"Die Welt" o głosowaniu we Włoszech i Austrii: mieszanka strachu i nadziei
W głosowaniach w Austrii i we Włoszech stawką jest los dominującego obecnie w Europie światopoglądu, atakowanego przez tych, którzy chcieliby cofnąć osiągnięcia XX wieku, czyli rewolucję 1968 roku i neoliberalny przełom - pisze w niedzielę "Die Welt".
Głosowania w Austrii (powtórzona druga tura wyborów prezydenckich) i we Włoszech (referendum konstytucyjne) rozpoczynają serię wyborów w Europie, które mogą zdecydować o losie kontynentu - pisze Torsten Krauel w niedzielnym wydaniu "Die Welt". Idący do urn wyborczych obywatele czują, że chodzi o głosowanie "za lub przeciw dotychczas dominującemu światopoglądowi politycznemu i społeczno-kulturalnemu - zaznacza autor.
Jedni uważają, że bronią tworzonej przez dziesiątki lat politycznej i moralnej budowli, jaką jest Unia Europejska, a także społecznej tolerancji i otwartości. Niektórzy twierdzą wręcz, że zagrożona jest demokracja, jako forma życia - pisze niemiecki dziennikarz. Drudzy uważają natomiast, że w Europie wreszcie rozpoczyna się likwidacja skutków dwóch wielkich przełomów, jakie miały miejsce w dwudziestym stuleciu - kulturalnej rewolucji 1968 roku i neoliberalno-kapitalistycznego przełomu zapoczątkowanego przez Margaret Thatcher i Ronalda Reagana - tłumaczy Krauel.
Jak podkreśla, ten ostatni kierunek myślenia reprezentują Donald Trump i Władimir Putin oraz europejscy populiści.
Atmosferę konfliktu zaostrza strach jednych przed uprzedzeniami i nienawiścią oraz lęk tych drugich przed panowaniem elit" - zauważa komentator. U tych pierwszych dochodzi "troska przed izolacją (ich państwa), zaś u drugich strach przed religijną wojną domową wskutek braku izolacji" - dodaje Krauel.
Oba sposoby myślenia starły się w kwestii uchodźców, którzy stali się "dogodnym symbolem, jakim nie mógł stać się pozbawiony twarzy kryzys bankowy". "Jedni cieszą się, że ktoś taki jak Angela Merkel przytula dzieci uciekające przed wojną. Drudzy pytają, dlaczego żaden szef rządu nie wpadł na pomysł, by to ich tak serdecznie przytulić - pisze Krauel.
Jak zaznacza, obie strony konfliktu opierają się na szkołach myślenia i narracjach o długiej tradycji. Obie strony czują też, że wyniki głosowań 4 grudnia będą miały wpływ na cały rok wyborczy 2017 - na głosowania w Holandii, Francji i Niemczech.
Dla coraz większej liczby wyborców głosowanie staje się wyborem pomiędzy "kulturalno-polityczną reformacją a kontrreformacją" - czytamy w "Die Welt". W Unii Europejskiej coraz bardziej realny staje się pat, oznaczający paraliż jak ostatnio w latach 70.
Sprzeciw wobec reform premiera Matteo Renziego może pogłębić brak zaufania do trzeciej co do wielkości gospodarki strefy euro, z poważnymi tego następstwami dla euro i świata finansowego.
Populiści przywłaszczają sobie pojęcia takie jak ojczyzna, naród czy strony ojczyste - ostrzega Krauel. Mieszają te pojęcia z "negatywnymi uczuciami skierowanymi przeciwko innym narodom, kulturom i kontynentom - dodaje autor.
Przeciwnicy populistów natomiast przywłaszczają sobie pojęcia takie jak tolerancja, otwartość, racjonalność i współczucie. Mieszają je z "nietolerancyjnym potokiem żądań", w tym oszczędzania, reform i globalizacji, powtarzając stale "powinniście, musicie.
Ani słowa o tym, że niektórzy ludzie chcieliby, by ich przytulono, jeżeli chcemy zapobiec wrażeniu, że czują się stale oszukiwani - pisze Thorsten Krauel na łamach "Die Welt".
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)