Brakuje pieniędzy na testy produktów
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przetestował maski przeciwsmogowe. Wyszło na to, że spośród 10 masek, jakie zostały przebadane na polecenie urzędu, dwie nie spełniają swoich funkcji. Czyli 20 proc. produktów z tej kategorii nie nadaje się do użytku.
Warto zwrócić uwagę na dwie liczby. Owe 20 proc. wadliwych produktów może oznaczać, że na polskim rynku może funkcjonować dziesiątki tysięcy bubli. Tyle że w przypadku masek te buble wskazał UOKiK, zaś wielu innych produktów jest kupowanych przez konsumentów – a potem trafia na śmietnik. Gdyby się udało je wyeliminować, Polacy byliby bogatsi, zaś nasze wydatki na ochronę środowiska – niższe.
Druga liczba to 10. Tyle właśnie modeli masek przetestował UOKiK. Trzeba pamiętać, że chodzi o maskę antysmogową, a więc stosunkowo nieskomplikowany produkt, złożony z kilku warstw materiałów chłonnych (i nie tylko). Otóż, jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, koszt testu dla jednego modelu maski to ok. 10 tys. zł. Przetestowanie wszystkich 10 modeli masek oznaczała wydatek rzędu 100 tys. zł. Takie są po prostu koszty testów.
W przypadku masek testy były możliwe, bo w ubiegłym roku UOKiK dostał nieco więcej pieniędzy na testowanie produktów. Wsparcie finansowe udzielone przez premiera Morawieckiego (wówczas szefa resortu finansów) zwiększyło ilość przebadanych produktów w ostatnim kwartale. Potrzeby są jednak znacznie większe. I nie jest tajemnicą, że testy jednych produktów ograniczają budżet na badanie innych. Przykładem mogą być testy czujników tlenku węgla. W tym przypadku odsetek wykrytych wadliwych produktów jest znacznie niższy, ale stawka jest znacznie wyższa. Niesprawny czujnik czadu może oznaczać jedno nieocalone życie.
System kontroli oraz testowania produktów powinien mieć znacznie większy zasięg i powinien obejmować testowanie produktów wybieranych losowo. To sprawiłoby, że w Polsce znacznie trudniej niż dotychczas byłoby wprowadzać do sprzedaży buble.