GAZETA BANKOWA: Energetyka atomowa, czyli inwestycja wysokiego ryzyka?
Budowa elektrowni atomowych nie obędzie się bez ogromnych dotacji. Mimo to rząd chce budować siłownię jądrową w naszym kraju. Czy to dobry kierunek, skoro na Zachodzie energetyka jądrowa jest w zdecydowanym odwrocie? - pyta publicysta „Gazety Bankowej”
Budowa pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, której planowana moc to 3 tys. megawatów, ma kosztować co najmniej 40 mld zł. Co najmniej, bo jeśli przyjmiemy, że koszty wyniosą tyle, ile w przypadku budowanych obecnie czy planowanych w zachodniej Europie bloków, to wówczas będzie to nawet 60 mld zł.
Zanim więc przystąpimy do tak kosztownej inwestycji, musimy bardzo dobrze przemyśleć, czy to rzeczywiście nam się opłaci. Obecny rząd przez długi czas wydawał się wahać, potem jednak coraz wyraźniej sygnalizował, że postawi na energetykę jądrową. Najpierw budowę dwóch siłowni nuklearnych (o łącznej mocy 6 tys. MW) rząd zapisał w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, będącej rdzeniem jego polityki gospodarczej. Ostatnio opowiedział się za tym Krzysztof Tchórzewski, minister energii, który wcześniej sygnalizował poważne wątpliwości. Tchórzewski mówił, że rząd podejmie ostateczną decyzję w tej sprawie jeszcze w 2017 r.
Minister energii przekonuje, że siłownie jądrowe są nam potrzebne, by Polska była w stanie sprostać unijnej polityce energetyczno-klimatycznej. Bo takie elektrownie są niemal „bezemisyjne”, to znaczy, że emitują znikome ilości dwutlenku węgla. Tymczasem polityka energetyczno-klimatyczna UE jest nastawiona głównie na redukcję emisji CO2. Czy jednak rzeczywiście nie mamy innego wyjścia, skoro w UE energetyka jądrowa jest w wyraźnym odwrocie?
W krajach unijnych, nie licząc Wielkiej Brytanii, nie buduje się i nie planuje nowych elektrowni atomowych. Kierunek jest wręcz odwrotny, choć głośno było tylko o Niemczech, które postanowiły, jeszcze przed awarią w Fukushimie, zamknąć wszystkie swoje siłownie atomowe i nie budować nowych. Taką samą decyzję podjęła ostatnio też Szwajcaria. Ze wznoszenia nowych bloków na paliwo uranowe zrezygnowały również Hiszpania i Belgia. Włochy już wiele lat temu postanowiły, że nie chcą u siebie energetyki atomowej. Nie zdecydowały się na nią dotąd i nie planują tego zmieniać Austria, Dania, Norwegia, Portugalia i Grecja. Ta pierwsza wprawdzie wybudowała jedną elektrownię atomową, ale odstąpiła od jej uruchomienia. Upadł plan wybudowania przez trzy kraje bałtyckie nowej siłowni jądrowej na Litwie, która miała zastąpić zamkniętą wcześniej „Ignalinę”. Kilka lat temu Bułgaria zawiesiła planowaną budowę nowej elektrowni atomowej w Belene, choć zdążyła w nią wcześniej zainwestować kilkaset milionów euro.
Atom z dopłatami
Nasz kraj nie będzie wyjątkiem i u nas także budowa elektrowni atomowej nie opłaci się bez potężnych dotacji. Nie ukrywa tego zresztą PGE – inwestor pierwszej planowanej siłowni jądrowej w Polsce. Proponuje się różne formy wsparcia dla tej inwestycji. Wymienia się wśród nich kontrakt różnicowy, który zastosowano w przypadku planowanej siłowni w brytyjskim Hinkley Point. I wszystko wskazuje na to, że polski rząd przyjmie właśnie to rozwiązanie, przerzucające koszty budowy elektrowni atomowej na konsumentów. Doliczając je do cen prądu – tak, jak jest w przypadku systemu wsparcia energetyki odnawialnej. (...) Orędownicy energetyki atomowej przekonują, że zapewnia ona tani prąd, tańszy niż w przypadku wiatraków czy elektrowni węglowych. Nie wspominają jednak przy tym, że nie byłby on tak tani, gdyby nie olbrzymie rządowe subwencje i gwarancje na etapie budowy. Pojawia się też pytanie, kto będzie pokrywał koszty likwidacji elektrowni jądrowych po ich wyeksploatowaniu. Te koszty są tak gigantyczne, że niemal pewne jest to, że właściciele tych obiektów zwrócą się do państwa o pomoc finansową w rozbiórce i zabezpieczeniu. To samo dotyczyć będzie składowisk wypalonego, ale wciąż bardzo promieniotwórczego paliwa jądrowego.
Można zrozumieć kraje, które mają już elektrownie atomowe i nie chcą z nich rezygnować. Można zrozumieć Wielką Brytanię, która nie wydobywa już węgla, kończą się jej złoża gazu, ale nie może oprzeć się wyłącznie na energetyce odnawialnej, więc chce ją uzupełnić siłowniami jądrowymi. Można zrozumieć, że polski rząd upiera się przy obronie węgla, bo wciąż mamy rozwinięte górnictwo węglowe i złoża tego surowca na wiele dekad.
Trudno jednak pojąć, dlaczego nasz obecny rząd, tak jak poprzedni, chce brnąć w energetykę jądrową. Argumentów na „nie” jest bez liku. (...)
Mariusz Kądziołka
Listę argumentów ekonomicznych przeciw budowie w Polsce elektrowni atomowej w pełnej wersji tekstu w „Gazecie Bankowej”:
Bieżące wydanie jest dostępne w salonach Empik i kioskach. Polecamy też e-wydanie miesięcznika, także na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html