Banki ustalają wysokość rat kredytów frankowych według własnego widzimisię
W większości umów między bankami a klientami, jakie przeanalizowaliśmy UOKiK, zapisy dotyczące zasad ustalania kursów były nieprecyzyjne – mówi Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. To oznacza, że banki w nieprawidłowy sposób ustalają kurs walut przy spłacie. Banki jednak nie próbują w żaden sposób tego problemu rozwiązać.
Z istotnych poglądów, jakie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał w kilku sprawach, wynika, że banki niewłaściwie ustalają kurs walut, a więc i wysokość rat przy kredytach walutowych, ponieważ używają do tego własnych tabel kursowych…
Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, czym właściwie są istotne poglądy. Jeśli w ramach toczącego się procesu konsument uzna, że warto wesprzeć się stanowiskiem UOKiK – na jego wniosek wydajemy istotny pogląd. Przedstawiamy w nim argumenty i poglądy ważne dla toczącego się sporu. Generalnie w umowach kredytowych są trzy najważniejsze elementy – na jaką sumę został zaciągnięty, jak liczona jest rata i warunki spłaty. Przy określeniu każdego z tych trzech elementów, może pojawić się klauzula abuzywna. Ujmując rzecz w skrócie, w zależności od rodzaju klauzuli abuzywnej i problematyki, której dotyczy, pojawia się zagadnienie - czy można wykonywać umowę w sytuacji, gdy zakwestionowanej klauzuli nie można niczym zastąpić. Sąd, orzekając w takich sprawach, jest w bardzo trudnej sytuacji, dlatego że skutkiem wystąpienia niektórych klauzul abuzywnych w umowie może być jej nieważność. Nasze istotne poglądy mają pomóc w wybraniu najlepszego rozwiązania. Występujemy w pewnym sensie w roli biegłego i mówimy, że ta klauzula jest niedozwolonym postanowieniem umownym.
Ale wrócę jeszcze do klauzul abuzywnych, związanych z ustalaniem kursu, a więc i wysokości raty. Czy zdarzyło się, aby klient wystąpił z prośbą o istotny pogląd, związany ze sposobem ustalania kursu wymiany wg własnej tabeli, a wy uznaliście umowę w tej części za zgodną z prawem?
To czy umowa jest ważna czy nie - orzec może tylko sąd. Zazwyczaj warunki umów, dotyczące zasad ustalania kursu, albo są już w rejestrze klauzul niedozwolonych, albo są bardzo podobne. Wydaliśmy kilka poglądów w takich sprawach sugerując, że w naszej ocenie cała umowa może być nieważna.
A więc czy w takim razie można przyjąć, że każdy bank, który ustala kurs wymiany na podstawie własnej tabeli, stosuje klauzule abuzywną?
Od lat kwestionujemy brak jasnych i precyzyjnych zasad ustalania kursu walut, przede wszystkim sytuację, w której bank dowolnie je ustala. Zamieszczenie samej tabeli bez informacji na jakich zasadach zostały zatwierdzone kursy jest niezgodne z prawem.
Czyli można powiedzieć, że standardem na polskim rynku jest niewłaściwy sposób ustalania wysokości rat?
W przypadku większości umów, jakie analizowaliśmy przez wiele, lat można stwierdzić, że warunki dotyczące zasad ustalania kursu, a więc i wysokości rat, były nieprecyzyjnie określane przez banki.
A więc jednak jest to standard?
Standardem możemy określić wyłącznie sytuację pożądana, a ta sytuacja taka nie jest. Na co wskazujemy w wydawanych obecnie istotnych poglądach.
Jeżeli w większości przypadków umowy w częściach, dotyczących zasad ustalania kursu spłaty, są nieprecyzyjne i mogą być uznane za abuzywne, to znaczy, że duża część banków, jeśli nie większość, ma poważny problem. Wiec pojawia się pytanie, czy nie ma szansy na zawarcie z nimi jakiegoś porozumienia, na mocy którego zaczną ustalać kurs w oparciu o dane NBP?
Wszystko zależy od woli banków, które mogłyby wystąpić z taką propozycją. Główny problem kredytów waloryzowanych do franka jest jednak bardziej złożony. Pomysł oparty na obiektywnym mierniku, to dobry pomysł na przyszłość, niestety nie rozwiązuje nam sprawy tzw. starych kredytów. Nawet jeśli banki przejdą na tabele NBP, wciąż będziemy mieli sytuację, kiedy wartość zobowiązania do spłacenia w bieżącym momencie znacznie przewyższa wartość zaciągniętego kredytu i to pomimo wielu lat spłacania. Gdyby kurs franka wynosił 2 zł, wówczas to, czy bank przeliczałby kurs po cenie 2 zł czy dodawałby 10 gr do kursu, nie miałoby aż takiego znaczenia.
No, nie do końca. Mówimy przecież o tym, co zostało już orzeczone przez sądy.
Sądy, niestety mówią różnie. Ot, choćby przykład sprawy, jaką ponad 1,2 tys. klientów wytoczyło mBankowi. Sprawa przeszła przez wszystkie instancje, aż do Sądu Najwyższego, który uznał, że klauzula była nieabuzywna… i abuzywna zarazem. Sprawa wróciła do apelacji, a wyroku nadal nie ma. Wydaliśmy w tej sprawie pierwszy istotny pogląd. Podobnie jak konsumenci czekamy na decyzję sądu. W analogicznej sprawie indywidualnej, w której wydaliśmy kolejny nasz pogląd, klauzula została uznana za abuzywną. Mianowicie sąd uznał, że klauzula nie obowiązuje, więc należy stosować oprocentowanie z dnia zawarcia umowy.
Jednak nadal – są obowiązujące wyroki sądów, które zakwestionowały sposób ustalania wysokości rat, i mają one określone konsekwencje. Więc należałoby coś z tym zrobić. Powiedział Pan, że sprawa jest po stronie banków, ale czy jakikolwiek bank zaproponował dokonanie takiej zmiany?
Na razie nikt z sektora bankowego nie wyszedł do nas z żadną propozycją. Z bankami jest zupełnie inaczej niż ubezpieczycielami, którzy po serii 17 decyzji z 2015 i 2016 roku, przyszli do nas z propozycją, aby uregulować kwestię tzw. „przedawnionych polis”. Zawarta w grudniu ugoda między nami a ubezpieczycielami, w tym Polską Izbą Ubezpieczeń rozszerza decyzje również na te grupy klientów, którym nie moglibyśmy pomóc ze względu na przedawnienie spraw. Natomiast sektor bankowy zachowuje się tak, jakby chciał przeczekać ten niewygodny dla nich czas. Przyglądają się kierunkom wyznaczanym przez KSF, NBP, a także kształtom jakie przybiera ustawa spreadowa.
Kolejny element, który pojawia się w istotnych poglądach, wyrażanych przez UOKiK, to ubezpieczenie niskiego wkładu własnego. Przyznam, że dopiero kiedy przejrzałem, dotarło do mnie, że to nie jest żadne ubezpieczenie, bo nie daje klientowi żadnej ochrony.
W tym przypadku nie kwestionujemy istoty ubezpieczenia, ale brak jasnej informacji co do zasad przeniesienia opłaty na konsumenta. Problem leży w tym, że zazwyczaj w umowach nie jest należycie wyjaśniona konstrukcja tego ubezpieczenia.
Oczywiście, ale w nie w tym rzecz, że to bank otrzyma pieniądze. To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że firma ubezpieczeniowa może po wypłacie odszkodowania wystąpić do klienta z regresem, a więc zażądać wypłaconej kwoty.
Wydaliśmy ostatnio istotny pogląd w sprawie mBank, który dotyczy tej sytuacji. To rzeczywiście specyficzny rodzaj ubezpieczenia – ubezpieczonym jest bank a nie konsument, stąd możliwość wystąpienia przez ubezpieczyciela z regresem. Klienci mBanku nie zostali poinformowani o możliwym ryzyku regresu w stosunku do nich. Taka informacja ma duże znaczenie, ponieważ regres oznacza to, że gdyby ubezpieczyciel wypłacił odszkodowanie, to ma prawo do jego zwrotu od konsumentów. Jeżeli sąd zgodzi się z naszym stanowiskiem i uzna, że kwestionowane postanowienia są niedozwolone, to nie będą one wiążące dla konsumentów w całym okresie obowiązywania umowy. Oznacza to, że mBank będzie musiał oddać powodom składki za ubezpieczenie niskiego wkładu własnego.
A więc nie jest problemem to, że klient będzie musiał zapłacić dodatkowo, ale to, że nie został o tym poinformowany?
Kwestionujemy brak jasnej informacji dla konsumenta, mając na uwadze istniejące orzecznictwo. Nie możemy zabronić stosowania bankom takiej konstrukcji ubezpieczenia. Klient musi wiedzieć za co płaci. To jest identyczna sytuacja jak przy zakupie samochodu, który w zależności od marki kosztuje więcej mimo podobnych parametrów. Bank nie może „wciskać” konsumentowi ubezpieczenia, zapewniając go, że dzięki polisie zyskuje ochronę. Tymczasem możliwość występowania z regresem powoduje, że tej ochrony po prostu nie ma.
Czyli zdarzały się sytuacje, że firmy ubezpieczeniowe występowały z żądaniem regresu?
Mieliśmy jeden sygnał o takiej sprawie.
UOKiK wydał 8 decyzji, dotyczących niestosowania przez banki ujemnego LIBOR-u. Czy po tych decyzjach banki zaczęły stosować ten ujemny LIBOR? Czy sprawdziliście to?
Sprawdzamy. Analizujemy każdy sygnał, który do nas dociera. Na razie nie potwierdziły się informacje, że decyzje nie są wykonywane.
Rozumiem, że banki mają obowiązek informować was o tym, że nie stosowały ujemnego LIBOR-u. Ale czy miały także obowiązek informować klientów, że wcześniej tego nie robiły i że dopiero zaczęły to robić?
Tak. Miały obowiązek poinformowania klientów i dodatkowo nakazaliśmy publikację decyzji na ich stronach internetowych.
Pytam ze względu na wspomnianą decyzję UOKiK w sprawie Raiffeisena. W decyzji nakazaliście bankowi stosować ujemny LIBOR – i zaczął to robić. Ale okazało się, że nie stosują ujemnego oprocentowania, mimo że suma LIBOR-u i marży spadła poniżej zera. Za to zostali ukarani. Ciekaw jestem więc, czy inne banki również stosują tę metodę – czyli faktycznie wypełniają zalecenia, ale robią to w taki sposób, że klienci nadal są poszkodowani?
Sprawdzamy wykonanie tych decyzji na bieżąco. Może tylko przypomnę, że w sprawie tych 6 banków wydaliśmy tzw. decyzje zobowiązaniowe. W nich nałożyliśmy dodatkowo na banki obowiązek informacji o realizacji tych zobowiązań. „Raiffeisen” to inny rodzaj decyzji. Stwierdziliśmy naruszenie zbiorowych interesów konsumentów i oprócz ponad 3,5 mln zł kary nakazaliśmy przeliczanie oprocentowania zgodnie z umową, uwzględniając ujemne oprocentowanie.
A wyobraźmy sobie, że Raiffeisen nie wykona decyzji. Co wtedy?
Raiffeisen odwołał się do sądu. Co oznacza, że na ostateczne rozstrzygnięcie musimy poczekać do decyzji sądu w tej sprawie. Jeśli sąd uzna, że to Urząd miał rację – to bank będzie musiał podporządkować się nakazowi z decyzji. Jeśli bank nie wykona prawomocnej decyzji możemy zgodnie z prawem wszcząć postępowanie i nałożyć karę do 10 tys. euro za każdy dzień zwłoki w niewykonaniu decyzji.
Dziękuję za rozmowę