Ukraina chce zostać gazową potęgą
Ukraina traktuje nowy gazowy interkonektor z Polską jako element budowy hubu dla zaopatrywania w gaz południa Europy, aż po Adriatyk. Rząd w Kijowie ma też plany uruchomienia eksportu do Europy energii elektrycznej z elektrowni jądrowych - mówi minister energetyki Ukrainy Ihor Nasalyk.
„Planowany nowy interkonektor gazowy między Ukrainą a Polską postrzegamy nie tylko jako drogę importu gazu na Ukrainę, ale i sposób zaopatrzenia w gaz krajów CESEC (Central and South-Eastern European Gas Connectivity)” - powiedział PAP Nasalyk.
CESEC to powołana w 2015 r. inicjatywa Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Grecji, Węgier, Włoch, Rumunii, Słowacji i Słowenii, do której dołączyli później członkowie Wspólnoty Energetycznej: Ukraina, Mołdawia, Serbia, Macedonia, Albania, Bośnia i Hercegowina, Kosowo oraz Czarnogóra.
Nasalyk wskazał, że kilka dni temu podczas spotkania ministrów z wszystkich krajów CESEC przedstawił plany budowy nowego połączenia z Polską, a także ukraińskie podejście do tej inwestycji. „Traktujemy je również jako sposób na zabezpieczenie dostaw gazu do szeregu państw, aż po Adriatyk” - zaznaczył.
Przekonywał, że ukraiński system przesyłu gazu jest pewny i sprawdzony, czego dowiodła niedawna sytuacja spowodowana remontem gazociągu Nord Stream. W związku z cym Gazprom musiał przekierować dużą część dostaw do Europy na trasę przez Ukrainę.
„Ukraina nie była zobowiązana do zwiększania tranzytu, ale wykonała wszystkie zamówienia Gazpromu, powiększając tranzyt. Nie byliśmy zobowiązani, bo nie przewidywał tego obowiązujący kontrakt. Ale nie zwracaliśmy na to uwagi” - mówił Nasalyk.
Jak zaznaczył, od dłuższego czasu w mediach i przy użyciu swoich wpływów w UE Rosjanie kształtowali przekaz, zgodnie z którym ukraiński system przesyłu gazu nie jest w stanie zagwarantować tranzytu rosyjskiego gazu na Zachód. „Pokazaliśmy, że nasz system jest zdolny do przesyłania potrzebnych Europie ilości gazu z Rosji. I że jesteśmy dobrą, pewną trasą przesyłu” - podkreślił.
Zdaniem ukraińskiego ministra energetyki i przemysłu węglowego cała sytuacja jasno pokazała, że z punktu widzenia zapewnienia dostaw gazu, ani Nord Stream 2 ani Turkish Stream, czyli planowany gazociąg przez Morze Czarne do europejskiej części Turcji tak naprawdę w ogóle nie są potrzebne.
Według Nasalyka nowy interkonektor z Polską to dla Ukrainy infrastruktura pozwalająca korzystać z innych źródeł i tras przesyłu gazu, ale również element budowy hubu gazowego, którego częścią mają być też ukraińskie magazyny gazu, mieszczące ponad 30 mld m sześc. tego surowca. Polski rząd także jest zainteresowany takim rozwojem sytuacji - ocenił Nasalyk, nawiązując do swoich rozmów w Warszawie.
Zapewnił jednocześnie, że po stronie ukraińskiej nie ma żadnych opóźnień w planach budowy interkonektora. „Wkrótce powinniśmy domknąć plan finansowy inwestycji UkrTransGazu (operatora przesyłowego gazu - PAP), w którym przewidziana jest budowa tego gazociągu, a także są wszystkie dokumenty niezbędne do tego, żeby rząd Ukrainy zatwierdził to przedsięwzięcie” - powiedział.
Istniejące połączenie gazowe z Ukrainą ma zdolność przesyłową kilku mld m sześc. w kierunku Polski i ok. 1,5 mld m sześc. w kierunku Ukrainy. Z tej drogi korzysta m.in. PGNiG, które sprzedaje gaz ukraińskim klientom. W 2019 lub 2020 r. gotowe ma być nowe połączenie, które ma mieć moc przesyłową rzędu 5-8 mld m sześc. rocznie w obu kierunkach. Po stronie polskiej całe przedsięwzięcie wymaga wzmocnienia systemu przesyłowego, po stronie ukraińskiej m.in. wybudowania nowego, ok. 100-km gazociągu, sięgającego kompleksu magazynów Bilcze-Wołycia, zdolnego pomieścić 17 mld m sześc. gazu.
Przedstawiciele polskiego rządu, m.in. pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, wielokrotnie deklarowali, że dla Polski budowa trasy przesyłu gazu z terminala LNG i złóż norweskich na Ukrainę ma priorytetowe znaczenie. „Terminal LNG to podstawa budowania nowych konstrukcji politycznych od Ameryki po Odessę” - mówił w zeszłym roku Naimski.
PAP/ as/