
Służba Zdrowia "zdaje egzamin" - prokuratura zbada śmierć 13-miesięcznego chłopca w Białymstoku
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku powoła biegłych, by kompleksowo ocenili cały proces leczenia 13-miesięcznego chłopca, który zmarł na białaczkę w dziecięcym szpitalu klinicznym - poinformował zastępca szefa tej prokuratury Andrzej Bura.
W ubiegłym tygodniu śledczy otrzymali z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie dodatkową opinię medyczną w sprawie śmierci dziecka. Chodziło o uzupełnienie dokumentacji przygotowanej przez Zakład Medycyny Sądowej (ZMS) Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Choć prokuratura nie udziela informacji na ten temat, to z publicznych wypowiedzi ojca dziecka, który zapoznał się z materiałami biegłych, wynika, że biegli nadal jednoznacznie nie przesądzają, jaki był przebieg choroby i czy ktoś popełnił błąd w sztuce medycznej.
Jak powiedział prokurator Bura, nie obejdzie się bez powołania biegłych, którzy ocenią całą procedurę leczenia chłopca. "Ale do tego niezbędne jest zebranie całej dokumentacji, przesłuchanie szeregu świadków i te czynności aktualnie trwają" - dodał.
Przedmiotem śledztwa jest bowiem ocena prawidłowości postępowania personelu medycznego. Dotyczy ono podejrzeń popełnienia przez lekarzy błędu w sztuce medycznej. Prowadzone jest w sprawie, czyli nikomu nie postawiono dotąd zarzutów.
Rodzice zmarłego na początku grudnia 13-miesięcznego dziecka zarzucają lekarzom Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku brak właściwej diagnozy. To oni zawiadomili prokuraturę, gdy chłopiec był już w stanie krytycznym.
Jak mówili wtedy mediom, zanim ich syn został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu bez właściwej diagnozy. Chłopiec został w szpitalu dopiero wtedy, gdy rodzice przywieźli go tam po raz trzeci i mieli już wyniki badań krwi. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Dziecko było w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarło na początku grudnia.
Konsekwencje w sprawie wyciągnął podlaski oddział NFZ. Po kontroli prawidłowości realizacji umów z podmiotami, które udzielały świadczeń chłopcu w ostatnich dniach jego życia, nałożył kary finansowe na Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny w Białymstoku i lekarza pierwszego kontaktu. Szpital ma zapłacić ponad 86,8 tys. zł kary, a lekarz rodzinny 8,6 tys. zł kary.
Jak poinformował rzecznik NFZ w Białymstoku Adam Dębski, Fundusz ukarał szpital za "nieuzasadnioną odmowę udzielenia świadczeń oraz za prowadzenie dokumentacji medycznej w sposób rażąco naruszający przepisy prawa".
Lekarz rodzinny został natomiast ukarany za to, że nie skierował dziecka na podstawowe badania laboratoryjne: m.in. hematologiczne i biochemiczne podczas pierwszej wizyty w przychodni. Takie skierowanie zostało wystawione dopiero później.
Zarówno lekarz jak i szpital odwołali się do NFZ, który tych odwołań nie uwzględnił. Dyrektor Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku Janusz Pomaski powiedział, że w przyszłym tygodniu szpital - za pośrednictwem urzędu wojewódzkiego - złoży zażalenie do prezesa NFZ na odrzucenie odwołania od kary nałożonej przed NFZ w Białymstoku.
Pomaski zaznaczył, że szpital zgadza się z większością zarzutów, które wskazał Fundusz, bo wykazała je również wewnętrzna kontrola przeprowadzona przez szpital. Chodzi o nieprawidłowości w dokumentacji. Zaznaczył jednak, że szpital nie zgadza się z zarzutem, iż pierwszego dnia nie udzielono dziecku pomocy. Pomaski mówi, że świadczenie zostało udzielone, tylko nie została zrobiona dokumentacja w tej sprawie. "A to jest różnica" - zaznaczył.
Niezależnie od kontroli NFZ sprawę badały komisje powołane w szpitalu i przez Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Konsekwencje dyscyplinarne poniosły dwie osoby: kierownik oddziału ratunkowego szpitala został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, a jednemu z lekarzy udzielono nagany.
(PAP)
rof/ kow/ abr/ gma/