Nielegalni bukmacherzy z Polski nie uciekli, choć...
Lipcowa nowelizacja ustawy hazardowej solidnie ukróciła nielegalny rynek zakładów wzajemnych, co pokazuje blisko dwukrotny wzrost obrotów z 1,7 mld zł w 2016r. do 3,3 mld zł w 2017r. Mimo to, nielegalnie zawieranych zakładów wciąż jest więcej niż tych legalnych, na czym mocno traci budżet
Po wielu przegranych bitwach z nielegalnym hazardem stoczonych w Polsce na przestrzeni ostatnich lat, w roku 2017 nastąpił przełom. Pierwszym krokiem w walce było powołanie w Ministerstwie Finansów Rejestru Domen Służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z Ustawą. Powstał on w kwietniu, czyli jeszcze przed lipcowym wejściem w życie nowej ustawy hazardowej. Do Rejestru trafiało już blisko 1200 witryny nielicencjonowanych operatorów, które zostały zablokowane. Oprócz tego blokowane są również płatności na rzecz tych portali.
— Niestety, lista stron internetowych w nim zawartych wciąż nie jest kompletna, bo zdecydowanie zbyt rzadko ulega aktualizacji - co najwyżej kilka razy w miesiącu — przekonuje Katarzyna Mikołajczyk ze Stowarzyszenia na Rzecz Likwidacji Szarej Strefy Zakładów Wzajemnych w Polsce „Graj legalnie”. Zdaniem ekspertki jest to o tyle istotne, że firmy bukmacherskie często z dnia na dzień dokonują drobnych modyfikacji w swoich domenach, aby omijać blokowanie i dalej swobodnie oferować zakłady.
Lipcowa nowelizacja ustawy hazardowej nie zachęciła też zagranicznych operatorów do uregulowania swojej działalności na terenie Polski. Z oficjalnych danych resortu finansów wynika, że do tej pory raptem jeden nowy podmiot z Rumunii uzyskał zgodę na prowadzenie działalności bukmacherskiej nad Wisłą. Z drugiej strony wycofał się z Polski jeden duży bukmacher z Wielkiej Brytanii o nazwie bet365. Według Stowarzyszenia, wcale jednak nie zrobił tego z powodu polskich, lecz brytyjskich przepisów, które przewidują, że działający tam bukmacher nie może mieć więcej niż 10 proc. dochodów z rynków zagranicznych.
Tymczasem nielegalni bukmacherzy wcale z Polski nie uciekli. Działają w najlepsze w szarej strefie pod zmienionymi nazwami, adresami etc. Przykładów i to z górnej półki nie brakuje. Dość wymienić takich operatorów jak np. Bet At Home czy Bet.clic. Efekt jest taki, że na koniec 2017 roku nadal większość rynku zakładów wzajemnych (ok. 60 proc.) znajduje się pod kontrolą nielicencjonowanych operatorów. A to oznacza mniejsze wpływy z podatków do budżetu. Stowarzyszenie „Graj legalnie” szacuje w tym roku stratę na blisko 600 mln złotych.
— Owszem, dzięki ostatniej zmianie w prawie hazardowym, tegoroczne wpływy do budżetu z tytułu legalnych gier wzrosną r/r blisko dwukrotnie z 205 mln zł w 2016 do ok. 396 mln zł. w tym roku — tłumaczy Łukasz Borkowski ze Stowarzyszenia.
– Biorąc jednak pod uwagę, że na tę kwotę złoży się jedynie siedem firm bukmacherskich legalnie dziś działających w Polsce, które kontrolują tylko 40 proc. rynku zakładów wzajemnych, sukces walki z szarą strefą jest bardzo niepełny. Co więcej w kolejnych latach wzrosty nie będą raczej tak duże. Może się też zdarzyć, że szara strefa znów zacznie rosnąć – ostrzega Borkowski i ocenia skuteczność nowej ustawy hazardowej na czwórkę z minusem.
LGS