Informacje

Tegoroczny deficyt poniżej 3 proc. jest realny

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 23 stycznia 2017, 15:41

  • Powiększ tekst

Jest duża szansa na utrzymanie w tym roku deficytu poniżej 3 proc. PKB - ocenili dla PAP analitycy, pytani o deklaracje premier Beaty Szydło i wicepremiera Mateusza Morawieckiego oraz szefa Stałego Komitetu RM Henryka Kowalczyka.

W poniedziałek Premier Beata Szydło - w ramach przeglądu resortów - spotkała się z wicepremierem, ministrem rozwoju i finansów Mateuszem Morawieckim oraz ministrem, przewodniczącym Stałego Komitetu Rady Ministrów Henrykiem Kowalczykiem.

Premier zainaugurowała przegląd resortów w zeszłą środę. Ma potrwać on dwa tygodnie. Jego celem jest wyznaczenie nowych kierunków działań rządu.

Główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion Piotr Kuczyński wskazał, że tylko kryzys zewnętrzny mógłby w 2017 roku zagrozić budżetowi państwa. Odniósł się w ten sposób do deklaracji wicepremiera Morawieckiego, że Polska nie przekroczy deficytu 3 proc. PKB w roku 2016 i 2017 r.

Ekspert zaznaczył, że akcentowane przez premier Szydło i wicepremiera Morawieckiego uszczelnienie systemu podatkowego i wsparcie polskich rodzin jest bezdyskusyjne.

Dbamy o rozwój gospodarczy i o to, żeby finanse polskie dobrze się miały, to siłą rzeczy dbamy o dobrostan polskich rodzin - powiedział.

Kuczyński w 2017 roku dopatrywałby się zagrożeń dla budżetu tylko poza krajem.

Jeżeli będziemy mieli szczęście i nie pojawi się kryzys zewnętrzny, to - według mnie - budżet w tym roku jeszcze się zepnie - mówił.

Zauważył jednak, że ryzyko istnieje.

Wiemy wszyscy, że rozpoczęła się nowa era z Donaldem Trumpem w Stanach Zjednoczonych, mamy kilka wyborów europejskich w tym roku, i ten rok będzie potwornie zmienny - zwrócił uwagę.

Ekonomista zwrócił uwagę na wpływ przewidywanego zysku Narodowego Banku Polskiego na budżet.

Zysk NBP będzie znów bardzo duży, to może być nawet 10 mld zł i to zaliczy się do budżetu - podkreślił.

Kuczyński powiedział też, że rząd zdaje sobie sprawę, że musi położyć olbrzymi nacisk na wykorzystanie środków unijnych.

Inaczej będzie katastrofa, bo mija półmetek perspektywy unijnej 2014-2020 i my w tamtym roku prawie w ogóle nie wykorzystaliśmy środków. Natychmiast było widać wpływ tego na inwestycje, które zanurkowały - zauważył.

Według niego wydawanie pieniędzy unijnych musi przełożyć się na wzrost gospodarczy. Ekonomista przewiduje, że inflacja będzie rosła.

Już widać, że będzie wyższa od założonej 1,3 proc., a im wyższa inflacja, tym wyższe dochody do budżetu, wyższy wzrost gospodarczy - to są olbrzymie plusy od strony budżetowej - wskazał.

Jak ocenił, założenia dotyczące zmiany profilu gospodarki na bardziej innowacyjną i rozwojową, zawarte w rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, są słuszne.

Pytanie, czy zostaną zrealizowane, a to pokaże przyszłość - mówił. Jeżeli się to nie uda, to po 2022 r. najpóźniej, czyli na końcu perspektywy unijnej 2014-2020, po której są jeszcze dwa lata na rozliczenie, spadniemy z urwiska i się rozbijemy po prostu jako gospodarka - dodał.

Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek także uważa, że jest duża szansa utrzymania deficytu poniżej 3 proc. PKB. Wskazała m.in. na odsunięcie kosztów związanych z obniżeniem wieku emerytalnego na 2018 rok i prognozowaną, bardzo wysoką wpłatę do budżetu z części zysku NBP.

Według prognoz ta wpłata może wynieść nawet 10 mld zł, to będzie bardzo pokaźna kwota - podkreśliła.

Ekonomistka chwaliła rząd za działania, mające na celu uszczelnienie systemu podatkowego, w szczególności walkę z szarą strefą, która wpływa na kondycję legalnie działających firm.

Trzeba ograniczać nielegalną działalność, która w bardzo negatywny sposób wpływa na konkurencję na rynku i wypycha legalnie działające przedsiębiorstwa. Jeżeli z tytułu uszczelnienia systemu podatkowego wpływać będzie dodatkowe 3-4 mld zł, to należy się z tego cieszyć - podkreśliła.

Starczewska-Krzysztoszek zwróciła jednak uwagę, że w poniedziałkowym wystąpieniu wicepremiera Morawieckiego zabrakło informacji nt. wydatkowania pieniędzy unijnych.

Pytam się, czy wystarczy pieniędzy publicznych, które są niezbędne do prefinansowania i współfinansowania unijnych inwestycji. Nie możemy pozwolić sobie na odkładanie tych inwestycji w czasie, bo gospodarka po prostu ich potrzebuje - powiedziała.

Odnosząc się do kwestii podnoszenia wynagrodzeń i zwiększania liczby miejsc pracy, ekonomistka zwróciła uwagę, że ten efekt mógłby być znacznie większy, gdyby nie chaos regulacyjny wpływający na działalność firm.

Trzeba pamiętać, że miejsca pracy tworzą przedsiębiorcy. Należy pochwalić rząd za przyciąganie do Polski zagranicznych inwestorów, ale niepewność, nieprzewidywalność w kwestiach regulacyjnych spowodowała, że wiele firm wstrzymywało się z inwestycjami" - zauważyła. "Co do wynagrodzeń, to ich wzrost można zacząć liczyć od początku tego roku i wynika z podniesienia płacy minimalnej - dodała.

Zdaniem natomiast głównego ekonomisty BCC prof. Stanisława Gomułki sukcesy rządu nie są spektakularne, jeśli chodzi o uszczelnianie systemu podatkowego.

Myślę, że tutaj też powinniśmy otrzymać jakąś bardziej szczegółową informację. Jak na razie, wydaje mi się, że nie mamy tej informacji. Jest pytanie, czy pani premier ją otrzymała. Powinna o to pytać, dlaczego te sukcesy dotąd związane z zacieśnieniem dyscyplin w obszarze poboru podatków są dość ograniczone, i jakie są oczekiwania ministra finansów - mówił.

Według Gomułki ciekawa jest ocena działań Morawieckiego, gdyż cele ministra finansów i ministra rozwoju są sprzeczne.

W przypadku ministra rozwoju, chodzi np. o przyspieszenie w obszarze inwestycyjnym, gdzie mamy problem, w szczególności jeśli chodzi o odbudowę inwestycji publicznych. Ale równocześnie mamy też perspektywę zwiększonej presji w finansach publicznych w związku z przyjęciem przez rząd przedwyborczej obietnicy obniżenia wieku emerytalnego - zauważył. Co prawda ta obietnica ma być zrealizowana od 1 października tego roku, ale z poważnymi konsekwencjami, o których zresztą mówił minister Morawiecki - wskazał.

Rząd założył, że w 2017 r. wzrost PKB (w ujęciu realnym) wyniesie 3,6 proc., średnioroczna inflacja - 1,3 proc., nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej - 5,0 proc., wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej - 0,7 proc., a wzrost spożycia prywatnego (w ujęciu nominalnym) - 5,5 proc.

Zdaniem rządu ustawa budżetowa spełnia kryteria tzw. stabilizującej reguły wydatkowej oraz deficytu sektora finansów (według metodyki unijnej) - niższego niż 3 proc. PKB. Prognozuje się, że deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 2,9 proc. PKB.

Na podst. PAP

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych