Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Radiowe starcie polityków: Spór toczył się o koszty przyjmowania "uchodźców"

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 17 czerwca 2017, 14:50

  • Powiększ tekst

Żaden kraj, który został objęty mechanizmem relokacji, nie wykonał tych założeń; nie spodziewam się żadnych konsekwencji - mówił w sobotę w radiowej Trójce Jacek Sasin (PiS). Zdaniem posłów opozycji procedura wszczęta przez KE może być dla Polski problemem, nie tylko wizerunkowym.

Relokacja i konsekwencje odmowy przyjmowania uchodźców były jednym z tematów sobotniej audycji radiowej Trójki. W porannym "Śniadaniu w Trójce" politycy dyskutowali o tym, czy Polsce faktycznie grożą zapowiedziane przez KE konsekwencje i - jeżeli tak - na czym realnie będą polegać.

Prawo i Sprawiedliwość zapytało Komisję Europejską w skierowanej do niej interpelacji, dlaczego wszczęła procedurę za odmowę relokacji tylko przeciw Polsce, Czechom i Węgrom, skoro inne kraje unijne także w wysokim stopniu nie wykonują decyzji w tej sprawie.

Poseł PiS Jacek Sasin przypomniał, że "żaden kraj, który został objęty mechanizmem relokacji, nie wykonał tych założeń".

"Zaledwie 12 proc. całej liczby emigrantów zostało relokowanych, więc jeśli dzisiaj mówić, że ktoś nie wykonał tej umowy, to nie wykonał jej żaden kraj UE" - podkreślił. Dlatego też, jego zdaniem, "jeśli karać, to wszystkich".

Działania podjęte przez KE, wykazywał Sasin, są nieracjonalne z tego względu, że "toczy się przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w tej chwili sprawa z powództwa Słowacji i Węgier dot. nieprawidłowego trybu podejmowania tej decyzji". "My, jako Polska, również uważamy, że ten tryb podjęcia decyzji o relokacji na poziomie ministrów spraw wewnętrznych, czyli niskim poziomie, większością głosów, nie był właściwy" - podkreślił.

"Nie spodziewam się żadnych konsekwencji. KE tego typu postępowania wszczynała ponad 700 razy w stosunku do różnych krajów UE. Same Niemcy były bodajże 55 razy podmiotem takiego postępowania KE związanego z łamaniem prawa europejskiego i żadnej tragedii nie słyszeliśmy do tej pory, że tego typu postępowania się toczą" - dodał.

W Polsce zaś, zdaniem Sasina, każdy spór z KE "musi być wykorzystany przez totalną opozycję do robienia wielkiej awantury przeciwko rządowi" a KE nie ma żadnych podstaw, aby Polskę karać.

Według sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dery, to Niemcy i Francuzi mają problem z przyjęciem imigrantów i uchodźców. Wskazywał, że otworzyli oni granice i "próbują przerzucić tę odpowiedzialność na inne państwa". Zdaniem Dery problem przyjmowania uchodźców z Włoch, czy Grecji polega na tym, że oni sami nie chcą tu przybywać, ponieważ Polska oferuje za niskie dodatki socjalne.

Polska zaś swoje stanowisko "wyraziła w sposób jednoznaczny, konsekwentny i nie przewiduje żadnych zmian"; Polacy natomiast, jak zaznaczył, nie pozostają bierni w udzielaniu pomocy - "w ciągu ostatniego czasu przyjęli ponad milion Ukraińców".

Według Dery "konsekwencji nie będzie, to tylko próba zmuszenia Polski do poprawności politycznej". "Oczywiście to się nie uda" - dodał.

Innego zdania był poseł Kukiz'15 Grzegorz Długi. W jego ocenie grożą nam kary finansowe i choć dotychczasowa praktyka na to nie wskazuje, możemy się jednak obawiać. "Normalnie po wystąpieniu o przekazanie uwag na temat naruszenia, daje się państwu dwa miesiące. Tym razem dano tylko miesiąc. Czyli jest tu duża chęć przyspieszenia" - mówił, wykazując, że "mamy zwarcie pomiędzy polityczną poprawnością i zdrowym rozsądkiem, czy biurokracją a interesami narodowymi".

Długi stwierdził zarazem, że kwestie finansowe są dla Polski drugorzędne, większy bowiem będzie problem "natury wizerunkowej". Jak mówił, chodzi o to, "abyśmy nie pozostali sami, a to nam grozi". "Czesi będą praktyczni (przyjęli już pewną liczbę uchodźców); wiemy, że Słowacy szybko się wycofali, Austriacy też się wycofali poprzez zadeklarowanie przyjęcia. Pozostaniemy my i Węgrzy, z tym że Węgrzy z tego wyjdą. Skończy się na Polsce, która będzie sama" - powiedział.

Również poseł PO Andrzej Halicki przekonywał, że Polska zostanie sama; przypomniał, że rozmawiamy o grupie kilkudziesięciu tysięcy osób, które mają status uchodźcy i prosiły o azyl i że "niewiele z nich, jeżeli w ogóle, wskazało Polskę jako miejsce docelowe".

Zdaniem posła PO przyjęcie przez Polskę kilkudziesięciu osób załatwia sprawę; na liście KE była i "Austria, która przyjęła 50 osób", i Czesi, którzy znikną z listy, gdyż "przyjęli 20 osób i prawdopodobnie przyjmą kolejną grupę".

"Stanowisko polskie będzie jedynym tego rodzaju, zwłaszcza niezrozumiałym, że dotyczy to naprawdę osób pokrzywdzonych, wymagających opieki i troski" - stwierdził Halicki.

"Można być upartym i pójść w konflikt z potencjalną sankcją, tylko jak być skutecznym w innych negocjacjach, wypracowaniu rzeczy dla nas fundamentalnie istotnych (polityka rolna, wspólnotowa), które wymagają zrozumienia?" - pytał.

Zdaniem posła PSL Jarosława Kalinowskiego, obecna polityka rządu grozi wyjściem Polski z UE, choć "żaden polityk PiS-u tego formalnie nie powie". Przypomniał jednocześnie, że w piątek były prezydent Czech Vaclav Klaus powiedział, że "czas na wyjście Czech z UE".

Tymczasem, jak mówił, "wystarczy wykazać dobrą wolę i przyjąć kilkanaście, kilkadziesiąt rodzin".

Podkreślił jednak, że w trakcie trwania tego budżetu nie ma instrumentów, żeby nam zabrać środki unijne. "To jest straszenie, jeżeli ktoś tak mówi" - zaznaczył.

Zdaniem Katarzyny Lubnauer z Nowoczesnej "PiS stara się być ortodoksyjnie antyuchodźczy, przy czym to jest kwestia tylko czystej polityki, to nie jest kwestia bezpieczeństwa".

W jej ocenie jest to "kupczenie strachem na potrzeby tego, że społeczeństwo też jest przeciwnym przyjmowaniu uchodźców", zaś w polityce "trzeba być pragmatycznym". "W naszym przypadku byłaby to kwestia przyjęcia kilkuset osób" - dodała.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych