wyniosła 675,56 mld zł. Pieniądze, które leżą na lokatach, nie są jednak inwestowane. W całym 2015 r. wartość obrotów akcjami w ramach arkusza zleceń na Głównym Rynku wyniosła 203,5 mld zł. Średnia dzienna wartość obrotu akcjami w ramach arkusza zleceń w całym 2015 roku wyniosła 810,6 mln zł, o 1,7 proc. mniej niż w 2014 roku. Wartość obrotów akcjami w ramach arkusza zleceń na rynku NewConnect liczona od początku roku wzrosła na koniec 2015 r. o 41,2 proc. rok do roku i wyniosła 1,7 mld zł.
– Oszczędności generują wzrost gospodarczy dopiero w przyszłości. W Polsce brakuje oszczędności, stąd jeżeli rząd zdecydowałby się na specjalne traktowanie oszczędności w III filarze i zdecydowałby się na system podatkowy, który będzie preferował tego typu oszczędności, to w konsekwencji możemy się spodziewać, że one szczególnie w kontekście przyszłych emerytur będą rosły – przekonuje Jarosław Janecki.
W ubiegłym roku Polacy założyli blisko 66 tys. nowych rachunków IKE, czyli Indywidualnych Kont Emerytalnych, i 92 tys. IKZE. czyli Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego – tak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego. Część rachunków została jednak zamknięta, dlatego saldo nowych wyniosło odpowiednio 34 tys. i 70 tys.
– Z drugiej strony te ubytki, które będą generowane w krótkim okresie w najbliższych kilku latach, będą w pewien sposób musiały zostać zrekompensowane czymś ekstra – mówi główny ekonomista Société Générale. – Pojawia się pytanie, w jaki sposób ten ubytek miałby być zrekompensowany. Sądzę, że o ile z obniżaniem podatku nikt nie ma problemu, i to jest bardzo łatwe do przeprowadzenia, czy też z dawaniem ulg, tylko jest problem z tym, w jaki sposób wygenerować te dodatkowe dochody. I to jest poważne zadanie dla obecnego rządu.
W ubiegłym roku inwestorzy indywidualni wygenerowali na głównym rynku akcji GPW 12 proc. obrotów. Najwięcej, bo 52 proc., inwestorzy zagraniczni, natomiast inwestorzy instytucjonalni 36 proc.
Szefowa GPW Małgorzata Zaleska zapowiedziała działania na rzecz zachęcenia inwestorów do inwestowania na warszawskiej giełdzie. Jej zdaniem nowa strategia giełdy powinna się skupić na tworzeniu zachęt dla inwestorów i nowych emitentów oraz zachęcaniu inwestorów indywidualnych do długoterminowego oszczędzania. Podkreśliła również, że zwłaszcza w przypadku emisji obligacji potrzebne są konkurencyjne wobec giełd europejskich warunki podatkowe.
– Zazwyczaj jest tak, że większość oszczędności, które mają polskie firmy, jest przeznaczana na inwestycje. Kredyt jest dodatkowym elementem wspomagającym podejmowanie decyzji o procesach inwestycyjnych – mówi Jarosław Janecki. – Tak było, jest i prawdopodobnie będzie w najbliższych kwartałach i latach. Oczywiście część spółek giełdowych pozyskuje swój kapitał poprzez dodatkowe emisje akcji, niektórzy korzystają z obligacji komercyjnych, pojawia się również możliwość emitowania listów zastawnych.
Polskie firmy mają w bankach zdeponowane 235,8 mld zł. Zaangażowanie tych pieniędzy do inwestycji zakłada plan wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego.
– Jest kilka rodzajów instrumentów, które mogą być wykorzystywane. Zazwyczaj podstawowym pytaniem jest to, co jest droższe, co jest tańsze. Tutaj rachunek ekonomiczny powinien podpowiadać każdemu przedsiębiorcy, w jaki sposób pozyskać kapitał i czy rzeczywiście się opłaca podejmować np. ryzyko inwestycji – mówi Janecki. – W środowisku niskich stóp procentowych, z jakim mamy dzisiaj do czynienia, z całą pewnością dużo łatwiej jest podejmować decyzje biznesowe. Natomiast problem jest taki, że w tych kalkulacjach musimy brać pod uwagę to, że stopy procentowe mogą wzrosnąć. Stąd ten czynnik ryzyka może być bardzo istotny i trzeba na pewno go uwzględniać w rachunku ekonomicznym.
(Newseria)