„Nie chcemy nowego rządu, ale rewolucyjnych zmian"
„Nie chcemy nowego rządu, ale rewolucyjnych zmian” - podkreślają mieszkańcy Słowenii, którzy wczoraj wyszli na ulicę aby zademonstrować swoją niechęć wobec obecnych władz kraju.
W centrum Lublany - według słoweńskiej policji - w gęstym deszczu demonstrowało około 5 tys. Ludzi. "Domagamy się dymisji wszystkich zepsutych i niekompetentnych członków elit politycznych" - oświadczyli organizatorzy protestu, którzy swą inicjatywę propagują za pośrednictwem portali społecznościowych. Od pani premier Alenki Bratuszek zażądali rozpisania nowych wyborów
Przed miesiącem w manifestacji w stolicy wzięło udział około 20 tys. osób, najwięcej od 1991 roku. "Nie chcemy nowego rządu, ale rewolucyjnych zmian", "nie będzie pokoju, jeśli nie nadejdzie sprawiedliwość" - można było przeczytać na transparentach. Na budynkach publicznych, m.in. na gmachu banku centralnego, pojawiły się naklejki: "to należy do nas".
Pod koniec lutego słoweński parlament odwołał ze stanowiska premiera Janeza Janszę, uwikłanego w skandal korupcyjny. Obowiązki szefa rządu izba powierzyła reprezentującej centroprawicę 42-letniej pani Bratuszek, ale istnieją poważne wątpliwości, czy zdoła ona powołać rząd do czwartku, w wyznaczonym przez konstytucję terminie 15 dni. Na razie nie ma wystarczającego poparcia; jeśli jej się nie uda, muszą zostać wyznaczone nowe wybory.
Kryzys polityczny zbiegł się z kryzysem finansowym. Tamtejszy sektor bankowy ugina się pod ciężarem 7 mld euro złych kredytów. Nowy gabinet będzie musiał zreformować system bankowy, borykający się ze złymi pożyczkami, sprywatyzować wiele przedsiębiorstw państwowych i ewentualnie zwiększyć stawkę VAT, aby zredukować deficyt budżetowy do 3 proc. PKB w 2013 roku; w 2012 roku wyniósł on 4,2 procent.
PAP, lz